„Pewni buddyjscy filozofowie uważają, że czasami złe rzeczy dzieją się po to, aby zapobiec czemuś o wiele gorszemu – powiedział. – Choć oczywiście bywają i takie sytuacje gdy nie sposób sobie wyobrazić nic gorszego.”
Kate Atkinson to ceniona brytyjska pisarka, która zadebiutowała powieścią „Za obrazami w muzeum” w 1995 roku. Ma już na swoim koncie kilka pozycji, ale do tej pory nie miałam jeszcze przyjemności zapoznać się z jej twórczością, dlatego postanowiłam to jak najszybciej zmienić. Moją uwagę przykuło jej najnowsze dzieło, czyli „Jej wszystkie życia”, które zawitało niedawno na naszym rynku wydawniczym. Czy spełniło moje oczekiwania?
Akcja powieści rozpoczyna się w 1910 roku i jest to kluczowy moment, bo właśnie wtedy na świat przychodzi niezwykła dziewczynka imieniem Ursula, która umiera i rodzi się ponownie. Tak, w tym samym momencie i w tych samych okolicznościach. Nie ma tu więc mowy o reinkarnacji ani żadnej innej formie wędrówki dusz, jeżeli takowa istnieje, gdyż bohaterka zawsze powraca w tej samej postaci. Ursula, nie do końca świadoma takiego stanu rzeczy, chociaż stale doświadczająca efektu déjà vu, przeżywa swoje życie raz za razem, zmieniając bieg wydarzeń i rozpoczynając wszystko od nowa, w zupełnie innej wersji. Tylko, czy można uniknąć pisanego nam przeznaczenia? I co z życiem innych ludzi?
Sięgając po „Jej wszystkie życia” byłam pełna obaw, ponieważ nie miałam jeszcze styczności z piórem Kate Atkinson, ale gdy tylko zagłębiłam się w lekturze moje wątpliwości szybko się rozwiały. Autorka z niezwykłą wprawą snuje przed nami opowieść o Ursuli Todd, kobiecie, która miała okazję przeżyć życie na wiele różnych sposobów, cofając się do przeszłości i zmieniając lub zapobiegając wydarzeniom, które prowadziły do jej śmierci. Muszę przyznać, że zaintrygowała mnie ta koncepcja i z ogromną ciekawością śledziłam losy głównej bohaterki mimo, że nie zaskarbiła sobie mojej sympatii. Na szczęście nie przeszkadzało mi to w odbiorze książki, choć jej ignorancja w pewnych kwestiach często mnie irytowała. Kate Atkinson dobrze się jednak sprawdziła w kreacji innych bohaterów; bardzo polubiłam siostrę Ursuli – Pamelę, ich ojca - Hugh oraz doktora Kelleta ( którego cytaty przytoczyłam ) i żałuję, że nie było go więcej w tej historii, bo według mnie był jedną z najbardziej interesujących i zagadkowych postaci. To, co najbardziej mnie urzekło, to cudowne pióro autorki; opowieść rozrysowana na kartach tej pozycji bez wątpienia nie byłaby tak wciągająca, gdyby nie barwne, plastyczne opisy i inteligentne, naturalne dialogi. Dzieło autorstwa Kate Atkinson to jedna z tych książek, w których smakuje się każde słowo; gdzie samo czytanie sprawia niebywałą przyjemność.
„Jej wszystkie życia” to wielowątkowa, przyzwoicie skonstruowana powieść z wojennymi realiami w tle, która porusza różne zagadnienia i ukazuje kruchość ludzkiej egzystencji, prowokując jednocześnie do myślenia. „Czy to nie byłoby wspaniałe przeżywać nasze życie raz za razem?” – książka nie udziela jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, za to dobitnie nam uświadamia, że nasze życie i sposób, w jaki nim pokierujemy ma także nieodwracalny wpływ na życie innych. Wciąż pozostaję pod wrażeniem dzieła brytyjskiej pisarki i myślę, że jeszcze długo będę o nim myśleć, chociaż jego lektura pozostawiła po sobie pewien niedosyt i masę pytań bez odpowiedzi. Mimo to jestem pewna, że za jakiś czas chętnie wrócę do tej pozycji, chociażby po to, by ponownie rozkoszować się niebanalnym talentem pisarskim Kate Atkinson.
„Och, ja jestem niczym – odparł doktor Kellet. – A zarazem wszystkim, rzecz jasna – dodał.”