Marilyn Monroe. Słyszał o niej każdy. Legenda. Ikona. Symbol seksu. Tym wszystkim była Marilyn. A raczej za to ją uważano. Ale kim była naprawdę? Jaka była, czego pragnęła, z czym walczyła? Kim naprawdę była blondwłosa seksbomba? Ta książka ukazuje nam nowe oblicze, znanej wszystkim ślicznotki.
„ Problem nadwrażliwców polega na tym, że mogliby istnieć w wielu wersjach, ale życie jest tylko jedno i zmusza do tego, żeby byli przede wszystkim tymi, za których biorą nas inni.”
W zbiorze znajdują się drobne zapiski, listy, kalendarze, notatki. Z nich jawi nam się kobieta o wrażliwej duszy poetki. Artyzm był z jej twarzy, oczu, ust. Kochała sztukę, literaturę, była estetką. Nikt chyba nie zaprzeczy, że Marilyn to wybitna aktorka. Dużą część zapisków poświęciła doskonaleniu rzemiosła aktorskiego.
„Tak jak można nazwać neurotykami wszystkich za dużo myślących, przesadnie kochających, nadwrażliwców.”
Pod fasadą roześmianej seksownej blondyneczki, skrywała się kobieta pełna obaw, kompleksów. Traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa mocno rzutowały na jej dorosłe życie. Nie radziło sobie z nimi. Powodowały one lęki i nierealne pragnienia. Przechodziła przez skrajne stany emocjonalne z taką samą intensywnością. To może zabić. Nie nadawała się do życia na tym ziemskim padole łez. Była niczym motyl, uwięziony w żelaznych okowach ludzkich oczekiwań. Motyle powinny latać, unosić się pod samym niebem. Dotykać chmur.
„To wcale nie jest śmieszne, gdy znasz samego siebie zbyt dobrze lub sądzisz, że znasz.”
Uśmiechnięta maska, uwodzicielskie usta skrywały twarz wykrzywioną przez cierpienie. Zagubiona sama w sobie. Taka dziecięca, taka inteligentna, taka infantylna, taka niepewna. Zachowała w sobie małą dziewczynkę, która kiedyś była. Dziewczynkę, która potrzebuje opieki, ochrony, atencji. Zastraszona dziewczynka, potrzebująca krzepiącego uścisku ramion matki. Próbowała pozbyć się strachu i poczucia winy poprzez psychoanalizę. Ale czy inteligencje i wrażliwość, nawet, jeśli jest to nadwrażliwość, trzeba leczyć? Czy są one ciężką, wyniszczającą chorobą, zakończoną upokarzającą śmiercią? To, że była mocniej wyczulona, na świat, urodę dnia codziennego, przecież nie było niczym złym. Każdego, kto odczuwa emocje intensywniej, przesadnie reagujących, można by nazwać wariatami.
„Brak mi było wiary w życie to znaczy w Rzeczywistość czymkolwiek jest lub się okaże.”
Czytałam te zapiski z trudem. Marilyn pisała ja „na gorąco”. Nie były przez nią redagowane, poprawiane. Były wręcz skrótowe. Przez to nie wszystko rozumiałam. Chaotyczne zapisy, niegramatyczne sformułowania, mnóstwo strzałek, odnośników, kreśleń. Utrudniało to przyswajanie tej książki. Widać w tym notatkach rozchwianie emocjonalne, chaos, nieuporządkowane myśli, targające nią emocje, udzielające się czytelnikowi.
„Wiem, że nigdy nie będę szczęśliwa, ale mogę być wesoła.”
Przepiękne wydanie ślicznie prezentujące się na półce. Twarda oprawa. Tekst najpierw napisany w języku angielskim, a jego tłumaczenie na język polski. Nic nie zostało pominięte, ani wybielone. Uwzględnione zostały wszystkie błędy ortograficzne i interpunkcyjne. Tekst uzupełniony został licznymi zdjęciami Marilyn w różnych sytuacjach, najczęściej czytającą książki, a także spisem literatów, przebywających w otoczeniu gwiazdy, krótką listę książek, które posiadała w prywatnej biblioteczce.
„Tylko cząstka nas
Może dotknąć cząstki drugiego człowieka-
Czyjaś prawda jest tylko czyjąś prawdą
Niczym więcej.
Możemy dzielić jedynie
Cząstką, którą inni są zdolni zrozumieć.
I tak oto jesteśmy
Prawie zawsze sami.„
Z zapisków Marilyn Monroe bije smutek i głęboka samotność. Wie, że jest inna. Wie, czego oczekują od niej inni. Wie, czego od niej się oczekuje. Pragnęłaby ktoś poznał JĄ. Całą ją. Jej esencje, a nie tylko pozłacaną powłokę. Jej izolacja była tak przemożna, a pragnienie akceptacji tak dogłębne, że próbowała zatuszować je przelotnymi romansami oraz nieprzemyślanymi związkami.
„Samotności – bądź cicha.”
Ta książka ukazuje, że Marilyn była istotą jedną na milion. Miała nie tylko piękną twarz, ale równie piękne, głębokie wnętrze, w którym odbywała się walka między różnymi stronami jej charakteru. Różnymi obliczami tej samej osoby. Kobieta była niepogodzona ze sobą. Z tym, że posiada różne strony. A raczej świat nie pogodził się z tym, że nie pasowała do ich wyobrażeń. Siłą wtłoczyli ją w odpowiednie ramy.
„Uważam, że szczerość i prostota i bezpośredniość do, których (prawdopodobni) dążę są często brane za czystą głupotę, a jako że nie żyjemy w szczerym świecie – bardzo możliwe, że bycie szczerym to głupota.”
Co daje szczęście? Sława, uroda, pieniądze? Jak widać nic z tych rzeczy. Ktoś, kto nas zrozumie? Zaakceptuje te najmroczniejszą cząstkę, a w przypadku MM właśnie te najjaśniejszą, te, od której bije blask i niezwykłość. Ta cząstka ukryta głęboko w niej promieniowała na zewnątrz jarzącym się blaskiem.
Polecam fanom Marilyn Monroe, zafascynowanych jej biografią. Dla nich te zapiski będę wspaniałym uzupełnieniem wiedzy na temat tej ikony. Mnie nie zachwyciła. Czegoś mi zabrakło, nie uwiodła mnie ta książka, a nieporządek zapisków męczy.