Emma Chandler to uparta i niezależna kobieta, która chwyta los w swoje ręce. Wychowywana przez waleczne ciotki nauczyła się, że "kobieta, by być silna, nie potrzebuje mężczyzny". Emma zakłada żeńską osadę w Harper's Station w Teksasie, by pomóc skrzywdzonym przez los kobietom. Niestety spokój tego miejsca burzy gwałtowny atak nieznanego oprawcy. Emma staje przed trudnym zadaniem - musi ochronić swoje przyjaciółki, ale wie, że nie dokona tego sama. O pomoc prosi starego znajomego, Malachiego Shawa. Tę dwójkę łączy wspólna przeszłość. Mężczyzna pracuję na kolei jako ekspert od materiałów wybuchowych. Na wezwanie przyjaciółki odpowiada niezwłocznie, chce wyrównać rachunki, bo kiedyś to właśnie Emma uratowała mu życie. Czy mężczyzna będzie w stanie ochronić kobiety w Harpers's Station?
Karen Witemeyer pisze romanse historyczne i autorkę możecie kojarzyć z antologii "Wszystkie moje jutra", gdzie opowiada historię jednej z kobiet zamieszkującej Harper's Station. Raczej rzadko sięgam po kobiecą literaturę, jednak kiedy tylko zobaczyłam kwietniową zapowiedź Wydawnictwa Dreams, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Po pierwsze okładka. Cudowna, klimatyczna. Po drugie, Teksas. Uwielbiam historie, gdzie przewija się motyw Dzikiego Zachodu. Autorka podarowała Czytelnikom świetne połączenie kina akcji z inspirującą historią miłosną. Niemal od pierwszych stron wsiąkamy w klimat opowieści.
"Niezłomne serca" to niesamowita historia o pięknym uczuciu, które dojrzewa na przestrzeni lat, umacnia i staje się wyjątkowe. Mal zachwycił mnie swoją szlachetnością, odwagą i siłą. Emma okazała się niebywale upartą kobietą, widzącą w każdym człowieku tylko to, co najlepsze. Nie zawsze wychodziło jej to na dobre, ale naprawdę miała anielski charakter. Ostatnio brakowało mi takich historii, gdzie uczucie jest tak wyjątkowo czyste i wyrażane jedynie w spojrzeniu czy dobrym słowie. Mal i Emma podarowali mi tyle emocji i wzruszeń, że nie poznawałam samą siebie, bo płaczliwą kobietą to ja z natury nie jestem.
Karen Witemeyer ma dar tworzenia wspaniałych historii, o których tak łatwo nie zapomnimy. W książce znalazłam wszystko to co lubię - bohaterów z silnymi osobowościami, zrównoważone tempo akcji, ciekawe opisy, wyraźnie zarysowany świat. Zachwyt nad pięknem natury autorka podkreśliła nie raz i naprawdę żałowałam, że nie mogłam zobaczyć na własne oczy kolonii w Harpers's Station. O tyle dobrze, że mogłam przenieść się tam duchem.
Czasem człowiek musi sięgnąć po inną literaturę niż horror czy fantastyka, by uaktywnić inne rejony duszy. "Niezłomne serca" mają w sobie coś wyjątkowego. Historia przypomina, że zło drzemie głęboko w ludziach. To od nas zależy, czy będziemy z tym złem znajdującym się w nas walczyć, czy poddamy się od razu.
Lubicie westerny? Jeśli tak, to "Niezłomne serca" na pewno przypadną wam do gustu. Ja podczas lektury czułam się jakbym oglądała rasowy film akcji. Strzelaniny, pościgi, walki wręcz i porwania - autorka zapewniła nam wiele emocjonujących momentów. A jeśli kiedyś nałogowo oglądaliście takie seriale jak "Doktor Quinn" czy "Domek na prerii" to książka Karen Witemeyer tym bardziej Wam się spodoba.
"Niezłomne serca" to pierwszy tom serii o kolonii Harpers's Station, a ja czekam z niecierpliwością na kolejne. ❤