Po ostatnich wydarzeniach życie Marty wcale nie wróciło do normalności. Można by uznać, że stało się jeszcze trudniejsze. Oszukiwana przez wszystkich wokół nie jest w stanie ponownie nikomu zaufać. Poznaje swojego brata z całkiem innej strony i przeraża ją to, że momentami jest bardzo podobny do ojca. Manipulowana przez Rusłana wierzy, że Nikołaj się tylko nią zabawił i nie chce nawet patrzeć mu w oczy. Ten jednak nie zamierza się poddać, bo wie, że Marta jest jego i nikomu nie pozwoli jej tknąć. Gdy dowiaduje się, że ta uratowała od śmierci brata, który zgotował jej piekło, a co więcej opiekuje się nim, wpada w szał. Marta jednak pomimo rozpaczy nie zamierza tak łatwo ustąpić i nie pozwoli zrobić z siebie marionetki. Chce odnaleźć swoją przyjaciółkę i tylko wróg może jej w tym pomóc. Jednak, czy dobrze postępuje? Co prawda braciszek pokazuje w jej obecności swoje zagubienie i ból związany z tym na kogo został wytresowany, tylko czy jest ona prawdziwa? A może to jedynie maska?
Bywało tak, że książka podobała Wam się do tego stopnia, iż zwyczajnie brakowało Wam słów do opisu tego zachwytu? Ja mam właśnie tego typu problem z "Marionetką". Po przeczytaniu pierwszej części byłam w szoku. To był debiut? Serio? Autorka postawiła sama sobie ogromną poprzeczkę i pomimo tego, że byłam pewna, iż drugi tom będzie świetny, nie sądziłam, że może być lepszy. Szczerze boję się, co czeka nas w trzeciej części i czy może ona być jeszcze lepsza.
Muszę przyznać, że Matrioszka momentami mnie irytowała, gdyż tak łatwo uwierzyła swojemu złemu bratu, a nie potrafiła szczerze porozmawiać z Nikołajem. Cały czas jednak pamiętałam o tym, że ona ma dopiero 17lat, została mocno skrzywdzona i bez wątpienia się pogubiła. Dopingowałam im z całego serca, a mając możliwość patrzeć na sytuację oczami Nikołaja byłam w stanie ocenić jak mocno kocha tą dziewczynę i ile jest w stanie dla niej zrobić.
Pamiętacie dwóch bliźniaków budzących grozę? Tak... Iwan i Izjasław, jeden z nich przeżył i odegra tu bardzo ważną rolę. Co więcej, momenty gdzie Marta z nim przebywała niekiedy przyprawiały mnie o gęsią skórkę. Ten bohater jest niepokojący, posiada dwie twarze, gdzie tylko jedna jest prawdziwa, a poza tym jest on świetnym manipulatorem. Matrioszka dla własnych celów chce mu pomóc, jednak jej serce jest zbyt miękkie i w każdym widzi cząstkę dobra, co jak się domyślacie może wywołać kłopoty.
Piszę tu bardzo ogólnikowo, gdyż zwyczajnie nie chce Wam zdradzić za wiele. Jednak zwrócę tu uwagę na jedną bardzo istotną rzecz.
Czytając książkę, da się dostrzec, jak dużo pracy autorka włożyła w to, by fikcję wymieszać z faktami. Przyznam szczerze, że po rozmowie z autorką zrozumiałam, iż niektóre rzeczy, które mogłyby wydawać się jedynie jej wyobraźnią, tak naprawdę wydarzyły się naprawdę. Gdy Paulina mi to wyjaśniła, zrozumiałam że pomiędzy fascynacją, a odrazą jest cienka granica.
No i co ważne, nie jest to kolejna książka mafijna o włoskiej mafii. Bo nie ukrywajmy, takich książek jest mnóstwo i owszem, większość tych które przeczytałam były bardzo dobre, ale nawet w świecie mafijnym czytelnik potrzebuje pewnej zmiany. Tu, Rosja, Czeczenia, odkrywają kluczową rolę i to jest świetne.