Z pewnością wszyscy lub przynajmniej większość z nas zdołała usłyszeć o książce „Wołanie kukułki” autorstwa niejakiego Roberta Galbraith’a. Tak naprawdę jednak jej autorem jest znana z serii o Harrym Potterze J.K. Rowling, która postanowiła stworzyć nową serię pod innym nazwiskiem. Od razu nasuwa się pytanie, dlaczego pisarka wybrała akurat taki wariant? Dlaczego chciała publikować jako mężczyzna? Czy sprawdziła się jako autorka kryminału? „Wołanie kukułki” to z pewnością powieść intrygująca, z interesującym detektywem i niebanalną zagadką. Jednak do bardzo dobrego tytułu jeszcze sporo mu brakuje…
Ginie supermodelka. Policja stwierdza samobójstwo, jednak brat ofiary nie jest przekonany co do przyczyn jej śmierci, dlatego postanawia zatrudnić prywatnego detektywa – Cormorana Strike’a. To weteran wojenny, który na swoim życiowym koncie zanotował już wiele porażek, dlatego sprawa modelki wydaje się dla niego szansą na wyjście z dołka. Śledztwo jednak doprowadza go do zaskakujących odkryć, które sięgają świata wyższych sfer. Im więcej wie, tym bardziej robi się niebezpiecznie.
„Wołanie kukułki” to bardzo specyficzna książka. Z jednej strony historia jest spójna, wciągająca i ciekawa. Z drugiej czuć taki natłok wydarzeń i opisów, że można poczuć zmęczenie jej lekturą. Trudno zatem jednoznacznie określić, czy tytuł ten jest bardziej dobry aniżeli zły. Z pewnością znajomość stylistyki autora bardzo tutaj nakreśla już na początku, czego można się spodziewać. I chociaż ta książka została napisana w zupełnie innej tematyce i innym gatunku, nieodparte wrażenie znajomości wciąż towarzyszy nam od początku lektury…
Zagadka kryminalna to klucz w tego typu powieściach. „Wołanie kukułki” to sprawnie rozpisana intryga, którą niełatwo rozwiązać. Pojawiają się owszem przewidywania i spekulacje, jednak dobre zastosowanie mylnych tropów sprawia, że zagadka zostaje rozwiązana dopiero w finalnej części powieści. Gorzej jest jednak dojść do całego sedna. Autor zastosował sporo szczegółowych opisów, które po pewnym czasie jednak stają się męczące. Osobiście uwielbiam dobre opisy, jednak na dłuższą metę, gdzie stanowią one 85% historii, po prostu potrafią przynudzić i nieźle spowolnić tempo akcji. A to w przypadku kryminału nie jest dobrym wyjściem.
Wielu czytelników zachwalało głównego bohatera, Cormorana Strike’a. Miał być zupełnie kimś innym w klimatach zbrodniczych powieści. Trudno jednak dostrzec w nim cechy, które wyróżniałyby go na tle innych, znanych kryminalnych postaci. Owszem, ma za sobą bogatą przeszłość, sporo problemów, charakterystyczny wygląd i specyficzny charakter, jednak tak naprawdę jest jedynie tłem w tej historii. Bardziej można „zauważyć” chociażby jego asystentkę, Robin, która gra drugie skrzypce. A chociaż mówi się sporo o Strike’u, to jednak gdzieś zanika jego oryginalność, przez co traci na tym cała powieść.
„Wołanie kukułki” to z pewnością gratka dla wielu osób. Jednak bardziej wymagający czytelnik, który jest miłośnikiem kryminałów, z pewnością odczuje tutaj pewnego rodzaju zawód. Powieść jest stosunkowo dobra, jednak do świetności brakuje jej kilku elementów. Niewiele, ale są one istotne, aby stworzyły dobry klimat i fascynującą zagadkę. Robert Galbraith, czy raczej J.K. Rowling, na pewno miała dobry zamiar i świetny pomysł, jednak rodzi się pewne pytanie: czy pisanie kryminałów to aby dobry kierunek? Wiadomo, każdy autor chciałby pójść w różne strony, spróbować czegoś innego, jednak nie każdemu taki krok służy. I to widać tutaj czarno na białym. Czy polecam? Ciężko powiedzieć. Najlepiej przetestować ją samemu…