W wielu recenzjach można przeczytać, że do poznania książki „Jeszcze jeden dzień” Fabio Volo zachęca przede wszystkim okładka. U mnie tak nie było, a wręcz przeciwnie – ani trochę mi się ona nie podoba. Stęskniona para spleciona w subtelnym uścisku, choć cieszy oko, to jednak sugeruje banalny romans. A „Jeszcze jeden dzień” historią miłosną na pewno jest, jednak zdecydowanie wykraczającą ponad przeciętność swojego gatunku.
Giacomo prowadzi typowe kawalerskie życie. Choć na karku ma nieco ponad trzydziestkę, to nadal cieszy się powodzeniem, a kolejne kobiety traktuje jak przelotne znajomości, o których szybko się zapomina. Jego dni właściwie niczym się od siebie nie różnią, ale ta rutyna wydaje się bohaterowi nie przeszkadzać. Dobra praca, dobre jedzenie, dobre kino i dobry seks. A do tego przyjaciółka Silvia, która wspiera Giacoma we wszystkim, co robi. Jego spokojne, z góry zaplanowane życie, pewnego dnia burzy intrygująca kobieta spotkana przypadkiem w tramwaju. Odtąd Giacomo każdego poranka wypatruje nieznajomej, a jeśli jej nie spotyka – jego dzień jest niepełny, pusty. Staje się to dla niego pewnego rodzaju obsesją, a podróż tramwajem do pracy jest najważniejszą chwilą w ciągu dnia. Pierwszy raz czuje, że mógłby zmienić swoje życie, jednak nie ma odwagi rozpocząć znajomości z piękną kobietą. I nagle dzieje się coś, czego mężczyzna by się nie spodziewał – to nieznajoma przejmuje inicjatywę i decyduje się na wspólną kawę. Niestety ich pierwsze spotkanie nie zwiastuje gorącego romansu. Przeciwnie – jest pożegnaniem, ostatnią wspólną podróżą tramwajem.
Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na to, że pierwszoosobowa narracja prowadzona jest z punktu widzenia mężczyzny. Rzecz rzadko spotykana, a bardzo interesująca. Giacomo to typowy trzydziestolatek, któremu nie w głowie zakładanie rodziny, nie chce zobowiązań, lubi swoje samotne życie i znajomości na jedną noc. Do czasu kiedy w jego idealne życie, jak burza wkracza Michela. Rozpoczyna się prawdziwa gra namiętności, teatr emocji i walka z uczuciem, które zaczyna się rodzić w sercu bohatera. Kobieta bowiem wydaje się być żeńskim odpowiednikiem Giacoma. A choć dwa minusy zgodnie z prawami fizyki powinny się odpychać, to tutaj stanowią dla siebie idealne uzupełnienie. Ale jak stworzyć związek, jeśli żadne z partnerów nie chce zaangażowania?
Bardzo spodobał mi się język powieści, a mój zachwyt spotęgował fakt, że autorem książki jest mężczyzna. Fabio Volo posłużył się językiem przystępnym dla każdego czytelnika, jednak trzeba mu to przyznać, że posiada niezwykły talent do tworzenia pięknych porównań i metafor, które na mój, kobiecy zmysł estetyki bardzo silnie oddziaływały.
„Byłem szczęśliwy tak jak wtedy, gdy po długich poszukiwaniach odnajduje się ostatni element puzzli, niezbędny, by skończyć układać niebo.”
„Jeszcze jeden dzień” to historia, w której na oczach czytelnika główny bohater przechodzi metamorfozę. Z niedojrzałego podrywacza, za sprawą kilku przelotnych spojrzeń w tramwaju staje się romantykiem, który pragnie już tylko jednej kobiety. Może jest to trochę naiwne, naciągane, wielu z pewnością powie, że taka miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje. Owszem, mnie również takim nieco zbyt idealnym się to jawiło, ale należy pamiętać, że historia Giacoma i Micheli pozostaje fikcją literacką i właśnie dzięki temu może być piękna i tak bardzo nierealna, jak tylko zapragnie tego autor. W moim odczuciu te wyidealizowane fragmenty w niczym powieści nie ujmują, bo mogę Was zapewnić, że znajdzie się tam więcej momentów przykrych, zwiastujących nieszczęście bohaterów, co również stanowi atut książki i wyróżnia ją na tle innych romansów.
„Jeszcze jeden dzień” to doskonała, niezobowiązująca powieść na wieczór. Niewielka objętość oraz lekka tematyka na pewno umili czas niejednemu czytelnikowi. A z uwagi na to, że autorem jest mężczyzna, polecam tę książkę nie tylko kobietom, ale również panom – może znajdzie się taki, który będzie chciał poznać historię Giacoma i męskim okiem ocenić jego poczynania.