Miłość i zbrodnie w czasie wolnym recenzja

Do przeczytania "Miłość i zbrodnia w wolnym czasie" skusił mnie opis z tytułu książki. Brzmiał on mniej więcej tak...

Trzy przyjaciółki przyjeżdżają na weekend do ekskluzywnego hotelu SPA, żeby odpocząć i miło spędzić razem czas.

Dorota, policjantka, która ma romans z żonatym kolegą z pracy. Jadzia, bokserka, która mocno pobiła natrętnego podrywacza. I Ania modelka, która przeżywa kryzys w związku ze znanym tiktokerem.

Wszystko wskazuje na to, że to będzie niezapomniany weekend. Klientki hotelu SPA nie zdają sobie sprawę jak bardzo...

Tytuł, okładka i sam opis książki wydawały się zapewnić lekką i przyjemną lekturę z ciekawym wątkiem kryminalnym. Myślałam, że gdzieś tam między rozdziałami wcielę się w Sherlocka Holmesa... I czujnym okiem czytelnika, będę typować potencjalnego sprawce zbrodni... Nic z tych rzeczy...wszystko podane na złotej tacy i zupełnie inaczej, niż oczekiwałam.

Oprócz trzech przyjaciółek w hotelu pojawiają się mafiosi, swingersi, rodzinna z dziećmi, pracownicy hotelu i nawet płatny zabójca (totalny szok). Brak słów... dużo życiorysów się przewinęło mniej lub bardziej istotnych dla fabuły.

Na początku kompletnie nie mogłam się odnaleźć. Pióro autora, chociaż oryginalne to ciężkie do przyswojenia. Opisy wyolbrzymione, zabarwione humorem, który niekoniecznie do mnie przemawiał. Szczególnie kiedy w grę wchodziły bardzo poważne tematy, przez co w niektórych momentach. Nie było mi do śmiechu. Wiele sytuacji wywoływały u mnie obrzydzenie... delikatnie mówiąc. Dialogi trochę drętwe, ale przynamniej były dobrą odskocznią od bardzo długich i męczących opisów.

To był taki trochę misz-masz, w którym działo się naprawdę wiele. Można powiedzieć, że wszystko huśta się na granicy nie tylko dobrego smaku, ale i abstrakcji. Każdy rozdział był poświęcony innemu bohaterowi, ale to co łączyło je z pozostałymi to wydarzenia, które miały miejsce w hotelu SPA. Ścieżki życiowe gości, po pewnym czasie przecinają się ze sobą, co ma ogromny wpływ na ich przyszłe decyzje.

Sama treść książki nadawałaby do ekranizacji, z tym akurat się zgodzę. Przeczytałam kilka opinii, za nim zdecydowałam się sięgnąć po książkę. Jestem dobrym przykładem, że mimo dobrych ocen. Najlepiej osobiście się przekonać, czy książka przypadnie nam do gustu. Najgorzej w takim przypadku przełknąć gorzki smak zawodu, ale nigdy nikomu w stu procentach autor nie dogodzi.

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl