Zdarzyło mi się kiedyś być dzieckiem i wspomnienia z tego dziwnego czasu mam miłe. Czasem jakieś zdarzenie, lub choćby jakiś wbrew pozorom nieistotny element otoczenia zwróci na siebie moją uwagę a mózg samoistnie go wyłapuje przywołując z otchłani pamięci jakieś obrazy. Kiedy zagłębiłem się w przepastne zasoby audiobooków, chcąc świadomie wrócić do minionych dni sięgnąłem po "125 baśni do opowiadania dzieciom" Kopalińskiego - i tak jak nie udało mi się przebrnąć przez jego "Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych", tak samo pokonały mnie baśnie, choć oba tytuły z innych powodów.
Kolejną próbą powrotu do dzieciństwa miały być "Nosorożce w dorożce..." - lista przebojów - najsłynniejsze chyba utwory autora, bo choć samo nazwisko mi przez lata umykało, to historyjki są mi dobrze znane. Tym razem udało się - wracam z tarczą. Przesłuchałem wszystkie wiersze (dobrze, że tylko trzydzieści dwa, o średnim czasie nie przekraczającym dwóch minut), od początku do końca, ze względnie wysokim poziomem skupienia, i o ile mnie pamięć nie myli, to za jednym zamachem. Wielkich emocji z tego nie było, choć pootwierały mi się w głowie zamknięte od lat szufladki i powyskakiwały z nich z okrzykami radości lisy, kruki i kawałki sera, przypominając, że kiedyś, gdzieś, ktoś mi o nich czytał. Tym kilku odkurzonym miłym wspomnieniom towarzyszyły jednak odczucia mniej radosne. Swobodnie czytane rymowanki niekiedy przysłaniane przez zbyt głośną muzykę irytowały nieczytelnością, rozpraszały (zwykle słucham w mało przyjaznych warunkach więc takie rzeczy po prostu same rzucają się w oczy (uszy?). Wesoły i ciepły głos pana Kowalewskiego niekiedy zastępował głos mniej mi przyjazny - choć w brzmieniu nie mam mu nic do zarzucenia, to jednak specyficzna maniera czytania "dla dzieci" jakoś mi nie leży. Mam też pewne wątpliwości co do rytmiki niektórych utworów - gdzieniegdzie słowa nie wystukiwały mi rytmu, takiego jaki wg mnie aż sam się tam narzucał. Uwieńczeniem moich "ale" będzie tematyka - pan Kern jest chyba wielkim wielbicielem kotów, a tej pasji z pewnością z nim nie podzielam - bo, nie wiem z jakiego innego powodu taka ilość bohaterów to właśnie koty. Jednak jak dało się zauważyć wszystkie moje "przeciw" to kwestia wyłącznie gustu, więc przechodząc do pointy, de gustibus non est disputandum.
Jeśli ktoś lubi utwory wierszowane, niekiedy z morałem, niekiedy bez, lub ma dzieci którym chciałby poczytać lub tylko zaserwować ucztę audio, to ta pozycja jest dla niego. Punktów dałbym dużo, ale nie rankingu nie prowadzę, więc się nie będę wysilał - powiem po prostu, że w swojej klasie, to dobra pozycja.