W Wilczej Dolinie w tajemniczych okolicznościach ginie człowiek. Cała społeczność drży ze strachu, czy aby zagubiony mężczyzna nie powróci jako demon. W lasach otaczających wioskę mieszkają potwory, które nocą polują na ludzi. Ciemność należy do nich i każdy nierozważny śmiałek wycieczkę po zmroku przypłaca życiem.
Pewnego dnia Opiekun wioski wychodzi z domu i nie wraca. Jego przybrana córka, Venda, wyrusza na poszukiwania. Zielarka znajduję go, jednak nie w takich okolicznościach w jakich zakładała.
Demony znów zaczynają nękać ludzi.
Do Wilczej Doliny wraca ostatni z Wilkarów - DaWern.
Młoda zielarka stanie przed nie lada wyzwaniem.
Czy zdoła ochronić wioskę?
Po przeczytaniu serii 'Kwiat paproci' Katarzyny Bereniki Miszczuk czułam pewien niedosyt. Szukałam książki z podobnym motywem przewodnim, gdzie zew przygody porwie mnie w swoje ramiona i gdzie elementy zaczerpnięte z mitologii słowiańskiej będą wyraźnie zaznaczone. Ale pozbawionej nachalnego wątku romantycznego!
No i znalazłam. "Idź i czekaj mrozów" to świetnie skonstruowana powieść, która nie pozwala czytelnikowi oderwać się od historii, póki nie wybrzmi ostatnie słowo. To książka kipiąca wręcz od ilości demonów i potworów - czyli tego, czego w książkach poszukuję najczęściej. Autorka prowadzi nas przez wioskę zgodnie z zmieniającymi się porami roku. I to jest takie fantastyczne! Bardzo podobało mi się to, że mogłam przypatrywać się rytmowi wsi, rytuałom mieszkańców, ich modlitwom, kłótniom czy niesnaskom. Żyłam życiem tych ludzi i czułam się tam jak w domu.
Venda, zielarka, to ciekawa bohaterka, która nie raz zaskoczyła mnie swoim zachowaniem. Z naburmuszonej gąski ewoluowała w pewną siebie kobietę. Dostrzegamy jej przemianę, jej siłę i zdecydowanie. Polubiłam się z nią i nie mogę doczekać się jej dalszych przygód.
Każdy z mieszkańców Wilczej Doliny ma swoje przysłowiowe 'pięć minut' w powieści i uważam ten zabieg za bardzo udany.
Niestety nie obyło się bez małego "ale".
Mój największy zarzut do powieści to postać DaWerna. Rozczarował mnie nieco swoją postawą. Jest dziki, niby ma w sobie ten 'ogień', który tak bardzo lubię w postaciach męskich, jednak nie kupił mnie swoją historią. W porównaniu z innymi mieszkańcami Wilczej Doliny wypada płasko i nieco bezbarwnie. Na szczęście jego relacje z Vendą odrobinę ratują sytuację. Brak ogłady DaWerna i nieumiejętność postępowania z ludźmi tworzyły zabawne sytuację, które nieraz wywołały szczery uśmiech na mojej twarzy. Liczę, że w kolejnej części Venda nie zdominuje tak bardzo Ostatniego Wilkara i chłopina ten czymś mnie jeszcze zaskoczy.
Drugi minusik dla tej historii to przekleństwa typu 'ku#wa". Po co? Język powieści jest fajnie stylizowany i to przekleństwo jakoś tak raziło mnie po oczach, a można było się bez niego obejść.
Trzeci minus - za zrośnięte brwi DaWerna. WHY???
Jeśli jesteś fanem demonologii ludowej i mitologii słowiańskiej to książka z pewnością ci się spodoba. Jeśli lubisz dynamiczne historie, ale pozbawione dramatycznych romansów to "Idź i czekaj mrozów" nie zawiedzie twoich oczekiwań.
Świat stworzony przez Martę Krajewską jest wyjątkowo fascynujący, nieco mroczny i tajemniczy. Daj mu szansę, a porwie cię w swoje ramiona i prędko nie wypuści! Niczym wąpierz krwi, tak ty zapragniesz większej ilości przygód Vendy i Ostatniego Wilkara. Zapragniesz odwiedzić Wilczą Dolinę i jej mieszkańców.