„A teraz, kiedy znalazłem się tutaj, pojmuję, że to brzydota czyni piękne rzeczy pięknymi.”*
Żyjemy z dnia na dzień, nie będąc nawet świadomym tego, że świat, który tak dobrze znamy w każdej chwili może zmienić się nie do poznania. Wystarczy jeden wybuch by planeta, na której żyjemy oraz ludzie, których znamy, a nawet my sami, tak naprawdę to wszystko się zmieniło. Ogrom tego zjawiska zapewne byłby straszny i nie do opisania, ludzie staną się zmutowanymi istotami, znikną miasta, a każdy kolejny dzień będzie walką o przetrwanie.
Pressia Belze wraz z dziadkiem żyje w świecie po Wybuchu, który sprawił, że wszystko zostało zniszczone, a ludzie zostali zeszpeceni przez rzeczy lub coś innego będącego akurat obok nich w trakcie trwania tego masakrycznego zdarzenia. Od tamtej chwili ten kto przeżył był zdeformowany, a w jego ciało były topione przeróżne rzeczy (metal, wiatraczki, zabawki, szkło), a nawet inni ludzie. Muszą walczyć o przetrwanie nie tylko między sobą, ale i z innymi zmutowanymi istotami, które łakną ludzkiego ciała i krwi. Jednak nie wszystkich dosięgnęło to okropieństwo, istnieje bowiem Kopuła, w której część ludzi uniknęła konsekwencji wybuchu i są nadal „normalni”. Tym spoza Kopuły nasuwa się pytanie czemu nie wszystkim było dane schronić się w takim miejscu i na jakich zasadach wybierano jej obecnych mieszkańców. Okazuje się, że nie jest tam jednak tak idealnie jak się wydaje, a wszystko co się wydarzyło nie jest ostatecznie zakończone. Ktoś chce by Pressia spotkała Partridge, Czystego, który z pewnych powodów uciekł z tego na pozór idealnego miejsca. Co może łączyć tych dwoje i czemu komuś zależy na tym by się odnaleźli i zaczęli ze sobą współpracować?
Futurystyczna wizja świata stała się dość popularnym tematem w świecie literatury, autorzy co rusz prześcigają się w różnych wizjach świata za kilkaset lat lub teraz po jakimś wydarzeniu. Każda jest inna i porażająca, ale nie każda potrafi wywołać zarazem fascynację, niedowierzanie i… ciarki strachu, bo przecież całkiem możliwe, że może okazać się to prawdą. Miałam przyjemność czytać kilka książek z tego gatunku i za każdym razem byłam zaskakiwana, czy i w przypadku „Nowej Ziemi” będzie tak samo?
Jedno jest pewne. Julianna Baggott ma niesamowitą wyobraźnię, dzięki której stworzyła książkę, o której nie da się zapomnieć. Świat przez nią przedstawiony jest okrutny, drastyczny, masakryczny i nie do opisania komuś kto nie przeczyta tej powieści. Następstwa jakie zaszły po wybuchu zostały opisany z najmniejszymi szczegółami, przez co obrazy stające przed oczami mogą być naprawdę nie miłe i nie do przyjęcia. Ta amerykańska powieściopisarka nie bawi się w ubarwianie, przedstawia wszystko bez upiększania, a do tego rzuca czytelnika od razu na głęboką wodę. Wszystkie miejsca i wydarzenia oraz ludzi i przeróżne istoty opisała w sposób rzetelny, poświęcając im należytą ilość czasu. Stworzyła historię, która jest przemyślana od początku do końca, jej fabuła jest rzetelnie nakreślona, akcja nie zgrzyta, a bohaterowie poprzez kontrast między nimi ciekawią. Nie ma w niej miejsca na litość czy jakieś odstępstwa od reguł. Ten świat jest brutalny, jeśli ktoś ginie nie zawsze jest czas na rozpacz i pożegnanie. Trzeba być w nim twardym, czasem ustąpić, a jeśli z czymś walczysz być gotowym na utratę wszystkiego co cenne. Co ważniejsze dzięki tej publikacji można zacząć sobie uświadamiać dokąd my zmierzamy swoim postępowaniem, nie dbając o otaczający nas świat.
Muszę przyznać, że mam mieszane uczucia względem tej pozycji. Bo z jednej strony bardzo mi się podobała pod względem pomysłu oraz wykonania, ale z drugiej, wizja takiego świata wywołała we mnie jakąś taką, trudną do zrozumienia nerwowość. Wiem, to tylko książka, fikcja literacka, ale jakże ona działa na wyobraźnię. Jak żywe stawały mi przed oczami obrazy ludzi zdeformowanych, jakiś trudnych do opisania istot czy roślin. I choć początkowo trudno było mi się wgryźć w tekst, a czytane szło mozolnie, z każdą kolejną stroną było coraz lepiej. Przyzwyczajałam się do tego co spotykam na kartkach i choć trudno było mi ogarnąć wszystko zżywałam się z bohaterami coraz bardziej. Z prawdziwą ciekawością śledziłam poczynania bohaterów i po trochu żyłam ich wzlotami lub upadkami. Beggott umiejętnie zagrała moimi uczuciami, a do ego bardzo mile zaskoczyła. Nie zdradzę jednak wam wszystkiego. Powiem tylko, że chodzi o wątek romansowy, który i w tym okrutnym, pozbawionym nadziei świecie miał rację bytu. W książce znalazłam wszystko co cenię w takich powieściach. Jest dobrze nakreślona fabuła, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji, są szczegółowe opisy i są również dobrze nakreślone sylwetki bohaterów.
Reasumując, „Nowa Ziemia” jest początkiem dobrze zapowiadającej się trylogii, która przypadnie do gustu wielu czytelników, a już na pewno tym lubiącym futurystyczne powieści. Ta powieść jest o przetrwaniu, niesprawiedliwości i o wiele więcej. Nie jest pozycja łatwa, ale została napisana stosunkowo łatwym w odbiorze językiem. Julianna Baggott wykorzystała pomysł w pełni i śmiem twierdzić, że to dopiero początek. Z ogromną przyjemnością dowiem się co tam jeszcze siedzi w jej głowie, a tym czasem polecam tę publikację.
*str. 151