„Życie nie jest kadrem upragnionego filmu. Potrafi zaskoczyć najbardziej wtedy, kiedy najmniej się tego spodziewamy”.
Do przeczytania tej książki skusiła mnie intrygująca okładka i opis. Tak! Przeczytałam opis, a to zdarza się bardzo rzadko. Gdy okazało się, że to dramat erotyczny, byłam jeszcze bardziej zainteresowana, bowiem miałam przeczucie, że to będzie coś …mocnego… emocjonalnego… i zapewne szokującego. I co? I właśnie tak było!
Młoda i nieśmiała Gabrysia, jest studentką polonistyki. Już dawno przestała wierzyć w to, że ktokolwiek mógłby się nią zainteresować. No bo przecież nawet rodzice się nią nie interesują…przez co dziewczyna ma bardzo niskie mniemanie o samej sobie. Gdy pewnego dnia poznaje żołnierza Eryka, całe jej życie nabiera kolorów. W końcu ktoś, dla kogo znaczy wszystko! Czy to nie brzmi wspaniale? Dla Gabrysi owszem. Dlatego para bardzo szybko, postanawia przypieczętować swoją znajomość węzłem małżeńskim. Ale dopiero z czasem dziewczyna przekona się w co tak naprawdę się wpakowała i z czym będzie się musiała zmierzyć w momentach, gdy jej męża będą nawiedzać demony przeszłości..
Niezwykle życiowa, emocjonalna i wzruszająca historia Gabrysi, która przeżyje więcej niż normalny człowiek jest sobie w stanie wyobrazić. Jest to dramat. Zdecydowanie tak. Nie ma ludzi idealnych. I choć nasz główna bohaterka myślała, że na takiego trafiła, niestety grubo się pomyliła. Jesteśmy tylko ludźmi, a ludzie popełniają błędy. I ta książka właśnie o tych błędach opowiada. Myślę, że mogłaby być idealną przestrogą, ale czy nie zawsze jest tak, że człowiek nawet mimo przestróg, najszybciej uczy się dopiero jak się na czymś sam przejedzie?
Autorka wlała do tej książki tak wiele emocji – tych dobrych i tych złych, że podczas czytania ciężko o jakąkolwiek nudę, czy moment w którym możemy odetchnąć. Już od pierwszych stron, historia łapie za serce! Wszystko dzieje się bardzo szybko, ale to jest stworzone w określonym celu, więc tym się nie ma co zrażać. I jak z początku uśmiechałam się pod nosem podczas czytania, bo wiecie – radość, szczęście, związek, tak później otwierałam buzie z niedowierzania. Rozpoczął się dramat głównej bohaterki, który z każdą stroną przeżywałam razem z nią.. Nie chce przytaczać konkretnych przykładów, bo myślę, że na pewno lepiej jak sami się przekonacie co tam się działo, na pewno wywoła to więcej emocji, niż jakbym Wam od razu napisała co i jak i byście wiedzieli czego się spodziewać ;)
„Kochaj mnie szeptem” pochłonęłam w parę godzin. Były momenty, które dosłownie czytałam na wdechu. Nie obyło się bez fragmentów, które doprowadziły mnie do łez. A to znaczy tylko jedno – autorka wiedziała jak zagrać na emocjach czytelnika i idealnie to w swojej książce przedstawiła. A zakończenie tej części było dla mnie takim szokiem, że dobrze, że miałam pod ręką kolejną część, bo nie wiem czy bym się za mocno nie zdenerwowała ;)
Żeby nie było do końca tak kolorowo, to powiem, że trochę irytowała mnie główna bohaterka, która nie miała w sobie ani krzty ikry. Ale obstawiam, że ona taka właśnie miała być! No i trochę mi było za słodko pod koniec :P to z takich małych minusików ;) ale książkę oczywiście jak najbardziej polecam! Bo jest świetna!