„Głośniej” to wciągający thriller, gwarantuję, że nie będziecie w stanie go odłożyć, a jeśli już to powrót do niej będzie niezwykle szybki.
Dawno tak się nie zaangażowałam w jakąś książkę. Bardzo mi się podobała i czytałam ją z niesłabnącym zainteresowaniem, czego potwierdzeniem są poobgryzane policzki, będące u mnie wynikiem stresu, a w tym przypadku zaintrygowania.
Akcja osadzona we Florencji, zespół rockowy, a co za tym idzie fascynujący, ale i brudny temat i mnóstwo nawiązań do realnych zespołów. Dwie linie czasowe, przeszłość i teraźniejszość, ale opisane przy każdym rozdziale w jakim odstępie czasowym od morderstwa. Czasami, szczególnie na początku, się w tym gubiłam, ale to przez własną nieuwagę, a później jak już nabrałam większego rozeznania, to przenoszenie się kilka miesięcy/lat wstecz było niezwykle wciągające, gdyż autorka stopniowo odkrywała przed czytelnikiem karty.
Książka bezpośrednio porusza temat uzależnienia od narkotyków i pomijając całą otoczkę fikcji, to jest to dość ciekawe spojrzenie na ten temat i muszę przyznać, że potrafi skłonić do refleksji. Ja czytając „Głośniej” z niektórymi stwierdzeniami się nie zgadzałam, ale o innych np. nigdy nie myślałam w ten sposób. Nie jest to książka edukacyjna, ale moim zdaniem wyróżnia się swoim podejściem. Nie gloryfikuje, uznaje na coś złego, a jednocześnie pokazuje poniekąd motywacje osób sięgających po narkotyki.
Na początku zaczęłam od tych bardzo pozytywnych aspektów, ale to nie oznacza, że jest to książka idealna, bo choć w mojej ocenie była to naprawdę udana lektura, to mam kilka zarzutów, które sprawiają, że niestety nie jest to tak dobra książka jak mogłaby być.
No bo właśnie, książka Anny Górnej jak dla mnie miała ogromną szansę być świetnym thrillerem, a niestety była to po prostu dobra lektura.
Zacznę od tego, że nie wiem z czego to wynika, ale czytając „Głośniej” chwilami miałam wrażenie jakbym czytała po prostu jakąkolwiek książkę fabularną, a nie konkretnie thriller. Zabrakło mi tutaj jakiegoś większego budowania napięcia.
Druga sprawa, to przewidywalność. Ja ogromnie cenię w thrillerach kiedy autor potrafi mnie zaskoczyć na koniec książki. Tutaj częściowo tak było, ale końcówkę książki odgadłam praktycznie od razu. Dosłownie zakończenie książki (nie całkowicie, ale tak 80%) to była moja pierwsza myśl kiedy zaczęło się dochodzenie w sprawie zabójstwa basisty Dirty Birds. Potem tylko czekałam czy okaże się prawdziwe, już myślałam, że się zaskoczę, a tu jednak okazało się, że wcale nie. I mimo, że motyw był dla mnie zagadką do samego końca, to nie czułam tego efektu zszokowania, który tak lubię. Było to ciekawe, dałam się prowadzić autorce krętymi ścieżkami fabuły, ale jednak ostatecznie nie dostałam tego spustoszenia jakie robi w głowie końcówka nieprzewidywalnego dreszczowca, a zwyczajnie niespodzianka w stylu wyjaśnienia motywu sprawcy jak w średnim kryminale.
Nie oznacza to, że źle się na niej bawiłam, bo mimo wszystko czytanie tej książki było niezwykle frapujące i niemal z wypiekami na twarzy śledziłam dalsze losy bohaterów. Zaskoczenie było, ale nie tak duże jak być powinno. Poniekąd zdziwiłam się na końcówce, ale tutaj, ponownie, to motywacje były dla mnie tajemnicą i to ich odkrywanie sprawiało mi najwiecej przyjemności. Te ostatnie strony były strasznie satysfakcjonujące, bo rzucały nowe światło na historię i jednocześnie potwierdzały moje przewidywania. Byłam więc podwójnie uradowana i to spowodowało, że nie zawiodłam się na „Głośniej”.
Takie pomniejsze błędy typu pozjadane słówka nie raziły jakoś bardzo, ale jednak były zauważalne, ja wyłapałam chyba z 2 albo 3. To co mnie trochę rozbawiło to na stronie 250 przy określeniu czasu napisane było „tydzień dni przed …”.
Nie żałuję, że po nią sięgnęłam, z pewnością nadrobię w przyszłości inne książki autorki, a wam, mimo wszystko polecam „Głośniej”, choć jeśli czytacie sporo thrillerów, to główny plot twist może się okazać dla was zbyt oczywisty. Nie odbiera to tak bardzo radości z czytania, mimo że mogło to tak wybrzmieć, bo naprawdę dobrze mi się ją czytało i strasznie się wciągnęłam.
Podsumowując, jest to dobra lektura jeśli szukacie czegoś emocjonującego na dzień - dwa, ale niestety nie jest to książka tak dobra jakby mogła być. Czy jest warta uwagi? Zdecydowanie! I jeśli mieliście ją w planach to polecam przeczytać, a nuż wam przypadnie do gustu i będziecie nie lada zaskoczeni zakończeniem.