Tytuł tej książki skojarzył mi się nieco z serią filmów fantastycznych z gatunku space opera. Muszę przyznać, że w pierwszej chwili byłam tym faktem nieco przerażona, jednak z biegiem czasu, rozsądek wziął górę i doszłam do wniosku, że co ma być to będzie, a nóż widelec zostanę czymś mile zaskoczona. Mój entuzjazm otrzymał wsparcie w postaci pozytywnych opinii na odwiedzanych przeze mnie blogach i wtedy byłam już niemalże pewna, że moje spotkanie z lekturą tej powieści, okaże się dla mnie na naprawdę przyjemne, a być może nawet niezapomniane. Z nastawieniem, rozpoczęłam podróż w nieznane, która okazała się naprawdę przyjemna i nie zapomnę jej do końca swych dni.
Tom Raines to dość nietypowy człowiek, który jest specjalistą w zwyciężaniu w wirtualnych grach komputerowych. Zajęcie to stanowi dla mężczyzny jedyną rozrywkę w jego na pozór nudnym życiu i zrobiłby niemalże wszystko, aby nie musieć tułać się po kolejnych kasynach z ojcem, który nie dość, że jest uzależniony od hazardu, to w dodatku przegrywa w ten sposób ogromne pieniądze. Z biegiem czasu jego umiejętności zostają dostrzeżone przez ludzi, którzy proponują Tomowi członkostwo w elitarnej akademii wojskowej. To właśnie w niej zaznaje prawdziwego życia i jest kimś więcej, niż nic nieznaczącym człowiekiem, który bywa zupełnie niezauważalny przez swoje otoczenie. Jak dalej potoczą się losy mężczyzny? Jak wiele będzie musiał poświęcić, aby zdobyć upragnione szczyty?
"Insygnia" oczarowała mnie swoim jestestwem już po pierwszych kilkudziesięciu stronach. Spodziewałam się po niej o wiele słabszej powieści, która bardzo szybko mnie znudzi i sprawi, że z wielką chęcią odłożę ją z powrotem na półkę. Tak się jednak nie stało i cieszę się, że udał mi się przemóc. Dzięki temu przekonałam się, że nie należy oceniać książek jedną miarą, ponieważ może okazać się, że przez nieuwagę stracimy szansę na poznanie historii, która ma szanse znaczyć dla nas naprawdę wiele. Wszystko tak naprawdę zależy od kilku czynników i szkoda by było zaprzepaścić szansę, które niesie za sobą poznawanie nowych horyzontów. Bardzo spodobał mi się świat stworzony przez S.J. Kincain i mam nadzieję, że jeszcze nie raz będę miała szansę obcować z literaturą, która wypłynie spod pióra tego autora. Być może uda mi się otworzyć swój umysł na nowe możliwości literatury. Być może przyjdzie mi się zmierzyć z licznym przeciwnościami losu, jednak dla odrobiny dobrej zabawy i niezapomnianych emocji, jestem gotowa znieść na wszelkie poświęcenie.
"Insygnia" chciałabym polecić zarówno miłośnikom tego typu literatury, jak i również wszystkim tym, którzy pragną zmierzyć się z nietuzinkową powieścią. Jestem niemalże pewna, że przypadną Wam do gustu perypetie Toma i na swój sposób odnajdziecie w nim bratnią duszę. Jestem pełna podziwu dla amerykańskiego pisarza, że tak wiele pracy włożył w napisanie tej książki, bo to dzięki niej mamy do czynienia z naprawdę genialnym utworem, który podbije serca tysięcy czytelników na całym świecie. Podczas obcowania z lekturą tej książki, nie mamy zbyt wiele czasu na nudę i choć mamy tu również do czynienia z nieco słabszymi wątkami, to w żadnym wypadku nie należy się nimi zbytnio przejmować. S.J.Kincaid stworzył pełen wachlarz intrygujących postaci, które skutecznie umilają nam czas spędzony z głównym bohaterem tej książki. Zadziwiająca jest również lekkość z jaką amerykański pisarz, przeprowadził nas przez poszczególne etapy swojego dzieła. Jestem ciekawa, czy następnym razem będzie w stanie mnie czymś zaskoczyć.
Wydawnictwo Egmont, luty 2013
ISBN: 978-83-237-5354-4
Liczba stron: 472
Ocena: 7/10