Świat opanowany przez demony recenzja

Metoda naukowa kontra demony

WYBÓR REDAKCJI
Autor: @Carmel-by-the-Sea ·6 minut
2024-07-16
3 komentarze
20 Polubień
W dorobku popularyzatorskim Carla Sagana ta akurat książka jest chyba najpełniejszą próbą prezentacji przemyśleń natury ogólnej. Metoda naukowa, jako przygoda ludzi ze sceptycyzmem, racjonalizmem czy z fascynacją światem przyrody motywowała astronoma całe życie. "Świat opanowany przez demony. Nauka jako światło w mroku" jest jednocześnie solidną demistyfikacją konsekwencji magicznej natury człowieka, który z różnych powodów odwraca się od realizmu. Budząc demony własnej ignorancji, strachu, uprzedzenia czy zwykłego lenistwa, popada w konflikt z faktami. Te ostatnie wydają mu się zbędne, zbyt zawiłe, mało 'życiowe'. To, w jaki sposób realizuje się ten konflikt kulturowy jest tematem książki. Sagan czerpie w niej z doświadczenia akademickiego, historii, rozległej aktywności publicystycznej. W 25-ciu dość nierównych na kilku poziomach rozdziałach kreśli obraz człowieka końca XX-tego wieku, który boi się i szuka, czasem po omacku, odpowiedzi.

Połowa rozdziałów to błyskotliwe analizy pseudonaukowych uroszczeń. Specyficzne zaciekawienie Sagana ludźmi, którzy referują własne kontakty z UFO, pozwala mu na budowę psychologicznego profilu dalekiego od prostej konstatacji nawiedzenia i paranoi. W nieco zbyt, jak dla mnie, rozbudowanych przykładach z bogatej historii amerykańskich 'kontaktów trzeciego stopnia’, tłumaczy jaki status takim fenomenom ma prawo nadać sceptyczna nauka. Prezentując daleko posuniętą otwartość na wewnętrzny świat psychiki ludzkiej, podaje długie listy motywacji do budowani irracjonalności. Zachowując naukową otwartość, pedantycznie konfrontuje świat wyobrażeń z tym, co aktualna wiedza dysponuje. W zasadzie bez wyjątku wygrywa ta ostatnia, nawet atrakcyjnością (str. 192):

„Wygląd rzekomych kosmitów wynika z niedostatku wyobraźni i zaabsorbowania ludzkimi sprawami. Ani jedna istota przedstawiona w tych wszystkich relacjach nie zdumiewa tak jak kakadu, jeśli się nigdy wcześniej nie widziało tego ptaka.”

Posiłkując się opracowaniami psychoterapeutów, szeroką wiedzą o UFO (*), przypomina najsłynniejsze relacje ‘kontaktu’. Człowiek może być faktycznie chory, mieć predyspozycje, traumy i fobie, może poszukiwać akceptacji, sławy i pieniędzy. Sagan całe spektrum ‘ufologiczne’ rozpatruje na poziomie jednostek, odbioru społecznego, komercyjnych pobudek i demistyfikatorów zbiorowych sekciarskich zachowań. Analogicznych postaw (jako potrzeb ludzkich) dopatruje się w kilku religijnych uzurpacjach. Niejednym powinno wstrząsnąć opis procesu o czary utrwalony przez jezuitę z XVII-wiecznego Würzburga (str. 548-554). Naukowa metoda świetnie sobie radzi zarówno na poziomie praktycznych ludzkich wątpliwości, jak i podczas subtelnych konstrukcji metafizycznych, których wymaga ludzkie ‘umagicznienie’ (str. 236):

„Na czym zatem polega różnica pomiędzy niewidzialnym, bezcielesnym, unoszącym się w powietrzu smokiem, który zionie niewyczuwalnym zimnym ogniem, a smokiem, który w ogóle nie istnieje?”

Sagan z uporem maniaka powtarza, że mimo wszystko nie ma szans na pozbycie się nieistniejących demonów z głowy człowieka. Uważa jednak, że należy różnymi drogami docierać do ludzi - systematycznie, merytorycznie, nieustępliwie choć subtelnie, z taktem i stanowczo. W kilku rozdziałach, z perspektywy amerykańskiej, pochyla się nad patologiami systemu edukacji, konsumpcjonizmu i lenistwa ‘sytego społeczeństwa wolnego świata’.

Uciekając przed zawsze niebezpiecznym odcięciem naukowca od ‘vox populi’, Sagan przez lata prowadził korespondencję z ludźmi, czytał redakcyjne komentarze do swoich artykułów. W książce pojawiają się długie listy z syntetycznymi przykładami społecznego barometru: spektrum opinii o UFO (str. 264-275), ocena kondycji edukacji z perspektywy nauczycieli, rodziców i uczniów (str. 457-468). Służą one astronomowi do rozprawienia się z dominującymi demonami umysłu w sposób kompleksowy, minimalizując niebezpieczeństwo pominięcia jakiegoś ważnego wątku (o co w przypadku bujnej wyobraźni zbiorowej nie jest trudne). Centralne, z punktu widzenia opisu metodologii nauki, jest bardzo obrazowe opisanie dużej grupy błędów poznawczych z dowcipnymi i dosadnymi przykładami (st. 291-297). Spodobały mi się szczególnie trzy:

„Prezydent Dwight Eisenhower wyraził zdumienie i niepokój po odkryciu, że inteligencja połowy Amerykanów jest poniżej średniej.”

„Zanim kobiety uzyskały prawo głosu, nie było broni jądrowej.”

„Skoro nie jesteś częścią rozwiązania, stanowisz część problemu.”

Ostatnie jest w zasadzie uniwersalnym wytrychem do dowolnej konstatacji o czymkolwiek i jest równie niebezpieczne co niepokojąco niedookreślone.

„Świat opanowany przez demony” jest książką barwną, pełną przykładów ludzkiej pomysłowości i próbą wytłumaczenia tej plastyczności na gruncie nauki. Sagan z jednej strony przyjmuje do wiadomości każdą hipotezę, nawet najbardziej nierealną, by ją następnie poddać analizie na gruncie logiki i faktów naukowych. W wielu miejscach pojawiają się przykłady z historii (od starożytności i zaprzepaszczenia jońskiego dziedzictwa, poprzez średniowieczne czary, nowożytne problemy religii z sukcesem nauki w opisie świata, po współczesny ‘oddolny’ odwrót od nauki). Posiłkuje się nimi w odtworzeniu ciągłości ludzkiej natury poszukującej ukojenia imaginacyjnego wobec niezrozumiałych czy niebezpiecznych elementów świata zastanego. Jednocześnie stanowią one tło dla kluczowego procesu - obserwowanego paradoksalnego odwrotu od nauki, mimo stanowienia podstawy rozwoju cywilizacji. Z niepokojem patrzy profesor w przyszłość. Już w 1996 punktował problemy, które po latach się pogłębiły (infantylizacja, postmodernizm, alternatywne rzeczywistości, płytki medialny przekaz, manipulacje informacjami docierającymi do milionów, itd.). Bardzo ciekawie rozbraja argument części społeczeństwa o pejoratywnej roli nauki, która jakoby dehumanizuje (str. 365). Choć wprost tego nie pisze, to przykładami i analizami pokazuje, że w pewnym sensie ‘świat zwariował’ jeśli wciąż pieniądze wydawane na astrologię (prywatnie przez jednostki) są większe, niż przeznaczane na astronomię. W ramach poprawienia sobie humoru przytacza żarty, chociażby taki (str. 404):

„Jedna z moich ulubionych karykatur przedstawia chiromantę wróżącego z dłoni kobiety i oznajmiającego jej z powagą: <Jest pani bardzo łatwowierna.>.”

Problem dostrzega i w nieudolnym wychodzeniu naukowców z przekazem do ludzi (stąd duży nacisk kładzie w książce na dyskusje o dobrej edukacji już w wieku wczesnoszkolnym). Ponieważ zjawiska społeczne są odporne na ścisły dowód postawionej dowolnej hipotezy, brakuje nam narzędzi do separowania korelacji od wynikania. Stąd technika argumentacji jaką Sagan zastosował musiała być rozproszona, poszlakowa, poprzetykana pytaniami otwartymi. Zarysowany obraz jednoznacznie wskazuje na zaniedbania w systemie edukacji prowadzące do deformacji poznawczych. Wtórny analfabetyzm, bezrefleksyjność i konsumpcja jako sposób na życie stanowią dla astronoma smutny obraz przeciętnego obywatela. W pięknej opowieści o dziedzictwie Maxwella pochyla się nad subtelnym zjawiskiem, które nam w dobie wielkich korporacji globalnych XXI wieku wybijają się jeszcze wyraźniej. W promowaniu wymiernych i szybko osiągalnych sukcesów dostrzega pułapkę cywilizacyjną jako konsekwencję niezrozumienia czym nauka jest (str. 516):


„Nakłanianie do tworzenia praktycznych wynalazków przy jednoczesnym zniechęcaniu do badań służących zaspokojeniu czystej ciekawości przyniosłoby skutki zdecydowanie odwrotne do zamierzonych.”

W dużej części książka jest niemal ideałem. Pewne partie były jednak zbyt rozbudowane (związane z UFO). Ostatnie rozdziały, bardziej polityczne, odbieram nieco z dystansem. Trochę nie pasują do całości. Autor miał tego świadomość, bo wspomniał o tym zgrzycie, choć nie wyjaśnił intencji w ich umieszczeniu. Jednocześnie w kilku rozdziałach współautorką była żona Ann Druyan. Te z kolei rozdziały są bardziej praktyczne, pokazują konkretne działania na rzecz nauki.

Carl Sagan był wizjonerem, pionierem nowoczesnego popularyzowania nauki. Celebrował zdobywaną przez ludzi wiedzę i stawianie wnikliwych pytań, na które sam szukał zbliżonych do prawdy odpowiedzi. W opiniowanej książce ze swadą, bez technicznych detali, ale i z wnikliwością podanych analogii i porównań opowiedział o wartości nauki i demonie, który wciąż jej zagraża. Po bez mała trzech dekadach od premiery sama ewolucja tytułu książki przetłumaczonego na polski może być niepokojącym memento. (**) Książka nie jest przeznaczona dla naukowców. Z czystym sumieniem polecam ją szczególnie humanistom (rozumianych jako ludzi o wykształceniu bliższym naukom nie-przyrodniczym). Ponieważ jest ich większość, to na nich spoczywa w jakimś sensie ‘obowiązek’ uniwersalizowania statusu człowieka wobec świata poprzez samokształcenie rozszerzające horyzonty i budowanie opowieści społecznej, która nie demonizuje tego, co wypada wspierać. Metoda naukowa sprawdza się wszędzie, choć nie jest oczywiste, że przyniesie wymierne korzyści, szczególnie gdy zdefiniować je płytko.

/numeracja stron na podstawie wydania Zysk i S-ka 2024/

BARDZO DOBRE z małym plusem – 8/10

=======

* UFO rozumiane tak, jak zdefiniowało je pierwotnie wojsko – czyli to wszystko, czego nie zdołano zidentyfikować, a miało miejsce (jako fakt obiektywny lub optyczne urojenie obserwatora zjawiska).

** Książka ma tytuł: „The Demon-Haunted World: Science as a Candle in the Dark”. W pierwszym wydaniu Filip Rybakowski użył w tłumaczeniu słowo ‘nawiedzany’. W obecnym Marek Krośniak wybrał ‘opanowany’. Być może to nie jest intencjonalne, choć może być wymownym detalem do dodatkowego namysłu nad kierunkiem zmian ostatnich dekad.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2024-07-16
× 20 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Świat opanowany przez demony
2 wydania
Świat opanowany przez demony
Carl Sagan, Ann Druyan
8.7/10

Przekonująca wizja tego, na czym polega rzetelna nauka i ostrzeżenie przed niebezpieczeństwami szerzących się w dzisiejszym świecie fake newsów i pseudonaukowych teorii Jak możemy podejmować racjo...

Komentarze
@almos
@almos · 4 miesiące temu
Świetna recenzja, chylę czoła przed wysiłkami Sagana, ale jestem pesymistą. Internet i media społecznościowe bardzo sprzyjają popularyzacji pseudonaukowych poglądów i teorii, a ich zwolennicy okopują się mocno na swoich pozycjach. Wystarczy powiedzieć, że sądy celebryty dużo więcej ważą niż poglądy naukowca. Niemniej trzeba nieść w naród oświaty kaganek...
× 8
@Carmel-by-the-Sea
@Carmel-by-the-Sea · 4 miesiące temu
Dzięki.
Realistycznie - jestem też pesymistą. Ale ideowo - muszę siebie jakby 'oszukiwać' do optymizmu, bo inaczej nie widziałbym sensu ciągłego wracania w opiniach po przeczytanych książkach do racjonalizmu, krytycyzmu, sceptycyzmu, fascynacji nauką, przyrodą,... (książki i tak bym czytał, może po część inne, ale zrezygnowałbym z pisania o wrażeniach).

Jest źle, bo :

- Nie ma etosu budowania wiedzy (takiej z czystej ciekawości świata) - czyli nauczyciel i wykładowca nic nie znaczy.

- Pensje w edukacji niskie - brak prestiżu, dziecko widzi, że te 15 lat nauki nic nie daje.

- Istnieje potężny biznes big IT, który stworzył globalne produkty konsumpcji, gdzie na pustej rozrywce można się utrzymać, trzeba tylko patologicznie pożądać lajków. Do występu na YT nie potrzeba szkoły, co bardzo dobrze rozumieją nastolatki, bo nie ma ten 'sukces' związku z faktem, czy się wie co to logarytm (oblewania podkoszulki wodą i prezentowanie przezroczystości bez stanika z milionem wyświetleń ustawia człowieka finansowo). Choć w pewnym wieku taki ekshibicjonizm już nie pasuje. Ale wtedy mając już kilka milionów kupuje się papiery na ukończone studia - taki model biznesowy i marzenie, które ostatnio Lewy zareklamował.

- Każdy ma swoją rację. Kampania na tik-toku o bzdurach może przebić dowolnej długości naukowe badanie pokazujące co innego, jeśli tylko ma się wystarczające motywacje, środki i zwolenników.

- Będąc przedłużeniem telefonu nic nie imponuje większości z ludzi. Sam czekam tylko konsekwencji długofalowych, bo są badania, że takie zaniechanie treningu mózgu w młodym wieku będzie rezonować negatywnie na starość.

- Każda władza (korpo, rząd, partia,...) będzie ubóstwiać miliony, którymi łatwo sterować, gdy brak im narzędzi poznawczych. Więc decydentom zależy na status quo.

- Żeby inni szanowali, trzeba siebie szanować. Polski lekarz potrafi za prywatną konsultację (bez konsekwencji, jak to jest czasem w USA poprzez ubezpieczeni i pozwy) brać 300 PLN za 15 minut. A naukowiec 'normalny' cieszy się na możliwość korepetycji za wielokrotnie niższą stawkę. Rozum nie inwestuje w PR, podobnie jak fascynaci nauki. Oni wciąż myślą, że same fakty, które ich wspierają mówią za siebie. Wiec nie będą się zniżać do żebrania, itd. A to błąd w świecie, który już przestał być subtelny, bo liczy się kasa, EGO, hiper hedonizm, itd.

Sagan z tym wszystkim walczył pokazując, gdzie robimy sobie krzywdę. Bo można nie odróżniać pogody od klimatu, ale przyjdzie w związku z tą ignorancją rachunek do zapłacenia.

Sorry - rozpisałem się.
× 7
@tsantsara
@tsantsara · 4 miesiące temu
Bardzo interesująca recenzja - sięgnę po książkę. Rozumiem, że indywidualne "spotkania z UFO" mogą być sugestią, wytworem wyobraźni lub chorobą. Ciekawe jednak, jak astronom tłumaczy zjawiska stwierdzone urządzeniami, jako istniejące, lub obserwowane przez duże skupiska ludzi. C. G. Jung, który miał bliski kontakt z wybitnymi fizykami, w Nowym micie, próbował tłumaczyć takie zjawiska społeczną projekcją, która ma być tym silniejsza...im bardziej zracjonalizowane i stechnicyzowane jest społeczeństwo (tzw. przebicie Id). Nie przekonał mnie.
× 4
@Carmel-by-the-Sea
@Carmel-by-the-Sea · 4 miesiące temu
Dzięki.

Sagan przytacza fragmenty publikacji psychiatrów, którzy badali osoby jakoby 'skontaktowane z UFO'. Sam raczej bazuje na ich wiedzy, analizie argumentacji ludzi, którzy wierzą (niekoniecznie będąc stroną bliskich spotkań z zielonymi ludzikami).
W książce nie ma nic o urządzeniach, które miałyby rejestrować/potwierdzać/przyczyniać się do wiary w UFO. Wspomina o projekcie SETI (nie dziw, bo to jego idea), który jest w pewnym sensie poszukiwaniem UFO na falach radiowych.

W przypadku UFO skupia się na osobach, które twierdzą że widziały. W przypadku zbiorowości - analizuje akurat inne 'umagicznienia' - np wiarę we wcielenie się starożytnej istoty w gościa o nazwisku Alvarez (głośna podobno sprawa w Australii w 1988). Pokazuje jak łatwo pojawiają się wtedy wyznawcy (motywowani różnie) i pokazuje demistyfikacje akurat tej afery przez Randiego (co ciekawe - stacja TV, która to pokazywała, nie chciała w prowokację uwierzyć).

Sagan nie zakładał, że cokolwiek niewyjaśnionego się pojawi, to jest czymś oczywistym i banalnym. Zakładał jednak kilka poznawczych metod dyskusji o tego typu fenomenach. Chociażby to, że wielkie hipotezy (że błysk na niebie to nie złudzenie, czy nawet coś realnego ziemskiego pochodzenia, ale wizyta obcych cywilizacji) wymagają wielkich dowodów opartych na konsensusie, na zbiorowości, na tym, że inne wyjaśnienie jest niewystarczające. Zbiorowe złudzenie można też obiektywizować. Nie potrzeba fentanylu, by widzieć coś wyjątkowego.

Na poziomie logiki, metody naukowej i suchych faktów (za które wprost bierze odpowiedzialność, w przeciwieństwie do przywołanych ustaleń psychologów i psychiatrów) powołuje się na niemal zerową szansę, że jakaś cywilizacja UFO akurat teraz nas nawiedza (to da się oszacować). A za tym stoi nauka, która potwierdzają tysiące ludzi i badań (ilość gwiazd w okolicy, prędkość światła, wiek Galaktyki, nasze rozumienie mechanizmów życia,...).

Sam Jung pojawia się w książce z ciekawą analizą. Sagan przytacza jego rozumienie fenomenów, które wymykają się nauce:

"Jeśli po uwzględnieniu poprawki na świadome i nieświadome fałsze, samooszukiwanie się, uprzedzenia itp. nadal będziemy dostrzegać w nich [w UFO] coś pozytywnego, to nauki ścisłe z pewnością opanują te dziedzinę poprzez eksperyment i weryfikację, tak jak to stało się w każdym innym obszarze ludzkiego doświadczenia." (str. 259-260)

I generalnie się z tym zgadzam. Nawet jeśli w losowych momentach (na które nie jesteśmy w stanie się przygotować do obiektywizowanej rejestracji kontaktu z obcymi) faktycznie nawiedza nas UFO, to jest to albo ich złośliwość ich, albo coś z czego nie ma dla nas pożytku, poza frustracją tych, którzy wiedzą, że widzieli, a naukowcy im nie wierzą.
Jest z tym UFO trochę jak ze smokiem niewidocznym (cytat z mojej opinii) - czym się rożni UFO istniejące, które 'punktowo' przybywa od nieistniejącego, skoro nie da się na tym zbudować wiedzy?

Oczywiście Twoja sugestia i pytanie o zbiorowe przeżywanie kontaktu/ czegoś wyjątkowego jest sensowna. Ile trzeba świadków, by nauka się czymś zajęła, przyjęła do wiadomości? Według mnie jest dość utylitarna odpowiedź - nawet jeśli KAŻDY (włącznie z profesorami astrofizyki uznającymi UFO za bzdurę) doświadczy UFO - to z tego nie da się jeszcze zbudować faktu w który uwierzy każdy (chyba że wszyscy w jednej chwili zobaczą TO SAMO UFO). Trochę takie UFO może być jak mnóstwo innych złudzeń/umów społecznych - np że jeden element zapisujemy jako '1'. Tylko różnica miedzy zgodą wszystkich na UFO i zgodą na symbol arytmetyczny jest taka, że to drugie jest użyteczne, buduje się na tym wiedzę (np. loty samolotem, a takie rzeczy trudno się neguje nawet płaskoziemcom).
Więc - jeśli by było UFO (nawet objawione jednemu człowiekowi), ale w taki sposób, że nawiedzony dostałby coś ludzko-cywilizacynie wartościowego (mechanizm stworzenia czegoś fizykalego, co jest przez naukę nieznane, a działa), jakiś nowy minerał, który ma fantastyczne właściwości, itd - to nawet niewiara nauki w fakt wizyty byłaby mniej istotna, niż to, że nauka by na tym skorzystała. I chyba taki kontakt z obcym miałby szansę na powszechną zgodę że miał miejsce.

× 2
@MLB
@MLB · 4 miesiące temu
Czy warto nabyć nowe tłumaczenie? Czy różnica jest duża?
× 2
@Carmel-by-the-Sea
@Carmel-by-the-Sea · 4 miesiące temu
Jestem w kropce z tym pytaniem.
Nie za często się zdarza, by to samo wydawnictwo dysponując jednym tłumaczeniem zdecydowało się na inne. O innym nazwisku wiem sprawdzając na ich stronie (dla wydania z 1999 - BTW - wpisane na różnych stronach jako 1995 jest błędne również z tego powodu, że w USA książka się ukazała w 1996) i porównując z tym tłumaczem co mam na egzemplarzu z 2024. Trochę to dziwne.
Nie wiem czy warto, bo nie mam poprzedniego wydania. Zysk i S-ka nie chwali się - 'że nowe wydanie, poprawione' itd. Plusem jest to, że nowe wydanie obniży astronomiczne ceny starego wydania na allegro. Podobnie jak było z "Nowym umysłem cesarza" Penrose'a. ;)

× 3
@MLB
@MLB · 4 miesiące temu
Dzięki:) To chwilowo pozostanę przy starszym wydaniu.
× 1
Świat opanowany przez demony
2 wydania
Świat opanowany przez demony
Carl Sagan, Ann Druyan
8.7/10
Przekonująca wizja tego, na czym polega rzetelna nauka i ostrzeżenie przed niebezpieczeństwami szerzących się w dzisiejszym świecie fake newsów i pseudonaukowych teorii Jak możemy podejmować racjo...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Ostatnio mam szczęście trafiać na bardzo mądre książki, ale ta przebiła wszystkie. ,,Świat opanowany przez demony" to naukowe, racjonalistyczne podejście do rzeczywistości, która tonie w mitach, zab...

@pliszka.literacka @pliszka.literacka

„Świat opanowany przez demony” Carla Sagana i Ann Druyan to książka, która nie tylko fascynuje, ale także skłania do głębokiej refleksji nad kondycją współczesnego społeczeństwa i roli nauki w naszy...

@ksiazkioczamimezczyzny @ksiazkioczamimezczyzny

Pozostałe recenzje @Carmel-by-the-Sea

Nexus. Krótka historia informacji
Eden, gdzie rządzi AI(*)

Sztuczna inteligencja nie działa, gdy dziecko wyjmie jej wtyczkę z prądem. Ale wciąż zostaje człowiek zwabiony jej powabem. A to już nie tak łatwo zdematerializować. Moż...

Recenzja książki Nexus. Krótka historia informacji
Życie na Ziemi
Piękna opowieść o życiu

Człowiek uwielbia opowieści. Nikt tak pasjonująco o przyrodzie nie opowiada jak David Attenborough. Nie tylko Jego filmy są świetne. Pisze równie ciekawie. Zaktualizowan...

Recenzja książki Życie na Ziemi

Nowe recenzje

Tylko dobre wiadomości
Z optymizmem patrzeć w przyszłość
@Moncia_Pocz...:

Już dość dawno nie sięgałam po książki Agnieszki Krawczyk, choć kiedyś czytywałam je systematycznie. Postanowiłam nadro...

Recenzja książki Tylko dobre wiadomości
Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Jestem oczarowana
@stos_ksiazek:

Ależ wyciągnęłam się w tę książkę. Po prostu przepadałam! Nie spodziewałam się, że „Pomiędzy wiarą a przekleństwem” Joa...

Recenzja książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Wegetarianka
Od wegetarianizmu do choroby psychicznej
@sweet_emily...:

Miałam się zachwycić, a pozostał niesmak, rozdrażnienie i ścisk w żołądku. Podjęcie decyzji, aby zostać wegetarianką w...

Recenzja książki Wegetarianka