Czy wy też macie swoich sprawdzonych autorów, których książki działają na wasze dusze jak balsam? Ja mam tak z każdą książką, która wychodzi spod pióra Corinne Michaels. Autorka wręcz potrafi we mnie poruszyć takie miejsca o których nie miałam pojęcia. Ani jedna z jej książek dla mnie nie była niewypałem. Każda zajmuje w moim sercu i na półce specjalne miejsce. Nie mogło być inaczej przy trzecim tomie serii o braciach Arrowood. Do szczęścia brakuje mi jeszcze pierwszych dwóch tomów. Serię zaczęłam poznawać od ostatniej historii opowiadającej losy Jacoba i Brenny "Zostań dla mnie". Natomiast wczoraj zaczęłam i skończyłam czytać "On jest dla mnie" - losy Seana i Devney.
Kolejny z braci-Sean, wraca do rodzinnego miasteczka z którym łączą go niezbyt miłe wspomnienia. No może jedynym miłym wspomnieniem jakie łączy Seana z Sugarloaf jest właśnie osoba jego przyjaciółki z czasów dzieciństwa-Devney. On- zawodowy baseballista powraca by podzielić się swoją wiedzą z dzieciakami z drużyny baseballowej. Ona nie opuściła ani jednego treningu swojego ukochanego bratanka. Kiedy więc Sean ponownie pojawia się w jej życiu, gra będzie toczyć się o dużą stawkę. Uczucia ponownie nabiorą mocy.
Zarówno Devney jak i Sean nie potrafili o sobie zapomnieć. A mimo to młoda kobieta nie dopuszcza do siebie myśli by przyjaciel z dzieciństwa, który był dla niej jak brat miał stać się teraz kimś ważniejszym. Połączy ich nie tylko coś pięknego i gorącego ale też tajemnice z przeszłości, które oboje skrzętnie ukrywają. Po raz kolejny przekonałam się, że autorka tworzy rewelacyjne, ciepłe w odbiorze i jakby na to nie patrzeć dające nadzieję historie. Tak było też tutaj. Kiedy coś w życiu bohaterów szło nie tak, za chwile jak za dotknięciem różdżki działo się coś nieoczekiwanie pozytywnego.
-Trzymam Cię- te słowa towarzyszyły mi przez całą książkę. Sean często mówił te słowa do swojej " przyjaciółki" a ona mówiła je również jemu. To wsparcie jakie sobie wzajemnie okazywali było wręcz wzruszające i namacalne. Któż nie chciałby mieć w drugim człowieku takiego oparcia jakie mieli główni bohaterowie "On jest dla mnie" Ta historia pokazuje według mnie coś niezwykle ważnego i istotnego. Otóż pokazuje, że czasem przyjaźń i miłość dzieli cieniutka granica, którą bardzo łatwo przekroczyć. Jednak wielu ludzi w tym również Devney zwyczajnie boi się zrobić ten pierwszy krok, w obawie że zaryzykuje piękną wieloletnią przyjaźń dla czegoś ulotnego i być może chwilowego. Sean staje na głowie by przekonać ukochaną, że cokolwiek by się nie wydarzyło między nimi, gdziekolwiek nie rzuci go los wciąż będzie ich łączyć nierozerwalna nić przyjaźni. Jednak Devney nie potrafi się przełamać. Czy w końcu zaryzykuje i odda swoje serce w ręce faceta z sąsiedztwa? A może to ten mężczyzna, który teraz jest wielkiej sławy sportowcem zmieni swoje priorytety byle uszczęśliwić swoją kobietę. Jak błędy młodości i skrywane przez lata tajemnice wpłyną na ich relacje?
Przyznam, że poruszona przez autorkę kwestia małego Austina bardzo mnie zaskoczyła. Nie mogłam wyjść z szoku po tym co zostało ujawnione. Ubolewam, że lektura minęła mi za szybko. Na zakończenie bardzo dziękuję Sztukaterowi za egzemplarz "On jest dla mnie" do recenzji.