"Liliana" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Katarzyny Kasmat-Łyskaniuk i już teraz wiem, że zdecydowanie nie ostatnie! Na półeczce czeka jeszcze "Jesteś tylko zleceniem" i już nie mogę doczekać się aż po nią w końcu sięgnę. Autorka urzekła mnie tą historią na wielu płaszczyznach, przez co choć jestem już długo po zakończeniu lektury, ja wciąż odczuwam wszystkie te emocje, które towarzyszy mi podczas czytania! Już na samym wstępie samo to, że w historii mamy "tańcujących panów" wzbudziło moje zaciekawienie - no bo nie oszukujmy się, zdecydowanie takich smaczków mało jest w literaturze kobiecej 😜 (chyba, że ja nie miałam tyle szczęścia i trafiałam na zupełnie inne rzeczy). Po drugie, lubię książki, w których przewija się przemoc - oczywiście nie żeby mnie to bawiło albo coś, ale takie książki wywołują ogrom różnych emocji. A jeśli chodzi o książki, to dla mnie muszą być w nich emocje! - wtedy zdecydowanie dłużej przeżywa się daną historię - nie mam racji? 😉 I w końcu sam sposób przedstawienia całej historii - o raju... łzy, zaskoczenie, zdumienie, przerażenie, napady gorąca i śmiech - wszystko co powinno tu być....Ale od początku!
Lilianna Braun to kobieta, której życie nie należy do udanych. No...w sumie miało być pięknie i kolorowo, bowiem zanim wyszła za Camerona, myślała, że nie mogłaby być szczęśliwsza z nikim innym, jak z nim. Ale po ślubie wszystko zaczęło się zmieniać.Cameron z księcia z bajki, zamienił się w damskiego boksera. Liliana każdego dnia żyła w strachu, bała się popełnić najmniejszy błąd, który by rozwścieczył jej męża, bo doskonale wiedziała, że kara będzie dla niej dotkliwa. Czarę goryczy przelała kolacja, na której kobieta zachowywała się grzecznie i można by powiedzieć, że wszystko było w jak najlepszym porządku. Ale nie da Camerona, który po powrocie do domu stwierdził, że jego żona flirtowała z gospodarzem i przez to zrujnowała wszystko na co od wielu lat pracował. Oskarżenia, przezwiska i do tego alkohol, doprowadziły do rękoczynów. Było bardzo blisko tragedii... Na szczęście jakimś cudem Lilianie udało się uciec. Kobieta zawędrowała do Miami, ale bez grosza przy duszy i żadnego bagażu, nie wiedziała co ma dalej ze sobą począć. Los postawił na jej drodze przyjazną staruszkę, która wracała do swojego klubu wraz z czterema wielkimi "mięśniakami". Początkowa konsternacja i chęć ucieczki na szczęście zostały ujarzmione przez ciepłe słowa właścicielki, która zaoferowała dziewczynie pokój, na którego wynajem będzie musiała sobie zapracować. Klub, do którego została zaprowadzona, okazał się klubem nocnym, w którym o dziwo występowali towarzyszący właścicielce mężczyźni... Zadaniem Liliany będzie obsługa przychodzącej klienteli, dzięki czemu dziewczyna będzie mogła rozpocząć życie na nowo...ale czy będzie jej to dane, skoro przeszłość zawsze wraca w najmniej oczekiwanym momencie?
Czytając słowo od autorki na początku książki, nastawiłam się, ze to będzie coś naprawdę dobrego. Początki historii mnie zmroziły, sama czułam przerażenie w momencie gdy Lila wracała z tej kolacji. W głowie miałam - oho, zaraz się pewnie zacznę rednex. No i się nie pomyliłam. Autorka rozpoczęła historie dość mocno, przez co byłam coraz bardziej ciekawa tego, jak to wszystko się dalej potoczy. Tak jak wspomniałam na początku, wprowadzenie męskich striptizerów to naprawdę ciekawy zabieg. Każdy z nich jest zupełnie inny, każdy ma swoje wady i zalety i nie sposób ich nie polubić. Już szczerze, mniejszą sympatię wzbudziły we mnie współpracownice Liliany, a szczególnie jedna "larwa", która już od momentu pojawienia się, wywoływała we mnie uczucie gniewu i chęć mordu 😅 Jeśli chodzi o przedstawienie przemocy - tej psychicznej, czy fizycznej, autorka wyważyła wszystko idealnie, przez co ani nie czuło się tu przytłoczenia wydarzeniami, ani też nie było ich tu mało. Co więcej, wprowadzenie elementu tajemnicy i niepewności, poprzez wprowadzenie znajdowanych podarunków skutecznie wzbudzało moją podejrzliwość. Jeśli chodzi o relację Lilianny z męskimi bohaterami, ogromnie podobały mi się ich dialogi, bowiem ich bezpośredniość, szczerość i wieczny optymizm, w porównaniu ze skrytą i bojaźliwa Lilą, idealnie się uzupełniały. Mamy tu też momenty humorystyczne, co skuteczne rozluźniało napiętą atmosferę, przy niektórych wydarzeniach. Styl pisania autorki jest niezwykle przyjemny i tę historię dosłownie się pochłania. Nawet pomimo tego, że momentami jest pełna bólu, niepewności i dosłownej walki o życie. Mamy tu fajnie rozbudowany wątek "powrotu do życia", główna bohaterka małymi kroczkami próbuje wrócić do rzeczywistości i nie zawsze idzie jej to tak jakby chciała, ale pomimo wszystko próbuje - oczywiście ma też wsparcie we właścicielce Spearmint, co również zostało bardzo fajne przedstawione. Występy striptizerów na scenie, też były niczego sobie 😈 ahhh, aż sama bym się wybrała na taki "spektakl" 😏😈
Podsumowując, w samej książce mamy wątek przemocy psychicznej i fizycznej, walkę o samą siebie, rozpoczynanie życia od zera oraz trudy zagłuszenia strachu i obawy o swoje życie, próby ponownego zaufania nie zawsze kończące się dobrze oraz wspaniałą pomoc od drugiego człowieka, który tak po prawdzie wcale nie musiał wyciągać pomocnej dłoni do zupełnie nieznajomej osoby! Autorka stworzyła świetną historię, do której wprowadziła tak niesamowite charaktery, że nie sposób się nie rozmarzyć. "Liliana" jest fenomenalnym początkiem serii, na której kontynuację, mam nadzieje, że nie będzie trzeba długo czekać. Ta książka Was pochłonie i wierzcie mi, nie będziecie chcieli jej odłożyć nawet na chwile! Polecam serdecznie!