W serii "Poza czasem" pojawiły się już takie perełki jak Trylogia Czasu i "Cienie na Księżycu". Szybko zostały ciepło przyjęte przez czytelników w każdym wieku i zyskały szerokie grono fanów. Literacki EGMONT, wietrząc - moim zdaniem nieuchronny - sukces serii, postanowił wydać kolejną książkę o podróżach w czasie. Tym samym do tego zacnego grona już za dwa dni - a więc 28 listopada - dołączy "Gorączka" od Dee Shulman.
Czy tak pięknie wydana książka może być kiepsko napisana? Powiem tak: może nie kiepsko, lecz typowo i bez większych fajerwerków. Jednak w moim przypadku "Gorączka" nie dość, że cieszyła moje oczy przepiękną okładką, to jeszcze idealnie wpasowała się w moje - być może niezbyt wybredne - czytelnicze gusta. Choć nie wniosła nic nowego do gatunku, to i tak mi się podobała - zarówno pod względem fabuły (pominąwszy mnogość wątków), jak i wyraźnie zarysowanych bohaterów, których z miejsca polubiłam.
Abyście z góry nie uznali "Gorączki" za całkiem nieoryginalny twór, od razu podkreślę, że tak nie jest. Nie wydaje mi się, by gladiatorzy jakoś szczególnie często podróżowali w czasie, żeby odkryć prawdę o wirusie zabijającym ludzi już od I wieku n.e. Także nie nastawiajcie się anty już na wstępie, bo i w tej książce można znaleźć coś ciekawego i na swój sposób oryginalnego.
Główną bohaterką powieści jest Ewa Koretsky - genialna dziewczyna, a zarazem niezła hakerka, która po wielu perypetiach z systemem edukacji trafia wreszcie do St. Magdalene's, elitarnej (aż do bólu) szkoły dla geniuszy. Równolegle do jej historii opowiadana jest historia Sethosa, wybitnego gladiatora z czasów, gdy Londyn nazywany był Londinum. Choć żyją w innych światach, łączy ich jedna rzecz: oboje zachorowali na tajemniczego wirusa, umarli, lecz mimo wszystko powstali z martwych i żyją dalej. Seth, który cierpi po stracie ukochanej Liwii bardziej niż po stracie własnego życia, odkrywa sposób, by przenieść się w czasie do miejsca, w którym być może uda mu się znaleźć odpowiedzi na nurtujące go pytania. Gdy trafia na Ewę wśród uczniów St. Magdalene's, doznaje szoku: przecież to Liwia, cała i zdrowa! O co tak naprawdę chodzi? Tego nie wiem i ja, bo to dopiero pierwszy tom, ale już sam wstęp zachęca, by poznać tę historię do samego końca.
Fabułę skonstruowano przyzwoicie, lecz nie da się ukryć, że autorka próbowała upiec zbyt wiele pieczeni na jednym ogniu, ładując do powieści mnóstwo wątków, niekoniecznie aż tak niezbędnych do jej napisania. Przyznaję, że szybko się wciągnęłam, nawet pomimo natłoku wątków, i tak mi już zostało do końca lektury. Podobało mi się to, że autorka zahaczyła o tematykę walk gladiatorów i starożytnego Londinum, lecz zawiodłam się na jej postawie, bo potraktowała temat po macoszemu, zupełnie jakby nie zgłębiła go na tyle, aby powiedzieć coś więcej ponad to, co już przekazała. Natomiast, przyglądając się uważnie podróżom w czasie, to nie da się nie zauważyć absurdalności samego procesu przenoszenia się z epoki do epoki. Nie chcę psuć Wam niespodzianki, więc nie powiem jak właściwie dokonuje się taka podróż. Liczę, że wywoła to u Was uśmiech, bo i ja sama śmiałam się niemalże do rozpuku.
Jedynym naprawdę irytującym mankamentem "Gorączki" nie jest wcale prostolinijny język, przesyt wątków, czy też dziwnie wyglądające podróże w czasie, lecz wręcz kłujące po oczach podobieństwo do "Quo vadis". Gdzieś już czytałam podobną opinię i w sumie poczułam dzięki niej ulgę, bo wcześniej bałam się, że tylko ja myślę o lekturach przy czytaniu "normalnych" książek. Już od samego początku miłość Sethosa i Liwii wyglądała jak żywcem wyjęta z sienkiewiczowskiego majstersztyku miłość Marka Winicjusza i Ligii (bohaterki nawet imię mają bardzo podobne!). Zmieniła się tylko oprawa. Nie mam pojęcia skąd to się wzięło, bo mało prawdopodobnym jest, aby Dee Shulman miała się wzorować na naszym Nobliście, niemniej jednak nam - Polakom - bez wątpienia może się to kojarzyć. I nie wiem, czy autorce wychodzi to na dobre.
Tak czy inaczej "Gorączka" to dobra książka. Ratują ją wspaniałe osobowości bohaterów, jak i wirus, którego tajemnicę próbują rozwikłać. Sprzyjają jej również przyjemny język tekstu oraz całkiem znośna fabuła. Książka posiada kilka mankamentów, więc lojalnie wszystkich o tym informuję, jednak przestrzegam: nie świadczą one o tym, że książki niewarto przeczytać. Bo warto. Naprawdę! "Gorączka" nigdy nie będzie Trylogią Czasu i tego miejmy świadomość, ale jako przyjemny przerywnik między jedną książką a drugą spisze się znakomicie. I jako ten przerywnik "Gorączkę Wam polecam.
Ocena: 4,5/6