Dziennik wyjścia recenzja

Dziennik wyjścia. Fabularna opowieść z metaforycznym przesłaniem.

Autor: @pocztamorska ·3 minuty
2023-12-09
2 komentarze
8 Polubień





Dziennik wyjścia. Fabularna opowieść z metaforycznym przesłaniem. Czego doświadczy Czytelnik, gdy spotka się z autorką „Dziennika wyjścia” na oświetlanej i być możne nawet w pewnym sensie przypuszczalnej, lecz równocześnie ukrytej w mroku, tajemniczej i nieprzewidywalnej parkowej ścieżce?
W warstwie podstawowej i pozornie prostej do zdefiniowania, jest to historia w klamrze od - przypadkowego wyjazdu atrakcyjnej intelektualnie i wizualnie bohaterki, na artystyczne spotkania środowiska twórców, poprzez barwną pracę nad spektaklem, towarzyskie perypetie zmierzające - do romansu z zaskakującym zakończeniem w sytuacji na pograniczu realności.
Jest to opowieść, którą chłoniemy bezproblemowo zjednoczeni w podobnym postrzeganiu świata z przedstawiającą „Dziennik” w pierwszej osobie. A jest co chłonąć, ponieważ w samej fabule, nie ma, jak to często się zdarza przy popychaniu akcji, tzw. „pustych przelotów”, nic nie wnoszących a trwających „ opisów sytuacyjnych” – bo przecież trzeba się spotkać, ażeby gdzieś pójść, żeby na coś popatrzeć, co ostatecznie nie ma żadnego znaczenia, jak się okazuje po kilkunastu stronach. Przepraszam, jest w „Dzienniku wyjścia” opis jednej biesiady, ale z bardzo jasno podszytym celem, więc w myśl reguły jest wyjątek.
W powieści „Dziennik wyjścia” bez ryzyka, można stwierdzić, że każde zdanie niesie za sobą obraz skutkujący natychmiastowo w wyobraźni. Przy tej okazji, zauważam, że Autorka doskonale obrazuje sceny dialogami. Zbudować sytuacje w oparciu o rozmowę, to jest pewnego rodzaju majstersztyk, tak jak i pisanie w pierwszej osobie.
Pisanie w pierwszej osobie, jest bowiem zdaniem wielu krytyków, znakiem poglądu, że podejście do wpływu literatury na rzeczywistość, jest w tym przypadku kluczowe w postrzeganiu świata. O takim podejściu do świata poprzez literaturę, wzmocnionym Einsteinowskim „upiornym działaniem na odległość” informuje nas hasło okładkowe jeszcze przed rozpoczęciem lektury.
To hasło towarzyszące powieści brzmi: „Czy literatura może upiornie działać na odległość?” Pytanie kieruje Czytelnika do kontestacji, że niektóre cząstki (litery, wyrazy, słowa, myśli), pozostają ze sobą związane i jeżeli zmienimy jedną ze splątanych cząstek, (słów, zdań, sylab, liter) to druga z nią splątana z nią, zareaguje natychmiastowo, niezależnie od tego gdzie się znajduje. Zafascynowany tym zjawiskiem Einstein nazwał je „upiornym działaniem na odległość” i dziś już wiadomo, że to istotny aspekt fizyki kwantowej bez którego nie da się opisywać świata.
Pada więc sztandarowe ale nie jedyne pytanie tej powieści „Czy literatura może upiornie działać na odległość?”. Pytanie wydaje się retoryczne i ta figura kontaktu z Czytelnikiem, jest w tym przypadku szczęśliwie uzasadniona.
Po pierwsze, nie narzuca koniecznej odpowiedzi, co już jest sytuacją ośmielającą do patrzenia na fizykę kwantową, przez pryzmat prostych wydarzeń codziennych, jak picie kawy, czy niecodziennych jak spotkanie Autorki „Dziennika wyjścia” na parkowej ścieżce. Po drugie, kiedy to, już po bliższym poznaniu się z bohaterką powieści Lilianą Madą, powiększa się stopniowo nasz horyzont obejmowania perspektywy powieściowej perypetii. Bo cóż nas spotyka? Oto okazuje się, że Liliana Mada podróżuje z herbertowskim czterowierszem, z ponadczasowym literackim zaklęciem sięgającym swą geneza do przejścia narodu przez Morze Czerwone.
Tych zadziwiających i porywających perspektyw opisanych metaforycznie ale także i wprost, Czytelnik w „Dzienniku wyjścia” znajdzie zaskakująco wiele. Nic dziwnego, że powieść postawała parę lat, już w czasie pisania okazywała się, że to co brzmiało fantastycznie i niewiarygodnie, jak np. rozdział o inteligentnych lalkach, nie dających się odróżnić od ludzi, musiał zostać przeredagowany, bo już po złożeniu do Wydawnictwa, na świecie nastąpiło gwałtowne przyspieszenie prac na SI. Musiano, więc dumnie zrezygnować z pewnych opisów, bo mogło to spowodować podejrzenie, że to nie Autorka wykreowała świat wysoko inteligentnych konstrukcji tylko, że używa w powieści odkrytych właśnie ponownie i udoskonalonych rozwiązań.
Co jeszcze warto wiedzieć, przystępując do lektury „Dziennika wyjścia”? Ta metaforyczna dygresja i kwantowe splątanie, tak na dobrą sprawę są słabo czytelne i nie należy się ich obawiać, bo przykrywa je fabularny przebieg zdarzeń, który jest nie mniej inspirujący jak odniesienia do Zbigniewa Herbarta, czy odkryć naukowych.
Jeżeli odczytacie przez ten pryzmat rozczepienia słonecznego promienia, pierwszą scenę w której Liliana w upalny dzień, w starym parku zasypia w cieniu wiekowego cisa… opowieść dalej poprowadzi Was sama.
Przepowiadam wielki sukces tego niezbyt obszernego (334 strony) dzieła, wydanego z dużą starannością, z przemyślanym układem rozdziałów, w miękkich przytulnych okładkach, z wygodna interlinią, lekkiego w wadze, łagodnego w transporcie, w stonowanej kolorystyce okładki, okładki dokładnie nawiązującej i wskazującej, drogę wyjścia, ale na tym koniec, bo powiedziałbym zbyt wiele.
JB

Moja ocena:

Data przeczytania: 2023-12-09
× 8 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Dziennik wyjścia
Dziennik wyjścia
Bogumiła Juzyszyn-Banaś
10/10

Liliana Mada, młoda utalentowana pisarka, autorka scenariuszy seriali telewizyjnych, pedagog – przyjmuje zaproszenie do prowadzenia letnich warsztatów artystycznych. Przyjeżdża do Staniewa, by tam, w...

Komentarze
@tsantsara
@tsantsara · 5 miesięcy temu
Czy tu nie chodzi o Zbigniewa Herberta?
× 2
@pocztamorska
@pocztamorska · 3 miesiące temu
Oczywiście.
× 2
@pocztamorska
@pocztamorska · 3 miesiące temu
Motywy herbertowskie w „Dzienniku wyjścia”. Recenzja.

O wierszu Zbigniewa Herberta „Czarnofigurowa waza garncarza Eksekiasa” napisano wiele; o pięknym czterowierszu. Istnieją dwie jego redakcje. W pierwszej Dionizos śpi, w drugiej jest spity winem. Bogumiła Juzyszyn – Banaś zacytowała w powieści „Dziennik wyjścia” pierwszą wersję.

„Dokąd płynie Dionizos przez morze czerwone jak wino
ku jakim wyspom wędruje pod żaglem winorośli
śpi i nic nie wie więc my także nie wiemy
dokąd płynie z prądami bukowa łódź lotna”

Wiersz pojawia się w połowie powieści i w zakończeniu. Pełni rolę klucza.
Czy trzeba znać bogatą eseistykę na temat czterowiersza o podróżującym Dionizosie by zrozumieć fakt posłużenia się herbertowską metaforą w „Dzienniku…” Ocena należy do czytelnika. Warto jednak posłużenie to zauważyć, bo jest to gest w pewien sposób odważny.

Bohaterka „Dziennika wyjścia” - a jest to powieść, jak najbardziej współczesna, w której pobrzmiewają odgłosy wszystkich aktualnych trendów myślowych, jak chociażby próby kreowania alternatywnej rzeczywistości, hybrydyzacja i sztuczna inteligencja, ewolucja wiary, a nawet kwantowe splątanie – cytuje Herberta w ważnej ze swoim partnerem rozmowie, przypisując niepoślednią rolę literaturze, w odkrywaniu tajemnicy wszechświata.
W języku poezji widzi nadzieję podobnie, jak wszyscy, choćby nauka, którzy nad tym odkryciem dla ludzkości pracują.

Warto na to zwrócić uwagę w czasie lektury powieści, bo nieczęsto taką figurę stosują autorzy. Z czytelniczego odbioru, recenzji, notek, ogólnie rzecz ujmując z reakcji polskiego rynku książek wynika, że warto było taki zabieg zastosować.

Przetworzony motyw łodzi i całego kosmosu z nią skojarzeń, pojawia się też w ciekawie zaprojektowanej przez Krzysztofa Rychtera i wiele o treści „Dziennika…” mówiącej okładce. Graficzna praca zaciekawia i czeka by po zakończeniu lektury, obecnym w niej refleksjom oddać się ponownie.


skopiowiane Ivon Melancholy

Jako, że nie można linkować.








Dziennik wyjścia
Dziennik wyjścia
Bogumiła Juzyszyn-Banaś
10/10
Liliana Mada, młoda utalentowana pisarka, autorka scenariuszy seriali telewizyjnych, pedagog – przyjmuje zaproszenie do prowadzenia letnich warsztatów artystycznych. Przyjeżdża do Staniewa, by tam, w...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

„Dziennik wyjścia”, powieść która ukazała się pod koniec 2023 roku (dokładnie w dniu Świętego Mikołaja), otrzymała już pierwsze opinie i recenzje. Została zauważona, jako proza wymykająca się opisow...

IV
@ivon.melancholy

Czy zdarzyło wam się przeczytać książkę, która totalnie nie potrafiliście wsadzić w ramki gatunkowe? Mnie zdarza się przeczytać taką, która ciężko mi opisać bo jest albo za dobra, albo słabsza i ni...

@lalkabloguje @lalkabloguje

Pozostałe recenzje @pocztamorska

Światło i płomień
Światło i płomień - cenne dzieło z czytelnymi odniesieniami do współczesności, czyli historia się powtarza.

Sytuacja dramatycznie się powtarza. Czas opisany przez Butterwicka i polski czas obecny, w zasadzie mogę napisać, przeraziły mnie przewidywalnością. Najbardziej, na wyob...

Recenzja książki Światło i płomień
Nikczemność i honor. Stan wojenny w stu odsłonach.
Nowa książka Białego Kruka o stanie wojennym.

By trafnie umieścić krakowskie Wydawnictwo Biały Kruk, czyli polskie wydawnictwo książkowe, założone w 1996 roku przez Leszka Sosnowskiego, jak zwięźle podaje Wikipedia,...

Recenzja książki Nikczemność i honor. Stan wojenny w stu odsłonach.

Nowe recenzje

Wszystkie twoje winy
Głębia emocji, ktora zapiera dech w piersi.
@Mania.ksiaz...:

„Wszystkie Twoje winy” to powieść, która zapiera dech w piersiach swoją głębią emocji i niezapomnianymi momentami. Auto...

Recenzja książki Wszystkie twoje winy
Co wyszeptał nam deszcz
czego nie wyszeptał nam deszcz
@aga.misiak3:

Naprawdę lubię Asię Balicką, liczyłam więc na dobrą aczkolwiek łapiącą za serce książkę, jednak niestety się zawiodłam ...

Recenzja książki Co wyszeptał nam deszcz
Stowarzyszenie Srok. Jedna to smutek...
Druga część lepsza!
@miguelrafael:

Do recenzji otrzymałem od razu całość dylogii "Stowarzyszenie Srok" - "One for sorrow" i "Two for joy". Jako że serię p...

Recenzja książki Stowarzyszenie Srok. Jedna to smutek...
© 2007 - 2024 nakanapie.pl