Nie będę ukrywać, że lubię i dość często sięgam po debiuty literackie. Skuszona opisem "Stray from love" autorstwa Laury Fen, pokusiłam się nawet wrzucić tę pozycję na listę sierpniowych premier, na które czekałam z niecierpliwością. W zapowiedzi tej historii zainteresował mnie szczególnie motyw age gap, który ostatnimi czasy bardzo polubiłam. Dlatego, gdy przeczytałam, że dziewiętnastoletnia Amelia weszła w układ z dwudziestodziewięcioletnim prawnikiem, pomyślałam, iż będzie to przyjemna lektura na tak zwane odmóżdżenie.
Główna bohaterka tej historii zgłosiła się do podobno najlepszego prawnika w kraju — Aleksandra Roznerskiego, by pomógł jej przyjaciółce odzyskać pieniądze, które straciła przez byłego partnera. W zamian za pomoc mężczyzna proponuje, aby Amelia jednorazowo udawała jego dziewczynę, by jego rodzice, wreszcie przestali suszyć mu głowę na temat braku czasu na związki. Jednak czy ich układ rzeczywiście okaże się tylko jednorazową i nic nieznaczącą przygodą?
Szybko okazuje się, że mimo początkowego założenia ich znajomość przeradza się w coś na kształt relacji, jednak każda ze stron odbiera ją nieco inaczej. Młoda i niedoświadczona Amelia szybko się zakochuje, ale czy starszy o dekadę Aleksander, który najbardziej na świecie ceni kontrolę, pozwoli sobie na coś więcej niż tylko pożądanie? Tego dowiecie się, sięgając po debiut literacki Laury Fen.
Muszę przyznać, że książka miała naprawdę duży potencjał, który został niestety zmarnowany. Autorka w swojej książce porusza takie wątki jak handel ludźmi, wykorzystanie seksualne kobiet oraz kwestie najstarszego zawodu świata. I w zasadzie tyle. Żadnego rozwinięcia, żadnych motywów postępowania i przede wszystkim żadnych konkretów, bo niestety te ostatnie kilka słów wyjaśnienia na końcu tomu, zupełnie do mnie nie przemówiło. Być może temat zostanie rozwinięty w kolejnej części, ale nie mam co do tego pewności.
Czy był sens dzielić tę historię? Pierwszy tom serii "Love" jest bardzo krótki, ponieważ zamyka się w ledwie 278 stronach i to pisanych dużą czcionką. Chociaż nie mam bladego pojęcia, ile stron będzie liczyć kontynuacja — uważam, że nie.
Jeżeli chodzi o bohaterów, to sporo czasu zajęło mi zastanawianie się nad tym, czy Aleksander w rzeczywistości nie jest przypadkiem młodszy od Amelii, mimo iż przecież wiemy, że jest starszy o dekadę. Jego zachowanie w niektórych momentach zakrawało na absurd i z pewnością nie zostało w żaden sposób dostosowane do jego wieku. Jeżeli chodzi natomiast o Amelię, to jej postawę można jeszcze jakoś wytłumaczyć. Jest nastolatką, więc jej hormony buzują, racjonalne myślenie schodzi na drugi plan. Jednak muszę zaznaczyć, że w niektórych momentach potrafiła mnie zaskoczyć swoją dojrzałością i miałam wrażenie, że z tej dwójki to ona jest starsza. Chociaż ilość takich sytuacji można spokojnie policzyć na palcach jednej ręki.
Tak szczerze powiedziawszy, czasami zapominałam, że między Amelią a Aleksandrem, było aż dziesięć lat różnicy. Dlaczego? Przez większość czasu wydawało mi się, że są parą dzieciaków (bo dorosłymi bym ich nie nazwała), którzy naoglądali się "Pięćdziesięciu twarzy Greya" oraz "365 dni", postanowili wyciągnąć z tych filmów wszystko, co najgorsze i wcielić to w życie.
Niestety mimo mojego zachwytu zapowiedzią tej publikacji, muszę przyznać, że nie spełniła moich oczekiwań i mocno zastanowię się nad tym, czy w ogóle będę chciała poznać zakończenie tej historii.