Główną bohaterką powieści jest nastoletnia Arrah. Od urodzenia ciążył na niej pewien obowiązek i wielkie oczekiwania. Dziewczyna urodziła się w rodzinie potężnych szamanów, oczekiwano więc, że również ona będzie władała ogromną mocą. Taką, która będzie w stanie obudzić niebezpiecznego Króla Demonów. Jednak Arrah jest bardziej zwyczajna niż potrafi przyznać. Nie umie przywoływać duchów ani wróżyć, w ogóle nie radzi sobie z magią. Uczy się pilnie, lecz to niewiele daje. Jest coraz większym rozczarowaniem dla swojej matki. Zawiedziona umiejętnościami córki okrutna matka postanawia z pomocą czarnej magii stworzyć sobie drugą, lepszą do jej celów córkę. Arrah nie jest w stanie nawet nikogo ostrzec o planach matki, bo ta nakłada na nią klątwę milczenia. Co w tej sytuacji zrobi nastolatka? Czy uda jej się powstrzymać demoniczną siostrę i Króla Demonów?
Charakter człowieka poznać można nie po jego stroju, ale czystości jego duszy.
„Królestwo dusz” Reny Barron to tytuł, na który długo czekałam i od którego dużo oczekiwałam. Już teraz nawet nie wiem, dlaczego moje oczekiwania wobec tej książki były tak wielkie, ale były. I wydaje mi się, że w dużej mierze z tego właśnie powodu książka nie spodobała mi się aż tak bardzo. A na pewno nie tak bardzo, jak tego oczekiwałam. Jednak nie jest to zła historia, chociaż widać w niej pewne braki, jak chociażby chaos, miejscowy brak logiki i zbyt długie opisy. W niektórych miejscach książka jest przegadana (jak w przypadku zbyt długich monologów Arrah i częstego wspominania o tym, że nie ma magii i matka ją odtrąca), a w innych akcja pędzi na łeb na szyję. Powieść właściwie czyta się dosyć sprawnie, chociaż są momenty, w których potrafi znużyć.
Tym, co spodobało mi się w tej opowieści najbardziej, jest pomysł na fabułę. Autorka ciekawie wymyśliła swój świat. Czytałam o nim z zainteresowaniem, chociaż, jak wspomniałam, nie obeszło się bez wpadek. Autorka tworząc świat inspirowała się afrykańskimi wierzeniami. Bogowie, pożerające dusze demony i Orisze, którzy kiedyś ocalili ludzkość przed tymi niebezpiecznymi istotami, to główne odniesienia do wierzeń i mitologii w powieści. Brzmi to obiecująco i takie w istocie jest. Bardzo spodobała mi się ta rzeczywistość i czytałam o niej z niemałym zainteresowaniem. Niezmiernie ciekawy jest wątek Króla Demonów, o którym tak naprawdę niewiele wiemy i który jest tak bardzo intrygującą postacią, że angażuje w lekturę jeszcze mocniej. Interesująca jest magia tego świata, a także zwyczaje panujące w królestwie. To wszystko razem sprawia, że ta historia jest tajemnicza, intrygująca, fascynująca i klimatyczna. Świat odmalowany w powieści jest barwny, przepełniony magią i czyhającym z każdej strony niebezpieczeństwem, jednak czegoś mu brakuje, być może jakiejś głębi. Tak chyba określiłabym ten brak, chociaż ciężko jest mi uchwycić, czego tak naprawdę mi zabrakło.
Nadzieja jednak słabnie, gdy raz po raz spotyka się z porażką.
Na uwagę zasługuje przepiękna okładka książki. Trzeba przyznać, że Wydawnictwo się postarało. Przyciąga do książki bardziej niż oryginalna wersja, a na pewno przyciągnęła mnie. Jest piękna, magiczna, zagadkowa. Sprawia, że chętnie zawiesza się na tej książce oko i ma chęć ją przeczytać. Jeśli chodzi o akcję, jest trochę nierówna, co nie przeszkadza w czerpaniu przyjemności z lektury. Te dłużej trwające momenty również są potrzebne, aby lepiej zrozumieć zasady funkcjonowania świata przedstawionego. Jeśli chodzi o bohaterów, główna postać jest nieco irytująca. Denerwuje przede wszystkim jej ciągłe narzekanie. Niby Arrah jest twardą babką, silną, niezłomną i waleczną, przynajmniej na taką jest kreowana. Jednak są chwile, kiedy robi z siebie ciepłe kluchy i marudzi tak bardzo, że ciężko to znieść. Z drugiej strony, kiedy wie się, skąd takie jej zachowanie, nie jest trudno je zrozumieć i zaakceptować. Poza tym należy pamiętać, że Arrah to szesnastolatka, to po pierwsze. Po drugie od małego musiała mierzyć się z wygórowanymi oczekiwaniami ze strony innych, przede wszystkim matki. Ta książka to nie tylko niezapomniana przygoda, magia i niebezpieczeństwo. Mówi wiele o potrzebie akceptacji i o tym, jak wiele jesteśmy w stanie zrobić, aby przyciągnąć czyjąś uwagę, aby zasłużyć na to, żeby być kochanym. Chociaż to uczucie, szczególnie ze strony rodziców, powinno być czymś naturalnym i bezwarunkowym, Arrah musi sobie na nie zapracować. Dziewczyna jest zmuszona mierzyć się z niewyobrażalnymi dla takiego wieku przeszkodami, staje przed wyzwaniem, któremu już z założenia będzie ciężko sprostać. Czy młodziutka i niedoświadczona dziewczyna da sobie z tym radę, musicie sprawdzić sami. Dodam tylko, że warto. Bo chociaż wyraźnie czuć, że ta powieść jest skierowana raczej do młodzieży, lektura z biegiem czasu i przeczytanych stron staje się ciekawsza i bardziej dynamiczna. Na samym końcu czeka na czytelnika coś, co lubię najbardziej. Niesamowity plot twist, który zaskakuje i zadziwia, a także sprawia, że kolejnej części wyczekuje się z niecierpliwością.
„Królestwo dusz”, mimo pewnych niedociągnięć, jest lekturą wartą uwagi. Barwny, oparty na afrykańskich wierzeniach świat przedstawiony fascynuje, a bohaterowie potrafią zainteresować i przekonać do siebie. Traktuję tę książkę trochę jako wstęp do właściwej historii i bardzo liczę na jej rozwinięcie w kolejnym tomie, na który zresztą bardzo czekam. Polecam!
Recenzja pochodzi z bloga:
„Królestwo dusz” Rena Barron – maitiri_books (wordpress.com)