Ilu z nas kiedykolwiek pomyślało, jak wyglądałby świat bez dorosłych? Ile razy pragnęliśmy, aby oni wreszcie “zniknęli”? W naszej wyobraźni wiązało się to z samymi plusami - brak kontroli, brak zakazów, brak szlabanów. Jednak wszystko ma wady i zalety... Cykl “Gone. Zniknęli.” autorstwa Michaela Granta pokazuje, jak groźne i niebezpieczne może być życie bez dorosłych. W szkole w Perdido Beach normalnie trwają lekcje. Uczniowie ze znużeniem słuchają historyka opowiadającego o wojnie secesyjnej. Nagle nauczyciel zniknął. Zrobił “puff”. Okazuje się, że w całym budynku nie ma ani jednego pedagoga, a także części uczniów. Wszyscy, którzy skończyli piętnaście lat, rozpłynęli się w powietrzu. “Puff” i ich nie ma. Początkowo perspektywa “wolności” jest kusząca. Koniec szkoły. Gry video przez cały dzień. Pizza, popcorn i słodycze nocą. Czy można chcieć czegoś więcej? Taki stan rzeczy z pewnością cieszy, ale też wzbudza strach w najmłodszych. Mimo, że dzieci nie zawsze są posłuszne, to w chwili niebezpieczeństwa pragną “do mamy”. Nie mówiąc już o tym, że w świecie bez dorosłych nie ma policjantów, lekarzy, strażaków... Ale dzieci o tym nie myślą. Są przekonane, że ich rodzice niedługo wrócą, że świat znowu będzie normalny. Część z nich z nadzieją i strachem oczekuje powrotu rodziców, a część korzysta z upragnionych chwil wolności, opychając się słodyczami zabranymi z niestrzeżonych już sklepów. Z czasem dzieci zaczynają się coraz bardziej bać. Gromadzą się na placu i obsypują pytaniami starszego kolegę, Sama Temple. Myślą, że on może coś zrobić. Przecież to Sam Autobus, chłopak, który w czasie wycieczki szkolnej uratował wiele osób siadając za kierownicą, kiedy prowadzący pojazd dostał ataku serca. Dzieciaki są przekonane, że Sam coś zrobi. Jednak on jest bezradny, jak wszyscy, znajdujący się w Perdido Beach. Jedyne, co go wyróżnia spośród innych, to jego wiek - niedługo skończy piętnaście lat - oraz dziwna zdolność, którą posiada - wystrzeliwanie z dłoni śmiercionośnych płomieni. Ale czy to wystarczy, żeby zapanować nad sytuacją? Sam wraz z przyjaciółmi postanawia sprawdzić, czy w okolicach także nie ma dorosłych. Przecież to niemożliwe, żeby na świecie zostały same dzieci i nastolatkowie. Grupa w końcu natrafia na dziwną, przezroczystą barierę. Nie da się przez nią przejść ani jej zniszczyć. Mur zatacza koło wokół Perdido Beach i okolic. Nie ma w nim żadnej szczeliny, czegoś, co mogłoby być drzwiami. Teren, na którym dzieci próbują funkcjonować bez dorosłych, jest pod kopułą. Nikt nie wie, jak się wydostać. Wszyscy zadają sobie te same pytania: co jest za barierą? Czy tam ludzie żyją “normalnie”? Gdzie się podziali dorośli i starsza młodzież? Ile to jeszcze będzie trwało? Niestety, nikt nie umie odpowiedzieć na te pytania. Niemowlęta, małe dzieci i uczniowie muszą nauczyć się żyć w świecie bez dorosłych. W Ekstremalnym Terytorium Alei Promieniotwórczej. W ETAPIE. Sam myśli, że jest dziwolągiem. Próbuje powiązać swoją dziwną zdolność z otaczającą go rzeczywistością. Coś albo ktoś sprawił, że dorośli zniknęli. Czy ta sama osoba nadała mu moc? Z czasem w Perdido Beach coraz więcej dzieciaków zaczyna dysponować mocami. Także zwierzęta nie wyglądają już tak, jak pokazują książki. Bo czy w jakimkolwiek podręczniku przedstawiano latające grzechotniki, mewy ze szponami jastrzębia lub gadające kojoty? “Gone. Zniknęli. Faza pierwsza: Niepokój” to wspaniała książka fantasy o wyjątkowej fabule. Postacie wykreowane przez Michaela Granta nie są szablonowe, a dialogi między nimi zabawne. Utwór wciąga i z każdą przeczytaną stroną zaskakuje czymś zupełnie nowym. Polecam ją każdemu, kto kiedykolwiek zastanawiał się, jak wyglądałoby życie bez dorosłych.