Wczoraj premierę miała najnowsza książka Marka Stelara - "Ptasznik". Już kiedyś miałam styczność z twórczością autora, ale to była tylko jedna książka i to dość dawno temu, także do tej podeszłam bez jakichś większych oczekiwań i powiem szczerze, że to był naprawdę dobrze spędzony czas. Może nie było ogromnych fajerwerków, ale przez całą książkę byłam niezwykle ciekawa, jak ta cała historia się potoczy i czytałam ją w każdym wolnym momencie w ciagu dnia (nawet w pracy się zdarzyło - pracownikiem miesiąca niestety nie zostanę 😆). Ale cóż mogę na to poradzić, skoro tak wiele dobrych książek powstaje, a doba taka krótka...
Najbardziej w kryminałach lubię nastrój jaki w nich panuje. Nieważne, że coś dzieje się powoli, ważne żeby był ten element tajemniczości, wodzenia czytelnika za nos i oczywiście zagwozdka, która pomimo wszystko finalnie zaskakuje. Nawet w momencie, gdy jednak to zakończenie, dla kogoś było takie jak przewidywał, to cała sprawa jest niezwykle ciekawa i każde fakty, które autor powoli odsłania są dobrze wplecione w historię, przez co samo dążenie do poznania prawdy jest niezwykle fajne i czyta się to z niemałym zainteresowaniem. I tak właśnie było w przypadku "Ptasznika" Marka Stelara. Pisałam wcześniej, że podeszłam do tej lektury bez większych oczekiwań..no dobra, może widząc tytuł "Ptasznik" spodziewałam się czegoś innego - czegoś co wywoła na moich plecach ciarki i przerażenie i będzie stricte związane z pająkami. Ale na szczęście, bądź na nieszczęście - pająków tutaj nie było!
Mamy za to niezwykle mroczny i tajemniczy klimat. Cała akcja jest niezwykle spokojna, ale czuć taką niepewność i ciągłe napięcie, w oczekiwaniu na rozwój dalszych wydarzeń. Autor w całą historię wplatał retrospekcje, dzięki którym poznajemy określone wydarzenia z życia głównego bohatera i przez to właśnie po nitce do kłębka poznajemy historię jego życia. Wszystko zaczyna się od momentu, gdy Henryk Vogel relaksując się na swojej łódce, nagle zauważa w wodzie coś, co po bliższym przyjrzeniu okazuje się zwłokami pewnej kobiety. Gdy policja dociera nad jezioro, mężczyzna zostaje przesłuchany, z czego nie jest zbytnio zadowolony, bowiem po wydarzeniach z jego przeszłości, jedyne o czym marzył to odosobnienie i spokój. Sprawa gmatwa jeszcze bardziej, w momencie, gdy wyłowiona z jeziora kobieta okazuje się jego znajomą z przeszłości oraz byłą asystentką jego ojca. Ale to nie koniec niespodzianek, bowiem kilka chwil później Henryk dowiaduje się, że jego ojciec zginął w katastrofie śmigłowca. Przypadek? Można by było tak z początku pomyśleć... do momentu pojawienia się Miszy - jednego z koszmarów przeszłości głównego bohatera. Czego chce znienawidzony przez Henryka mężczyzna? I w jakie ciemne interesy wplątał się jego ojciec, z którym nie miał kontaktu od bardzo dawna?
Bardzo podobały mi się wstawki z przeszłości głównego bohatera, bo to one najbardziej rozjaśniały całą historię. Dzięki nim mogłam sama dedukować, wyciągać wnioski, wskazywać różne teorie spiskowe i osoby, które mogły być podejrzane. No niestety żadna moja teoria się nie sprawdziła, ale to chyba nawet dobrze, prawda? Przynajmniej zakończenie nie było tak oczywiste, jak się spodziewałam! Chyba za bardzo chciałam przekombinować 😅 Po przeczytaniu słów od autora, byłam zaskoczona, że jedna z bohaterek "Ptasznika" - Iwona Banach, występowała w innych jego książkach. Może jeszcze je nadrobię, choć nie powiem, bo jakiejś większej więzi z niej nie poczułam 😅 także zobaczymy jak to będzie. Jeśli lubicie spokojne kryminały, w których nic nie jest takie jakie mogłoby się wydawać, to ta historia z pewnością przypadnie Wam do gustu. Ja jestem bardzo zadowolona z lektury i myślę, że z przyjemnością sięgnę po drugi tom tej nowej serii kryminalnej Marka Stelara!