Po powieści tego typu, z efektami paranormalnymi, staram się sięgać bardzo rzadko. „Dziecięcy kram” to właśnie jedna z tych powieści o której tak naprawdę nie do końca wiem co ma myśleć i napisać. Niby jest ona dość interesująca, ale niestety chyba jednak w złej ocenie górę wzięły tu te gorsze momenty w książce. Oczywiście trzeba pamiętać o tym, że to jest tylko i wyłącznie moja opinia.
Sao Paulo, Brazylia. Dziesięcioletnia Klara Silva widzi w swojej sypialni ducha. Matka dziewczynki wyjaśnia jej, że jest to dziedziczna przypadłość w ich rodzinie. Wkrótce potem dziewczynka w tragicznych okolicznościach traci rodzicielkę, a ojciec znika gdzieś bez śladu. Osamotniona i pozbawiona wsparcia trafia do domu dziecka, a w jej głowie wciąż rozbrzmiewają echa wstrząsających wydarzeń, których nie jest w stanie zrozumieć.
Wiele lat później Klara samotnie wychowuje syna i wciąż nie ustaje w poszukiwaniach ojca. Zbieg okoliczności sprawia, że kobieta trafia o sklepu z odzieżą i zabawkami o nazwie „Dziecięcy kram” prowadzonego przez Alonsa Bastosa i odkrywa kolejne ślady, które mogą mieć związek z zagadkowymi wydarzeniami sprzed lat.
Klarze z pomocą przychodzi blogerka śledcza, Lucimara Santos, jednak żadna z kobiet nie podejrzewa, że droga do poznania prawdy prowadzić będzie przez koszmar …. Czy uda im się to przejść?
Powiem szczerze, że tę powieść czytało mi się naprawdę opornie. Fabuła, która miała być interesująca i porywająca jak dla mnie wcale taka nie była. Właśnie najgorsze jest to, że dość interesujący potencjał na fabułę powieści jak dla mnie został zniszczony przez beznadziejną narrację, słaby język oraz uświadamianie czytelnika od samego początku powieści z czym tak naprawdę ma do czynienia. Zepsuło to cały efekt czegoś co naprawdę mogło przerazić. A można było to trochę rozegrać inaczej jak dla mnie.
Akcja w tej powieści szczerze mówiąc jest tak zagmatwana, że w pewnym momencie sama pogubiłam się z tym gdzie konkretnie ona teraz się znajduje. Brak tu dla mnie jakiegokolwiek klimatu grozy na który nie powiem, szczerze liczyłam, brak jakiejkolwiek spójności w fabule. Nie wszystko tu ze sobą współgra.
Bohaterowie w powieści też niestety są tacy nijacy, nie dało się ich za bardzo polubić, a szczerze mówiąc główna bohaterka z lekka mnie drażniła. Brak jakiegokolwiek napięcia sprawiło, że powieść czytało mi się wyjątkowo długo. No, ale jak coś czytelnika nie zaciekawi od samego początku to tak naprawdę czy jest sens ciągnąć tę książkę do końca?! No chyba nie.
Mówiąc szczerze ja żałuję, że skusiłam się na tę tak polecaną na stronach internetowych powieść. A co do zakończenia - jak dla mnie liche i bardzo do przewidzenia niestety.
Podsumowując :
„Dziecięcy kram” Daniela Radziejewskiego to pierwsza od dawna powieść, która niestety mnie zawiodła. Nie do końca wykorzystana fabuła jej sprawiła, że powieść czytało się dosłownie fatalnie. Język w powieści jakiego autor tu używa momentami sprawiał, że wydawało mi się iż czytam książkę napisaną przez kilkuletnie dziecko, a nie dorosłego pisarza. A szkoda i to bardzo!
Przykro mi, ja tej powieści niestety nie polecam!
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.