Wiele z bajek, które uwielbiałam czytać w dzieciństwie kończyło się tak: "wzięli ślub , wyprawili huczne wesele i żyli długo i szczęśliwie". Realne życie jednak to nie romantyczna bajka i nie zawsze ślub z ukochanym i kochającym mężczyzną gwarantuje wieloletnią idyllę. Małżeństwo często okazuje się kruche jak lód i wymagające jak egzotyczna roślina, a wokół czyha wiele sytuacji, które mogą mu zagrozić. Jedną z nich jest spotkanie z dawną miłością z młodzieńczych lat. Często porzucona dziewczyna przez ukochanego marzy o tym, aby on mocno pożałował swojej decyzji ,wrócił do niej na kolanach i przyznał się do największego błędu jaki popełnił.
Taką właśnie historię opisuje w swojej powieści "Sto dni po ślubie " Emily Giffin. Ellen jest młodą mężatką , która wyszła za faceta niewidzącego poza nią świata. Andy jest bratem jej współlokatorki i najlepszej przyjaciółki ze studiów - Margot , pochodzi z dobrze sytuowanej rodziny , a jego kariera prawnicza rozwija się doskonale .Para mieszka w Nowym Jorku ,gdzie Ellen ma swoją wymarzoną pracownię fotograficzną i własnego agenta. Ta dziewczyna powinna być w "ósmym niebie" , ale jej spokój burzy przypadkowe spotkanie z byłym chłopakiem Leo . Ten związek był dla Ellen wprost toksyczny - Leo był niesamowitym egoistą i dominantem ,nie liczył się ze zdaniem partnerki , która odczuwała przy nim zamęt , niepokój i brak poczucia bezpieczeństwa. Leo porzucił ją po pewnym czasie , a ona długo nie mogła o nim zapomnieć i dojść do ładu ze swoimi uczuciami. Mimo udanego narzeczeństwa i ślubu z Andym uczucia Ellen względem Leo jednak nigdy nie wygasły całkowicie, czego dowiodło ich przypadkowe spotkanie.
Sercu zdolnej pani fotograf nadal nie jest obojętny Leo pracujący jako dziennikarz , który proponuje jej współpracę przy wywiadzie ze sławną osobistością .Takie zlecenie jest niezwykle prestiżowe i kusi ,ale i stanowi zagrożenie dla małżeństwa . Kogo wybierze Ellen ? Czy współpraca z Leo zniszczy jej małżeństwo ? A może planowana wyprowadzka do Atlanty okaże się "lekiem na całe zło" ?
"Sto dni po ślubie " to mądra i pouczająca powieść dla każdej kobiety. Giffin pokazuje na przykładzie związku Ellen i Andiego jak wielkim wyzwaniem jest małżeństwo. Do udanego związku nie wystarczy uczucie, nawet najsilniejsze,jakim darzymy partnera .Potrzeba zrozumienia, pójścia na kompromis , wielu rozmów i wsłuchania się w potrzeby drugiej strony.
Kochając kogoś trzeba także kochać jego wady i słabości . W małżeństwie nie można kierować się emocjami i stawiać wszystko na szali jednego zdania napisanego na kartce jak zrobił to Andy .Nie warto też zawracać sobie głowę miłościami z przeszłości i porównywać do nich obecnego partnera . Nikt nie jest idealny , a każdy związek jest inny. W imię zaspokojenia własnej próżności nie należy również czekać na kajanie się byłego narzeczonego , który tak naprawdę niewiele się zmienił - Leo nie traktuje nowej dziewczyny lepiej od Ellen. Miałam wrażenie , że bardziej zależy mu na odbiciu żony Andiemu niż na stabilnym związku .Cóż moim zdaniem tacy faceci jak Leo się nie zmieniają .
Powieść "Sto dni po ślubie " czytało mi się bardzo przyjemnie i nagle w pewnym momencie przypomniało mi się ,że taka historia jak spotkała Ellen przydarzyła się kilka dobrych lat temu i mnie .Wybrnęłam z niej inaczej , bo ja nie wierzę w powroty i udane związki z byłą sympatią . Z książki bardzo podobało mi się pewne zdanie "Miłość to rzeczownik oznaczający zobowiązanie " . Zgodzę się z autorką i napiszę , ze miłość to tak naprawdę ciągłe,dzień po dniu , dokonywanie wyboru tej jednej , jedynej osoby i poświęcanie się jej wciąż na nowo.
Polecam.