Książka jest szczegółową i dobrze udokumentowaną biografią władcy Kambodży w latach 1975-1979, jednego z wielkich zbrodniarzy komunistycznych, ucznia i godnego kontynuatora Lenina, Stalina, Mao czy Kim Ir Sena (z dwoma ostatnimi się spotykał i konsultował). W przeciwieństwie do nich nie rządził dożywotnio, była zatem okazja, że odpokutuje za swoje bestialstwa, ale niestety tak się nie stało.
Pol Pot w młodości studiował we Francji, gdzie nie bardzo się przykładał do nauki, wolał działalność polityczną, a po powrocie do Kambodży na początku lat 50. powoli piął się do władzy w partii komunistycznej. Przy okazji omawiania kariery Pol Pota autor przedstawia wykład historii politycznej Kambodży od lat 50. zdominowanej przez króla Sihanouka, pełną przemocy i represji, ale dla mnie średnio ciekawej.
Najciekawsze i najstraszniejsze są rozdziały IX i X opisujące krótkie (niecałe cztery lata, od 1975 do 1979 r.) rządy Czerwonych Khmerów, czyli kambodżańskich komunistów pod przywództwem bohatera książki. Tutaj Pol Pot nie tylko dorównał swoim mistrzom: Leninowi, Stalinowi, Mao, Kim Ir Senowi, a nawet ich przewyższył. Mamy bowiem zjawiska typowe dla komunizmu: absolutna władza partii, zniesienie własności prywatnej w przemyśle i rolnictwie, silna stratyfikacja społeczeństwa (podział na ludzi zaufanych i niepewnych, ci ostatni pozbawieni wielu praw), wszechobecny terror, panowanie jedynie słusznej ideologii, duże czystki wśród kadr partyjnych, wielki głód pochłaniający tysiące (czasami miliony) istnień. Wszystko to już było, ale Pol Pot dodał rzeczy nowe: zniesienie pieniędzy (Lenin też próbował, ale szybko się wycofał), wypędzenie całej ludności z miast „Miasto jest złe, ponieważ w mieście są pieniądze” i zapędzenie do pracy na roli (Mao bardzo się to spodobało, ale nigdy tego nie zrobił...), zniesienie osobistej własności prywatnej, całkowite i totalne pranie mózgów zmierzające do stworzenia nowego człowieka: „Wiedza, którą masz w głowie, twoje idee również są mentalną własnością prywatną. Aby stać się prawdziwym rewolucjonistą, musisz […] wyprać swój umysł do czysta.” Zatem cały kraj to był jeden wielki łagier czy obóz koncentracyjny, gdzie ludzie marli jak muchy.
Jakoś więc nie dziwi, że w czasie krótkich rządów Czerwonych Khmerów zmarło, wedle ostrożnych szacunków autora, ok. półtora miliona ludzi, ponad 20% populacji Kambodży: „Mniejszość z nich została stracona, reszta zmarła od chorób, przepracowania albo z głodu”. Zamordowanie jednej piątej ludności w ciągu czterech lat, wyczyn zaiste niezwykły. To tak jakby w Polsce zabito 7 milionów ludzi...
I tak by sobie dalej ów potwór zamęczał kraj, ale był to bardzo kiepski organizator, nie potrafił stworzyć silnej armii, rozpoczął niepotrzebną wojnę z Wietnamem, który zajął Kambodżę właściwie bez walki na początku 1979 r. W ten sposób świat dowiedział się o bestialstwach Czerwonych Khmerów, ale osądzić ich i skazać było trudno i tak naprawdę nigdy się to nie udało.
Książka jest ważnym i wstrząsającym świadectwem szaleństw i zbrodni realnego komunizmu. Wydaje się, że po Pol Pocie nie może być już nic straszniejszego, doprowadził komunizm do ściany, ale kto wie...