Ginger recenzja

Ginger na co dzień tańczy w nocnym klubie. Nie istnieje dla niej żaden inny świat. Nie wie kim naprawdę jest i kim są jej rodzice. I choć bardzo chciałaby się tego dowiedzieć, nie może tego zrobić, ponieważ jest cały czas pilnowana przez szefa. Pewnego dnia do klubu przychodzi bogaty i przystojny Santiago. Od razu Ginger wpada mu w oko. Od tego momentu jego myśli nieustannie krążą wokół dziewczyny. Niespodziewanie ich losy łączą się i choć Santiago ma narzeczoną postanawia pomóc młodej tancerce. Czy Ginger odkryje prawdę o sobie? Czy jej relacja z Santiago pozwoli jej zaznać trochę szczęścia?

To było moje pierwsze spotkanie z autorką, lecz na pewno nie ostatnie. "Ginger" być może nie jest idealną historią, ale wyczuwam w niej potencjał. Dużym plusem jest okładka. Bardzo mi się podoba. Miałam nadzieję, że treść będzie równie ciekawa. Okazało się, że jest tam kilka minusów, ale ogólnie rzecz biorąc oceniam ją pozytywnie. Początek bardzo intrygujący. Ginger znajduje się w trudnej sytuacji. Nie ma pojęcia kim jest ani skąd się wzięła. Kiedy poznała Santiago wiedziałam, że będzie się działo, choć przyznam szczerze, że jak dla mnie, to wszystko działo się zbyt szybko. Na dodatek ich relacja była tak cukierkowa, że chwilami mnie to denerwowało. Na szczęście autorka przełamała to bardzo poważnymi i trudnymi wydarzeniami, których się nie spodziewałam, a dzięki którym ta historia nabrała zupełnie innego charakteru. Ginger, to zagubiona owieczka. Wiele w życiu przeszła, ale dzięki wsparciu najbliższych stara się pokonać dręczące ją demony. Santiago, to pewny siebie, kochający i czuły mężczyzna, który mimo przeciwności losu nie poddaje się i walczy o swoje szczęście. Tych dwoje stanowi parę, może nie doskonałą, ale razem są w stanie przetrwać bardzo dużo. To jednak nie oznacza, że przetrwają wszystko... Pochłonęłam tę książkę w kilka godzin. Jest krótka, czyta się ją przyjemnie i na pewno będę chciała zapoznać się z kolejną częścią. Mam również w planach przeczytać inne książki autorki.