Najnowsza powieść Louise Candlish, podobnie jak pierwsza - "Na progu zła", rozgrywa się w ścisłym gronie i dość hermetycznym środowisku mieszkańców pewnej snobistycznej londyńskiej ulicy Lowland Way. Prym wiodą tutaj rodziny, które aspirują do bycia kimś więcej niż zwykli przedstawiciele klasy średniej, a z ich marzeń o bogactwie i wielkości rodzi się z pozoru zżyta społeczność podobnie myślących ludzi, których jednym z większych osiągnięć jest stworzenie idyllicznego osiedla domków jednorodzinnych, na którym w każdą niedzielę zamiera ruch drogowy, by małe snobki (och pardon, lepiej urodzeni panicze i panienki) mogły zakosztować zabaw na świeżym powietrzu, na środku jezdni, a to wszystko jedna z mamusiek rozdmucha w sieci do rangi renomowanego wydarzenia podnoszącego prestiż dzielnicy, zwanego Plenerową Niedzielą. Brzmi zachęcająco, by tam zamieszkać czy wręcz przeciwnie? Cóż, o gustach się nie dyskutuje, więc zmilczę. Nie wiem też, czy pojawiający się pewnego dnia w tej sielankowej scenerii, zupełnie tu nie pasujący, nawiasem mówiąc, Darren Booth i jego partnerka, Jodie, akurat Plenerową Niedzielę uznali za największy atut tej dzielnicy.
Wątpliwe, gdyż ich zamieszkanie w domu pod jedynką to raczej wynik otrzymania go w nieprzewidzianym spadku po pewnej starszej pani. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Taka okazja nie trafia się codziennie. Darren - mechanik i handlarz używanymi autami, nadużywający alkoholu, cieszy się z posiadania wreszcie dużego podwórka, na którym ma dość miejsca do majsterkowania i rozstawiania na wpół rozklekotanych aut gdzie popadnie. Dodatkowo, oboje z Jodie lubią hałaśliwy tryb życia, słuchanie ostrego rocka na full i imprezy do białego rana. Czarna owca, wróg publiczny, zakała dzielnicy - tymi określeniami najłagodniej mogliby go opisać pozostali mieszkańcy osiedla. I trudno im się dziwić - nie nawykli do takiego sąsiedztwa, a co niektórzy właśnie od takiego życia chcieli uciec, wprowadzając się na Lowland Way. Tego, co wyprawia Booth, nie wytrzymałby nawet święty, ale czy naprawdę należy go od razu zamordować? Nie istnieje inny sposób na uciążliwego lokatora?
Louise Candlish ukazuje kilka postaw przyjmowanych przez sąsiadów mężczyzny, wszystkie je łączy ogromna nienawiść skierowana w stronę Bootha. Jednak nazywanie tej książki "ostrą jazdą" i trzymającym w napięciu thrillerem psychologicznym to nieporozumienie. Jeszcze nigdy nie czytałam książki rzekomo należącej do tego gatunku tak długo. W ogóle nie mogłam wciągnąć się w akcję, co więcej żadnej z postaci nie potrafiłam polubić. Wszystkie wydawały się płaskie, jednowymiarowe.
Bardzo rzadko tak nisko oceniam książki, które otrzymuję do recenzji - w tym miejscu bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza za egzemplarz - ale niestety, ta powieść nie zapisze się dobrze w mojej pamięci. Nie ratuje jej w mojej ocenie nawet zakończenie. Mam mieszane uczucia co do twórczości Louise Candlish i nie wiem, czy sięgnę po jej następną książkę w przyszłości z takim zapałem, z jakim podeszłam do "Tuż za ścianą". Jednym słowem - rozczarowująca.