Lesław Dzik, internetowy twórca o ugruntowanej pozycji w mediach społecznościowych, postanowił podzielić się swoimi doświadczeniami z młodzieżą w książce „Szkolne lifehacki”. Choć autor cieszący się popularnością wśród nastolatków, w wielu miejscach trafnie porusza kwestie bliskie młodym czytelnikom (jak planowanie czasu, budowanie relacji czy rozwój osobisty), książka ma istotne wady, które nie pozwalają jej w pełni rozwinąć potencjału.
Z pewnością pozytywnym aspektem książki jest jej forma. Luźny, przystępny język, zabawne ilustracje oraz przejrzysty układ to cechy, które z pewnością przyciągną młodzież (chociaż mam pewne uczucie, że forma jest nawet momentami zbyt infantylna). Dzik stara się podejść do edukacji i życia szkolnego z praktycznym, bliskim młodym ludziom tonem, co może sprawić, że książka faktycznie zyska na popularności. Tematy takie jak prawa ucznia, rozwój osobisty czy mądre korzystanie z internetu są jak najbardziej wartościowe, ale niestety, cała narracja wydaje się nadmiernie zdominowana przez autopromocję autora. Jednym z moich głównych zarzutów jest to, że książka wielokrotnie skupia się na sukcesie autora w mediach społecznościowych. Zamiast być czysto motywacyjnym poradnikiem, miejscami przypomina bardziej reklamę samego autora. Wielokrotne podkreślanie liczby obserwujących (wielokrotne wyboldowanie MILIONA WYŚWIETLEŃ), odniesień do własnych profili (nawet w kontekście opisywania pasji musiał pojawić się odnośnik do platformy) i promocji osobistych osiągnięć w mediach sprawia, że autentyczność przekazu traci na wiarygodności. W końcu nie przyszłam się dowiedzieć, jakie statystyki robi jego działalność, interesuje mnie, jak zyskać szanse na lepsze rozwijanie siebie.
Kolejnym problemem jest powierzchowność niektórych porad. Choć w książce znaleźć można wartościowe rozważania o nauce, planowaniu czasu czy odnajdywaniu pasji, wiele tematów pozostaje jedynie pobieżnie omówionych. Brakuje głębszej refleksji, która mogłaby bardziej pobudzić czytelników do przemyśleń i faktycznych działań. Dzik owszem, stara się motywować do działania, ale jego rady często sprowadzają się do banałów lub uproszczonych rozwiązań, które nie oddają złożoności problemów, z jakimi borykają się współcześni uczniowie. Wiele razy przewija się myśl "szkoła marnuje wasze życie, zrzućcie ją na dalszy plan".
Nie da się ukryć, że „Szkolne lifehacki” ma swoje pozytywne strony, zwłaszcza jako lekkie wprowadzenie w tematykę rozwoju osobistego dla nastolatków. Niemniej jednak, jeśli ktoś szuka bardziej rzetelnych, merytorycznych wskazówek, książka Dzika może wydać się zbyt powierzchowna. Przytaczane przykłady, choć ciekawe, nie zawsze dają wystarczającą głębię i mogą pozostawiać czytelnika z uczuciem niedosytu.
Podsumowując, „Szkolne lifehacki” to książka, która ma szansę przyciągnąć młodzież dzięki luźnemu językowi i przyjaznej formie, ale ostatecznie nie oferuje wystarczająco mocnego przekazu, by stać się przełomowym poradnikiem w tej kategorii. Jest to pozycja raczej dla tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z rozwojem osobistym, ale osoby szukające bardziej rozbudowanych wskazówek mogą być zawiedzione. A do tego wszystkiego przytłoczy je autopromocja.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.