I wtedy to się stało recenzja

I wtedy, gdy wszystko jest nazbyt idealne

Autor: @Asamitt ·3 minuty
2019-11-16
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Dramatyczna historia kochających się ludzi rozdzielonych przez nagły wypadek winna być przeżyciem wstrząsającym dla odbiorcy. Niestety, dla mnie była ciągnącą się ponad miarę, rozwlekle monotonną relacją rozdzieloną pomiędzy Mel a Adama. Najpierw tego egzystującego w świecie jak najbardziej żywych, potem wydawało mi się, że narracja podsuwa nam jego wewnętrzny głos, jako osoby w śpiączce. Ale jak sie okazało to tylko zwodnicze odczucie, co uświadomiła mi autorka w zakończeniu. Wprowadziło to u mnie chaos, bo jak to? nie były to przebłyski świadomości chorej osoby, a tej samej, która za chwilę mówi o własnych emocjach w zupełnie inny dość suchy sposób? To, co odbierałam za najlepsze w książce, stało się mylnym tropem i nie rozumiem jaki był tego cel. Bo przecież nie chęć wprowadzenia w błąd, tak by czytelnik miał nadzieję, że Adam nadal, gdzieś tam jest tym samym człowiekiem. Nie zrozumiałe jest dla mnie wprowadzanie takiej formuły, bo niby skąd Mel mogła wiedzieć, jak na daną sytuacje zareagowałby jej mąż. Opisywanie czyiś odczuć, jakby siedziało się w jego głowie, kiedy dochodzi nawet do przepraszania za to, co on zrobił bądź czego nie zrobił we właściwym momencie ich życia to niedorzeczność. Mogli się rozumieć doskonale, ale nikt nie zna myśli drugiego człowieka do tego stopnia, by wizualizować sobie jego marzenia i potrzeby w ekstremalnych chwilach.
 
 Para od początku jest przedstawiona tak idealnie, że jedyne co kładzie się cieniem to czarnowidztwo bohaterki. To jest aż przesadne podkreślanie na każdym kroku, że coś złego musi się przytrafić, bo są tak szczęśliwi. Tak, jak pozytywne myślenie może przyciągnąć do nas dobre zdarzenia, tak ciągłe pesymistyczne wizje ściągają na nas niepowodzenia. Nie wyobrażam sobie być z kimś przez 20 lat i wciąż przebijać się przez negatywne postrzeganie partnera, że jeśli tylko będziemy cieszyć się tym co mamy i to publicznie, to na pewno spotka nas coś złego, co przerwie nasze szczęście. Nie, to już nie jest intuicja. To przyciąganie do siebie fatalnych zdarzeń.
 Zresztą w "I tedy to się zdarzyło" idealni są praktycznie wszyscy. Pomimo popełnianych błędów i zmagania się z pewnymi traumami poszkodowani z łatwością sobie wybaczają. Tu nikt do nikogo nie chowa urazy, chociaż jest kilka drażliwych i wciąż żywych punktów na linii rodzice - córka , a jeszcze więcej komplikacji w relacjach między przyjaciółmi. Jednak nawet, gdy dochodzi do odkrycia kart i stajemy w twarzą w twarz z ujawnionymi kwestiami nie ma wybuchu emocji. Ot, wszystko elegancko wyjaśnione i wybaczone, mimo iz kilkanaście stron wcześniej bohaterki cierpią, przechodzą katusze, ale w sobie, bo w obecności innych, nawet nie potrafią krzyknąć. Albo oni byli na prochach, albo ja jestem tak niestabilna emocjonalnie, bo uważam, iż uczuwałabym przynajmniej potrzebę wykrzyczenia negatywnych odczuć w podobnych sytuacjach. Nie wiem, jak postacie dramatu mogą być tak doskonale nijakie.
 
 Jedynie ostatnia część przemówiła w pewnym stopniu do mnie. To tam następują rozwiązania wszelkich spraw, choć ich kulminacja wcale nie jest odkrywcza, ani specjalnie poruszająca. O dramatach ludzkich trzeba umieć pisać. I to najlepiej tak, żeby zdarzenia fabuły przysłoniły chwilowo naszą rzeczywistość. Wtedy czytanie takich historii ma sens, wpływa na nasze postrzeganie odmiennych życiorysów, być może otwiera na relacje międzyludzkie. A tak bywają jedynie kolejną opowiastką na naszym koncie, której daliśmy się skusić pełni wiary, że to będzie coś, co nas poruszy i otworzy oczy na przeżycia innych.
 
 Czytałam kilka opinii, gdzie zostało podane, iż historia Adama i Melanie jest prawdziwą. Czytajmy ze zrozumieniem, gdyż Linda Green pomysł do swojej książki zaczerpnęła z życia pewnej pary. Jednak, jak sama pisze, tam sytuacja przebiegała zdecydowanie inaczej, a to co ją skłoniło do stworzenia powieści o człowieku w śpiączce zrodziło się na bazie wzruszeń, jakich doświadczyła podczas zetknięcia się z kobietą opiekująca się latami mężem w śpiączce. Pisarka stworzyła własny - i nie bójmy się tego nazwać - lukrowy obraz wydarzeń. To ,że przesłodzony i pozbawiony negatywnych uczuć ze strony praktycznie każdego z bohaterów to jedno. Jednak to, iż pozwala czytelnikowi na obcowanie ze znikomym spektrum odczuć w związku z dramatem ludzkim, to akurat najbardziej irytujące w tej historii, która staje się przez to wyjałowiona.
 Green swoją narracją zabiła we mnie wszelkie odczucia. Przekładałam kolejne strony nie bez wysiłku, łudząc się, że w końcu dosięgnie mnie jakieś wzruszenie. 

Moja ocena:

Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
I wtedy to się stało
I wtedy to się stało
Linda Green
4.8/10
Seria: Leniwa Niedziela

Wzruszająca powieść o miłości wystawionej na ciężką próbę, książka dla fanów „P.S. Kocham Cię” Cecelii Ahern i „Jednego dnia” Davida Nichollsa. Mel Taylor już jako trzynastolatka poznała miłość swojeg...

Komentarze
I wtedy to się stało
I wtedy to się stało
Linda Green
4.8/10
Seria: Leniwa Niedziela
Wzruszająca powieść o miłości wystawionej na ciężką próbę, książka dla fanów „P.S. Kocham Cię” Cecelii Ahern i „Jednego dnia” Davida Nichollsa. Mel Taylor już jako trzynastolatka poznała miłość swojeg...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @Asamitt

Nasza prywatna gra
Rozpocznijmy tę grę!

Po pierwszej przeczytanej książce Autorki wiedziałam, że będę kontynuować tę smakowicie rozpoczętą przygodę, mimo iż lektury Magdaleny Zimniak nie należą do lekkich, ban...

Recenzja książki Nasza prywatna gra
Śmiertelni nieśmiertelni
Depresja ustępuje wraz z prawidłową diagnozą

"Śmiertelni nieśmiertelni" to wyjątkowa pozycja zarówno pod kątem ujęcia tematu przewodniego jakim jest choroba nowotworowa, a też z uwagi na konstrukcję. Formalnie przy...

Recenzja książki Śmiertelni nieśmiertelni

Nowe recenzje

Gdy nadejdzie dzień
"Gdy nadejdzie dzień", Gabrielle Meyer
@kasienkaj7:

"Małżeństwo to instytucja stworzona po to, by budować sojusze, które przyniosą korzyści jak największej liczbie osób. ...

Recenzja książki Gdy nadejdzie dzień
Zgadnij, kim jestem
Zgadnij kim jestem
@Malwi:

"Zgadnij, kim jestem" Kamili Cudnik to książka, która przyciągnęła moją uwagę nietuzinkową fabułą i zaskakującymi zwrot...

Recenzja książki Zgadnij, kim jestem
Za duży na bajki 2
Prawda zamiast bajki
@filmiks:

Życie to nie bajka, ani gra komputerowa. Nie ma w nim prostego podziału na "dobrych" i "złych", schematów i scenariuszy...

Recenzja książki Za duży na bajki 2
© 2007 - 2024 nakanapie.pl