Kate Morton to australijska pisarka ciesząca się uznaniem również poza granicami swojego kraju. Urodzona jako najstarsza z trzech sióstr, wraz z rodziną przenosiła się wiele razy zanim zdecydowali się zamieszkać na Tamborine Mountain. To właśnie tam spędziła zresztą większość swojego dzieciństwa. Kate Morton od dziecka uwielbiała czytać, a do jej ulubionych autorek zalicza się m.in. Enid Blyton. Jej debiutancka powieść - "Dom w Riverton" ukazała się w 2007 roku i zyskała sporą popularność wśród czytelników. "Milczący zamek" to najnowsza książka australijskiej autorki.
Gdyby nie pomyłka, być może prawda nigdy nie ujrzałaby światła dziennego. Człowiek z Błota wciąż byłby jedynie legendarną postacią z książek dla dzieci. Milderhust stanowiłby tylko jeden z wielu popadających w ruinę zamków. A Juniper Blythe stałaby się po prostu kolejną obłąkaną kobietą, której fikcja przesłania rzeczywistość. Tyle, że los chciał inaczej. Na skutek splotu zbiegów okoliczności do rąk matki młodej redaktorki - Edith Burchill trafia zaginiony przed laty list. Edith nie zna jego treści, zaskoczona siłą jego słów postanawia jednak poznać przeszłość swojej rodzicielki. Wkrótce dowiaduje się, że jej matka w trakcie wojny została ewakuowana z Londynu i półtora roku życia spędziła w zamku Milderhust - siedzibie sławnego pisarza, Raymonda Blythe'a, gdzie wciąż mieszkają trzy jego córki. Edith wyjeżdża do Milderhust by znaleźć odpowiedź na nękające ją pytania. Powoli zagłębia się w historie, której zakończenie stało sie przyczyną nieszczęścia wielu ludzi. Najstarsza z córek Blythe'a - Percy odsłania przed Edith wszystkie tajemnice zamku.
Czasami stare mury posiadają zadziwiającą umiejętność otwierania ludziom wszystkich zmysłów na prawdę. Wystarczy tylko zamknąć oczy i wsłuchać się w ich głos, a one w zamian wynagrodzą cię najbardziej zaskakującymi i najpiękniejszymi historiami. Mury Milderhurst przenoszą swoich "gości" aż do 1939 roku. To właśnie wówczas rozpoczyna się opowieść o nieśmiertelnej miłości, która stała się przyczyną obłąkania. To właśnie wówczas Raymond Bltyhe przekonał się, że podjął najgorszą z możliwych decyzji powołując do życia Człowieka z Bagien. Stare mury opowiedzą Ci swoją historię. Nawet wówczas jeśli wolałbyś nigdy jej nie usłyszeć. Historię pełną bólu, poświęcenia, ale i najpiękniejszego na świecie rodzaju miłości - miłości, która łączy niewidzialną nicią rodzeństwo...
Kate Morton przejawia zadziwiający talent porywania czytelników do wykreowanego przez siebie świata, o czym miałam już przyjemność się przekonać w trakcie lektury "Domu w Riverton". Mimo iż ową pozycję czytałam już dawno, losy bohaterów długo jeszcze skrywały się w zakamarkach mojej pamięci. Kiedy więc otrzymałam możliwość zrecenzowania najnowszej pozycji pani Morton wprost nie posiadałam się ze szczęścia. Fascynująca, pełna napięcia fabuła, zawiłe wątki między bohaterami i teraźniejszość powiązana z przeszłością cienkimi nićmi nierozwiązanych tajemnic były dokładnie tym czego potrzebowałam.
Bohaterowie wykreowani przez panią Kate Morton zaskarbili sobie moją sympatię przede wszystkim swoją różnorodnością. Nie sposób doszukać się w "Milczącym zamku" dwóch zbliżonych charakterów. Każda postać, która została stworzona przez Kate Morton jest inna i tak skomplikowana, że doprawdy trudno ją zaszufladkować pod kategorią "dobra" lub "zła". To właśnie owa nieprzewidywalność sprawia, że książkę australijskiej autorki czyta się z zapartym tchem i wypiekami na twarzy. Losy bohaterów i ich starannie skrywane tajemnice pochłonęły mnie do tego stopnia, że nawet już po skończeniu lektury nie mogłam odżałować faktu, iż nie było mi dane przeczytać "Milczącego zamku" w całości, bez konieczności odkładania go na bok w chwilach gdy było to konieczne.
Kate Morton zachwyciła mnie swoim pomysłem zróżnicowania narracji. Widać, że w przeciwieństwie do wielu swoich "kolegów po fachu", autorka czuje się dobrze zarówno w narracji pierwszo jak i trzecioosobowej. Atutem powieści pozostaje również fakt, że fabuła "Milczącego zamku" wbrew pozorom nie pędzi z zawrotną szybkością. Opowieść, którą nam przedstawia, snuje się powoli, z charakterystycznym dla autorki wdziękiem, łączy teraźniejszość z przeszłością. Wspomniane przeze mnie wyżej zróżnicowanie w narracji, pozwala nam dodatkowo poznać historię Milderhust z różnego punktu widzenia - Edith, Meredith, Juniper, Thomasa, Saffy czy choćby Percy.
Muszę przyznać, ze jako pasjonatka tajemnic wszelakiego rodzaju wiele czasu spędziłam rozważając możliwe scenariusze. W swoich rozważaniach posunęłam się naprawdę daleko, posądzając o dokonanie zbrodni postaci doprawdy absurdalne. Nawet przez krótką chwilę nie przeszło mi jednak przez głowę prawidłowe rozwiązanie. Finał historii do ostatniego zdania pozostał dla mnie nierozwiązaną tajemnicą.
"Milczący zamek" miał naprawdę wysoko postawioną poprzeczkę, której, ku mojemu ogólnemu zaskoczeniu i radości, udało się jednak sprostać. Lektura najnowszej powieści Kate Morton stanowiła dla mnie czystą przyjemność i z pewnością jeszcze nie raz zanurzę się w fascynujący świat bohaterów, gdyż czuję się wręcz zawiedziona, że to już koniec. "Milczący zamek" powinien sprostać oczekiwania każdego książkoholika, nawet tego bardziej wymagającego, zawiera bowiem wszystko co najlepsze.