"W miłości nigdy nic nie wiadomo".
Dla miłośników prozy Stacha Szulista ta książka z pewnością będzie sporym zaskoczeniem. Ciężko bowiem początkowo uwierzyć, że autor niełatwej w odbiorze powieści psychologiczno-obyczajowej pt. "Larwy", czy też wywołującej sporo dyskusji książki pt. "Ćwiczenia akrobatyczne", zaserwuje swoim czytelnikom… romans mafijny. Na szczęście, ze sztampowymi elementami tego gatunku literatury rozrywkowej "Miłość spod ziemi" ma niewiele wspólnego.
Stanisław "Stach" Szulist to były meliorant i dziennikarz, nauczyciel historii w szkołach w Trąbkach Wielkich i Sobowidzu. Autor w przeszłości współpracował z wieloma tytułami prasowymi, a swoje opowiadania publikował między innymi w "Tygodniku Kulturalnym" i "Pomeranii". Jest laureatem licznych konkursów prozatorskich oraz dramaturgicznych. Wierzy, że kto dużo czyta, lepiej rozumie świat i ludzi.
Nina jest matką studentki i właścicielką piekarni, wiodącą uporządkowane życie do dnia, kiedy podczas biegania ratuje zakopanego w lesie człowieka. Ocalały to Ugur, któremu bohaterka pragnie pomóc, dlatego zabiera go do swojego domu. Po upojnej nocy tajemniczy mężczyzna znika, a Nina postanawia za wszelką cenę go odnaleźć. Tym samym wplątuje się w gangsterską aferę, w której wielką rolę odgrywają brylanty z Magnitogorska.
Najnowsza powieść Stacha Szulista to nie romans mafijny, z którym bezsprzecznie kojarzone są sceny przemocy, sceny odważnej erotyki, prowokacja i kontrowersja. Tego w tej książce nie znajdziecie, gdyż to wedle mojej opinii romans sensacyjny z obecnym w fabule wątkiem zorganizowanej grupy przestępczej. Romans pokazujący, że można dość skutecznie ścigać miłość, podejmując się tak jak Nina, dość dużego ryzyka. Autor tym niewątpliwym, literackim "skokiem w bok" udowodnił, że potrafi pisać książki w lekkiej konwencji, trafiające do szerszego grona czytelników. Wierzę, że tacy, zupełnie nowi odbiorcy, po lekturze "Miłości spod ziemi" zachwycą się piórem Stacha Szulista i dzięki temu zainteresują jego wcześniejszą twórczością.
W każdej książce autora na uwagę zasługują kreacje psychologiczne postaci i podobnie jest także w "Miłości spod ziemi". W powieści występuje bowiem różnorodny poczet bohaterów, od zaskakującej swoimi wyborami Niny, która tworzy ciekawy duet ze swoją nieco zrzędliwą babcią Leokadią po ukazanych w krzywym zwierciadle trzech gangsterów o wdzięcznych przydomkach Afgan, Kiwun i Leo. Do tego zbioru dołącza także starszy aspirant, Marcin Kaczmarek, postać mocno nieprzewidywalna, a także Ugur i Konstanty. Każda z tych osób piórem autora zyskuje swój niepowtarzalny rys, dzięki czemu lektura tej książki staje się tak mocno wciągająca i także zaskakująca, a przecież o to głównie chodzi w literaturze rozrywkowej.
Wartka akcja historii o miłości dosłownie wygrzebanej spod ziemi może zaskoczyć. Autor umiejętnie przeskakuje pomiędzy perypetiami poszczególnych bohaterów i miejscami ważnymi dla fabuły wydarzeń, zabierając czytelnika nawet do Moskwy. Odczuwalny, solidny warsztat prozatorski Stacha Szulista i trafiony zabieg pokazania pewnych sytuacji z humorem, a nawet z groteską, pozwalają poczuć, że czyta się coś głębszego, niż tylko dobry romans z sensacją w tle. Jest w tej książce bowiem rozrywka, ale także coś więcej i to "coś" niewątpliwie warto odkryć pomiędzy jej wierszami.
"Miłość spod ziemi" to mafia, love story i sekrety podlane kryminalnym sosem. Dzięki takiej, iście wybuchowej mieszance, ten romans zapewnia prawdziwe i trudne do ujarzmienia emocje, o których nie sposób zapomnieć. Stach Szulist zaserwował znakomitą lekturę, która trzymała mnie w napięciu do ostatniej strony.