Książka „Beczka soli” to debiut pisarski Bartosza Łapińskiego. Muszę przyznać, że całkiem udany. Historia wydaje się być tak nieprawdopodobna, że w swym odrealnieniu aż możliwa. Akcja zaczyna się niepozornie i nic nie zapowiada tego co wydarzy się później. Lars i Szymon mają do wykonania jedno, wydawałoby się nieskomplikowane zadanie. Zobowiązali się mianowicie pochować kota sąsiadki. Wsiadają więc w starego malucha z martwym zwierzęciem w bagażniku i ruszają w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca. Mają nadzieję szybko uporać się z kłopotem i oddać się urokom właśnie rozpoczętych wakacji. Akcja zaczyna się w Świnoujściu – mieście jak wiadomo, położonym na wyspie, więc żeby się z niego wydostać, muszą przeprawić się na drugą stronę promem. I tu sprawy zaczynają się komplikować. Rozpoczyna się cała seria rozmaitych zbiegów okoliczności, które pozornie nie są ze sobą powiązane, ale w efekcie tworzą spójną całość. Widać, że Autor dobrze przemyślał to, o czym chce pisać. Czytając ma się wrażenie, że bohaterowie nie mają wpływu na to co się wokół nich dzieje, a momentami nawet, że są w sytuacji bez wyjścia. Jednak każda karta książki była kolejną dawką zaskakujących wydarzeń i naprawdę silnych emocji. Fabuła przypomina troszkę koszmarny sen z gatunku tych, w których chcesz gdzieś dojść, ale ciągle coś staje ci na przeszkodzie. Realności wątkom nadaje umieszczenie akcji w konkretnym, znanym choćby ze słyszenia miejscu, czyli w okolicach Świnoujścia i Międzyzdrojów. Te piękne, turystyczne miejscowości nabierają trochę innego, bardziej mrocznego i niebezpiecznego wymiaru. Główne postaci to zwykli, młodzi ludzie z krwi i kości, co oznacza, że czują i myślą nie jak super bohaterowie. Dzięki temu łatwiej jest się nam z nimi identyfikować. Jest to książka o sile męskiej przyjaźni, przyjaźni poddanej ciężkiej próbie. Zanim wyjdą z niej obronną ręką przyjdzie im zjeść przysłowiową beczkę soli.
„Los mocno sypnął nam solą w oczy, ale my zjedliśmy jej całą beczkę. Teraz wiem, że warto było przeżyć to wszystko, chociażby po to, żeby się przekonać, że mam przyjaciela. Największemu wrogowi życzyłbym takiego, bo wtedy może przestałby być moim wrogiem”.
Podsumowując książka ma więcej plusów niż minusów. Wartka akcja, świetnie skomponowana fabuła, nieskomplikowany język, to wszystko sprawia, że pochłania się ją błyskawicznie. Napisana jest po męsku, ale jestem przekonana, że trafi również do kobiet.
Recenzja pochodzi z mojego bloga
http://sladami-ksiazki.blogspot.com/