“Długie beskidzkie noce” Izabeli Skrzypiec-Dagnan to moje kolejne już spotkanie z twórczością tej autorki. Znam “Kwietniowe deszcze, słońce sierpniowe”, więc spodziewałam się dobrej powieści obyczajowej, nasyconej emocjami. I nie zawiodłam się.
Bohaterką “Długich beskidzkich nocy” jest Jaśmina Mazur, trzydziestodwuletnia kobieta, matka bliźniaków. Mimo młodego wieku śmiało możemy określić Jaśminę jako “kobietę po przejściach”, bo życie zgotowało jej nie lada niespodziankę. Otóż jej ukochany Konrad, ojciec Franka i Filipa, nagle, bez zapowiedzi i wcześniejszych sygnałów, zostawia ją samą z dziećmi w pierwszą noc po przeprowadzce do nowego siedliska w Beskidach, w pięknej dolinie Popradu. Jaśmina rozpoczyna poszukiwania, bezskuteczne, bo Konrad bardzo umiejętnie zatarł za sobą wszystkie ślady. Zatraca się w dociekaniach, dlaczego tak się stało, zanurza w bolesnych wspomnieniach, pomału oddalając się od życia. Pogrążona w depresji, samotna Jaśmina z trudem postanawia zawalczyć o siebie i swoje dzieci. Podejmuje decyzję o wyjeździe od rodziców i powrocie do domu w Beskidach, który przecież wywołuje tyle trudnych, negatywnych emocji. Tam powoli odzyskuje równowagę, sprzyja temu i surowa przyroda, beskidzkie krajobrazy, orzeźwiające, górskie powietrze, i życzliwa obecność innych osób, w tym przystojnego, młodego mężczyzny…
“Długie, beskidzkie noce” to udana i dopracowana w szczegółach powieść obyczajowa. Może trochę pesymistyczna, ukazująca tę mroczniejszą stronę miłości, życia, ale na pewno prawdziwa, docierająca do czytelnika szczerością ukazanych w niej przeżyć. Wzruszyła mnie i mocno zaangażowała emocjonalnie ta historia, współczułam Jaśminie, nienawidziłam Konrada, którego uznałam za tchórzliwego egoistę. Sympatyzowałam nowej znajomości Jaśminy, choć akurat ten wątek grzecznego i pomocnego sąsiada uznałam za dość ograny w literaturze, ale to tylko moja luźna uwaga. Przede wszystkim zaś zanurzyłam się w klimat tej powieści, lekko melancholijny, nastrojowy, jesienny, jak przystało na tę zbliżającą się porę roku. Rozsmakowałam się w pięknych, urokliwych opisach górskich krajobrazów, uroczysk, lasów. Podobała mi się także dwutorowość narracji na “kiedyś”, co pozwoliło na poznanie wcześniejszych losów Jaśminy i Konrada, i na “teraz”, kiedy to uczestniczymy w zmaganiach kobiety z codziennością usiłującej odbudować życie na nowo, poskładać je z kawałków w całość i zapewnić swoim dzieciom normalnie funkcjonujący dom.
Powieść, choć o prozie życia, napisana pięknym, literackim językiem, szczera w swej wymowie, mądra i życiowa. Podejmuje przecież trudny temat relacji damsko-męskich, życiowych zawirowań, rozstań, powrotów czyli historię, która mogłaby się wydarzyć naprawdę. I w końcu doszukałam się w niej nutki optymizmu - po burzy wychodzi słońce, złe chwile przeminą, a Jaśmina odnajdzie swoje miejsce na ziemi, właśnie tam, w urokliwej dolinie Popradu, w Beskidach.
Polecam tę książkę, to dobra, emocjonująca lektura, z wyrazistymi bohaterami, czarującymi opisami przyrody i wciągającą fabułą. A na koniec jeszcze dodam, że imię głównej bohaterki niespecjalnie przypadło mi do gustu, ale to tylko moje zdanie…
Dziękuję wydawnictwu ZYSK i S-KA za egzemplarz recenzencki książki.