Myślałam, że nie potrafię szlochać nad książką…Cóż, jednak potrafię i nie umiem przestać... Wydawało mi się, że pozycja dla dzieci nie jest w stanie mnie tak bardzo rozbić emocjonalnie… A ciężko mi pozbierać myśli i naprawdę nie wiem, co mam teraz napisać. Moni Nilsson uderzyła w proste nuty pozbawione sentymentalizmu i banalności, a dzięki temu w jej książce „Tyle miłości nie może umrzeć” wybrzmiała prawda i autentyczne emocje, takie które wydobywają się z głębi serca, które trudno jest zdusić, które trzeba przepracować…
Historia Lei i jej trudnej codzienności przepełnionej lękiem o chorą mamę, gniewem na cały świat, rozpaczą, że jutro może stracić najważniejszą osobę w swoim życiu, jest tak przejmująca, że nie mogłam odciąć się od tego wszystkiego. Przestałam być tylko obserwatorem, a stałam się członkiem rodziny, która cierpi... Bo kiedy choruje mama, choruje cała rodzina… Kiedy nie ma lekarstwa dla mamy, nie ma też dla jej bliskich… Ale to, co mogą zrobić, to trzymać się razem i wspierać, a przede wszystkim dopuścić świat do siebie, który chce pomóc, który daje namiastkę normalności. I to jest jedno z ważniejszych przesłań tej książki.
To co mnie najbardziej ujęło w narracji Moni Nilsson, to prostota i autentyczność, która widoczna jest szczególnie w relacjach Lei z mamą, z tatą, ze starszym bratem, z najlepszą przyjaciółką, czy rówieśnikami. Autorka pokazuje młodemu czytelnikowi, że nawet w obliczu tak traumatycznych przeżyć, obok gniewu, smutku i bólu jest również miejsce na śmiech, na radość, na normalność, które są potrzebna dziecku jak nigdy wcześniej. Tak naprawdę myślę, że ta pozycja uderzy najbardziej w dorosłych, już z bagażem trudnych doświadczeń, dlatego im szczególnie i z całego serca polecam lekturę. Chciałabym jeszcze zaznaczyć, że ważną cegiełkę do tej książki dołożyła Joanna Hellgren, która w swoich pozornie zwyczajnych ilustracjach zawarła ogrom emocji...
Szczerze mówiąc nie sądziłam, że w jednym zdaniu, a mówię o tytule, można zawrzeć tak wiele, a właściwie wszystko, bo właśnie o tym jest ta książka, o tym, że „tyle miłości nie może umrzeć”.
Przekład: Agnieszka Stróżyk
Dziękuję Wydawnictwu Zakamarki za egzemplarz do recenzji...