Macy Crow jest agentką FBI, po ciężkim wypadku postanawia wrócić do pracy i udowodnić wszystkim, że świetnie sobie radzi. I tak zostaje wysłana do miasteczka Deep Run, gdzie po piętnastu latach zostały znalezione kości młodej dziewczyny. Wraz z szeryfem Nevadą, mają za zadnie rozwikłanie tej zagadki. Co się stało z Tobi, której szczątki zostały znalezione, i czy mają z tym wspólnego coś gwałty, które miały miejsce w tamtym okresie? Dodatkowo zaginęła jedna z mieszkanek tego miasteczka, czy to oznacza, że gwałciciel/morderca powrócił? Macy za wszelką cenę stara się rozwiązać tę sprawę, dodatkowo coś nie daje jej spokoju i podpowiada jej, że nie tylko Tobi została zamordowana, że są również inne dziewczyny.
Czy agentce FBI uda się znaleźć mordercę? Czy z łatwością poradzi sobie po wypadku? I co łączy ją z szeryfem Nevadą?
Muszę stwierdzić, że jakoś nie mogłam się wciągnąć w tę książkę, ot czytał po prostu, jednak mniej więcej w połowie coś zaskoczyło i nie mogłam się od niej oderwać. Razem z szeryfem i agentką FBI starałam się rozwiązać te sprawy.
Zadanie postawione przed głównymi bohaterami wcale do łatwych nie należało zwłaszcza, że pierwsze ataki gwałciciela zaczęły się 15 lat temu i jak możemy się domyślić, ofiarom trudno było wracać do tego, co je spotkało od początku. Dodatkowo wyszyły na jaw zaniedbania, których dopuścił się były szeryf, co sprawia, że można pomyśleć, iż kogoś kryje. A jeszcze jak by tego było mało, Deep Run to małe miasteczko, każdy wie o każdym bardzo dużo i nie zawsze patrzą przyjaźnie na nowe osoby, w tym wypadku na Macy Crow.
Autorka świetnie wykreowała bohaterów, z jednej strony mamy szeryfa Nevadę, który postanawia trochę zwolnić tempo pracy i zaszyć się w małej miejscowości. A z drugiej strony agentka FBI, która za wszelką cenę chce pokazać, że świetnie sobie radzi po wypadku i zasługuje na dołączenie do najlepszych profilerów śledczych.
Pomysł na książkę był bardzo ciekawy, gwałciciel / morderca, który od kilkunastu lat nie został schwytany i ukarany, chodzi sobie wolno i nikt nie podejrzewa, kto to może być. No nie do końca nikt, ale nie będę zdradzać szczegółów.
Jednak momentami troszeczkę mi się to wszystko dłużyło. Nie zawsze ta akcja toczyła się w równym tempie, raz spowalniałaby zaraz przyśpieszyć. Początek, gdy to wszystko się jeszcze rozkręcało, gdy trwały przesłuchania ofiar gwałtów trochę mi się dłużył, jednak później było już znacznie lepiej. Aczkolwiek w pewnych momentach miałam wrażenie, że jest to któryś z kolei tom jakiejś serii (szukałam na ten temat informacji jednak nic nie znalazłam, wiec raczej jest to niepołączona z innymi książkami historia). Zwyczajnie czułam, że czegoś nie wiem, co było wyjaśnione w poprzedniej książce. Ale to tylko moje odczucia.
To była moja pierwsza książka tej autorki i już wiem, że na pewno sięgnę po inne. Ten kryminał uważam za bardzo dobry i gorąco polecam, jeśli szukacie czegoś innego niż romanse, czy obyczajówki. Mary Burton potrafi świetnie budować napięcie i niemalże do ostatnich stron czytelnik nie podejrzewa, kto może być mordercą.