Książką byłam zainteresowana jeszcze zanim pojawił się pomysł na jej wznowienie przez wydawnictwo Vesper. Ale ogromnie się cieszę, że poznałam tę historię w przepięknej i klimatycznej oprawie właśnie tego wydawnictwa, bo pogłębia tylko strach i niepokój doskonale współgrając z treścią książki. Vesper szacun za doskonałą pracę i przerażające ilustracje.
Oprócz uczty dla oczu w powieści znajdziemy też złożoną i mocno rozbudowaną historię, która mrozi krew żyłach i trzyma w napięciu do samego końca.
Z pozoru zwykła wycieczka pary na Suwalszczyznę, która miała zbliżyć ich do siebie, przeradza się w koszmar.
Tomek i Karolina to dość nietypowa para. On jest ateistą i uważa wierzących za osoby zacofane, ona zagorzała katoliczka. Czy taki związek ma szansę przetrwać? Trudno powiedzieć co ich połączyło, bo poglądy na życie mają zupełnie inne i jest to często powód nieporozumień między nimi. W ich przypadku stwierdzenie, że przeciwieństwa się przyciągają staje się prawdziwe.
Mimo, że z punktu widzenia podejścia do wiary bliżej mi do Tomka, to już jego przekonania by uświadamiać chrześcijan, że są w błędzie zdecydowanie nie leży w moich zamiarach. Uważam, że każdy ma prawo wierzyć w co chce, dopóki nie szkodzi tym innym. Nie lubię jednak, gdy założenia chrześcijan mają stanowić o moim ciele czy podejmowanych decyzjach.
U Tomasza denerwujące jest również beztroskie podejście do swojego zdrowia, impulsywność i kwestia wierności swojej partnerce. W tym również się z nim nie zgadzam.
Karolinę za to polubiłam o wiele bardziej. Stara się dbać o potrzeby swoje i Tomka, martwiąc się o niego i pilnując by regularnie mierzył sobie poziom cukru we krwi. Jest osobą z zasadami i nie dba o to, co inni o niej pomyślą. Pomysł na wyjazd wyszedł właśnie od niej i miał na celu uratować ich relację. Jednak okaże się, że to będzie ogromnie trudne wyzwanie.
Autor zabiera nas na wycieczkę po Suwalszczyźnie. Razem z parą zwiedzamy ciekawe i urokliwe miejsca takie jak: wiadukty kolejowe w Stańczykach, Suwalski Park Narodowy oraz jezioro Hańcza, klasztor Kamedułów na Wigrach oraz przechadzamy się po Suwałkach. Poznajemy nawet jezioro Gałęziste, od którego wzięła się nazwa powieści.
W powieści czuje się niesamowity klimat grozy. Mroczny las, mała wioska, o której nikt nie słyszał, dziwni mieszkańcy wsi Białodęby, i to towarzyszące przez cały czas uczucie obserwowania. Szelest liści oraz każdy trzask gałązki w lesie budził we mnie strach i przerażenie. Wykorzystanie również postaci z mitologii słowiańskiej nadaje historii kolejnego wymiaru. Prawda jest taka, że można tę historię odbierać na różne sposoby i tłumaczyć wedle własnych upodobań. Autor dał nam kilka możliwości wyjaśnienia całej historii, ale to w którą uwierzymy to nasza decyzja. Ogromnie podobało mi się, że na wszystkie pytania i wątpliwości znalazłam odpowiedzi. A poczucie osamotnienia bohaterów i skazania ich tylko na siebie, pogłębiała atmosferę horroru.
I to zakończenie, które wprowadza zamęt w głowie i pytanie: ale jak?
Ja nie mam do tej powieści żadnych zastrzeżeń! Moim zdaniem to powieść genialna! I na pewno najlepsza jaką do tej pory czytałam! Fanom horrorów i thrillerów gorąco polecam.