Kiedyś przeczytałam, że każdy kraj może się pochwalić kobietą, która dla swojej płci może się pochwalić kobietą, a nawet kilkoma, które przecierały szlaki dla swojej płci dostępne wcześniej tylko dla mężczyzn.
Część z nich znana jest na całym świecie. Amerykanie mają Amelię Earhart, pierwszą kobietę, która jako pilot przeleciała nad Oceanem Atlantyckim, Brytyjczycy szczycą się Gertrude Bell, podróżniczką, która wywarła niemały wpływ na działalność polityczną w swoim kraju, a tacy Rosjanie wysłali w kosmos pierwszą kobietę kosmonautkę Walentinę Tiereszkową.
A MY? My mamy Marię Curie-Skłodowską dwukrotną laureatkę Nagrody Nobla z dziedziny fizyki i chemii.
Kobiety od dawna osiągały sukcesy w nauce i innych dziecinach wpływając na to, co teraz wiemy o świecie. Zdobywały najwyższe szczyty, biły rekordy, oblatywały świat dookoła, odkrywały starożytne cywilizacje, ale najczęściej zyskiwały za to jedynie przelotne uznanie. Często o nich zapominano lub pojawiały się w towarzystwie sławnych kolegów, czy mężów.
O tych mniej znanych jest ta książka, o pionierkach, które rzuciły wyzwanie dalekiemu, nieznanemu wciąż światu.
"Katherine Routledge zleciła budowę statku i pożeglowała na Wyspę Wielkanocną, Beatrice Blackwood filmowała wojowników z Nowej Gwinei, Barbara Freire-Marreco zamieszkała w indiańskich pueblos, a Winifred Blackman rzucała się z aparatem w wir krwawych bójek w Egipcie."
Między nimi jest Maria Czaplicka, pionierka antropologii, której życie to nie tylko materiał na książkę, a i gotowy pomysł na film lub serial.
Maria pochodziła ze zubożałej szlacheckiej rodziny i dorastała w czasach, gdy kobiety nie miały jeszcze praw wyborczych, a i edukacja wyższa nie była dla nich dostępna, dlatego jej żądza wiedzy musiała być zaspokajana na nielegalnych zajęciach między innymi "Latającego Uniwersytetu".
Zarabiała na życie udzielając korepetycji i ucząc na pensji. Na studia w Londynie trafiła dzięki stypendium i tam rozwinęła naukowe skrzydła zdobywając dyplom z antropologii.
Zafascynowana szamanizmem i kulturą ludów syberyjskich Czaplicka zaczęła planować wyprawę na Syberię, która wyruszyła z Londynu 21 maja 1914 roku, a w jej skład weszła fotografka i malarka Dora Curtis, ornitolożka Maud Haviland oraz student antropologii Henry Hall.
W tamtych czasach taka podróż mogła być wręcz zabójcza i w jej trakcie Czaplicka otarła się o śmierć. Jednak wytrwała, wytrwała dłużej niż jej koleżanki, które zdecydowały się na powrót do kraju, gdy w Europie wybuchła I wojna światowa. Została sama z mężczyzną czym wywołała zgorszenie opinii publicznej. Spędzili na Syberii blisko rok, w tym czasie zebrali wiele cennych materiałów i eksponatów, które w większości trafiły do brytyjskiego Pitt Rivers Museum.
Maria spisała swoje wspomnienia z wyprawy, a dziennik "Mój rok na Syberii" opublikowany został w 1916 roku.
Mogłoby się wydawać, że świat stoi przed nią otworem, jednak było tak jedynie na czas wojny, gdyż dotychczasowi wykładowcy nie mogli uczyć, a Maria mogła ich zastąpić. Gdy zaczęli powracać na uczelnie, dla niej nie było już miejsca.
26 maja 1921 roku zażyła chlorek rtęci.
To książka dzięki której można dowiedzieć się nie tylko o kobietach, które wymieniłam wyżej, ale o kobietach w ogóle. O ich sile i wytrwałości, o ich uporze, ale i o tym, że jak mimo wysiłku, jaki wkładały w swoją pracę były ignorowane i spychane na margines. Mimo to rozepchały łokciami Nam drogę.
Warto przeczytać.