„Oniryczna powieść szkatułkowa, która oprowadzi cię po Tokio, jakie rzadko kto ma okazję oglądać” tyle mi wystarczyło, bym przepadła w swojej chęci sięgnięcia po powieść „Dobranoc Tokio” autorstwa Atsuhiro Yoshida. Sam autor w Polsce debiutuje, ale na swoim koncie ma już 40 książek i jak pisze gazeta The Japan Times: „Jest także innowacyjnym projektantem książek i członkiem kreatywnego duetu projektowego wraz ze swoją żoną, Hiromi, w ramach ich firmy Craft-Ebbing & Co. W 1994 roku para wkroczyła na japońską scenę literacką z wystawą sztuki prezentującą ręcznie wykonane okładki fikcyjnych książek, przyciągając uwagę swoimi niekonwencjonalnymi projektami i prowokującymi do myślenia tytułami”.
#recenzja
Pierwsza w nocy.
Kierowca taksówki Matsui.
Tokio.
To łączy bohaterów powieści „Dobranoc Tokio”.
Powieść drogi i o drodze do siebie, do świata, do ludzi. Każda z postaci czegoś pragnie i szuka… bliskości, rozmowy, drugiego człowieka. Kontakt z drugą osobą jest zbawienny, szczególnie w nocy, wtedy, kiedy z różnych otchłani naszego umysłu budzą się i wychodzą nasze cienie i lęki. Miejsca, do których trafiają bohaterowie są na swój sposób magiczne. Zapach baśniowości czuję na plecach w magazynie rekwizytów, taksówce, restauracji „Cztery nogi”, sklepie ze starociami, dormitorium i na ulicach Tokio.
W swoich podróżach każdy z nich odkrywał siebie i swoje tęsknoty schowane gdzieś głęboko.
Mitsuki dzięki swojej pracy inspicjentki rekwizytów odkrywa „tamtą dziecięcą fascynację”.
Kanako, pracownica telefonu zaufania zauważa, że: „to całkowicie naturalne, że ktoś, kto siedzi samotnie w swoim pokoju w środku nocy, potrzebuje po prostu porozmawiać” oraz: „kiedy ludzie dorastają, nie można ich wiecznie trzymać za rękę”.
Pan Matsui: „Nie ma znaczenia, czy jestem żonaty, czy nie. Jeżeli chodzi o podejmowanie decyzji, nie tylko w sprawie ślubu, zawsze nam się wydaje, że jeszcze mamy na to czas”… czy na pewno go mamy?
Detektyw Shuro: „Iluzja definicji jest sztuką podstępu, a prawda zawsze leży ukryta pod warstwami złożonych, przemyślnie zastosowanych trików”.
Ayano, jedna z właścicielek restauracji „Cztery nogi”: „ludzie to niestałe istoty, a więzi są kruche, dlatego nie należy zbyt wiele oczekiwać. (…) aby przetrwać w tym mieście, trzeba umieć z czegoś zrezygnować”.
Pan Ibaragi, właściciel sklepu ze starociami, według którego: „przedmioty wykonane przez człowieka gdy się zepsuły, zyskiwały nowe życie”. Miał taką teorię: rzeczy zrobione w jakimś celu – szczególnie te zrobione przez człowieka jako „narzędzia” - gdy się zepsuły, nie musiały już dłużej pracować dla ludzi i wreszcie zyskiwały wolność”.
Morrizumi: „Jednak są takie przedmioty, z którymi nie możemy się rozstać, choć czasami nie wiemy dlaczego”.
Atsuhiro Yoshida uwiódł mnie swoim pomysłem i stylem. Zaczarował. Tokio - miasto tętniące życiem pokazał na granicy jawy i snu metaforycznie zestawiając z nami, ludźmi. Niektórzy z nas żyją jakby w oderwaniu od siebie, „na autopilocie” a nie w pełnej świadomości, choć jesteśmy żywi. I dopiero moment spotkania drugiego człowieka, rozmowy a później i relacji uruchamia refleksyjność i dostrzegają, że to, czego szukają jest w nich i w innych, na wyciągnięcie ręki. Życze każdemu przebudzenia ;)
Za egzemplarz do recenzji tej przecudownej powieści dziękuje Wydawnictwu Kirin.