O takim mężczyźnie jak Ernesto Verde można powiedzieć wiele, jednak nie to, że jest stały w uczuciach. Miłość nie jest dla niego. Krótkie epizody z kobietami, klubowe interesy i wygodne życie zdecydowanie mu wystarczają. To właśnie w Stanach ma rozpocząć kolejny projekt, a jego wspólnikiem jest Chuck Masterton. Już na początku pobytu napotyka piękną kobietę, która odrazu zwróciła jego uwagę, przez co stała się dla niego celem. Szybko okazuje się, że niebawem będzie żoną Chucka.
Faith Avoy kochała swojego przyszłego narzeczonego, mimo tego, że ich planowane małżeństwo jest przypieczętowane umową zawartą przez ich rodziców. Gdy na jej drodze staje Ernesto i zaczyna mieszać jej w głowie, bańka z pozoru idealnego życia pęka i do kobiety dociera, że życie u boku Mastertona nie jest tym, czego pragnie. Jej związek zaczyna robić się toksyczny, a niegdyś bliski jej mężczyzna staje się agresywny.
Czy Faith odnajdzie wspólny język z Verdem? Czy będzie w stanie postawić swoje dobro ponad potrzeby rodziny? A może Chuck zrozumie, że zaniedbuje swoją kobietę i będzie o nią walczył?
Ernesto jest bohaterem, który pomimo swojej bezczelności i zbyt dużej pewności siebie wywołuje pozytywne emocje w czytelniku. Bo widzicie, może i uważa, że jest mężczyzną idealnym i żadna kobieta mu się nie oprze, jednak nie pozostaje obojętny na nieszczęście jakim ogarnięta jest Faith. Może i z początku był dla niej nieuprzejmy, jednak nic nie działo się bez powodu. Uczucia, które budziła w nim kobieta były dla niego nowe i sam musiał się z nimi oswoić.
Główna bohaterka jest zwyczajną kobietą, której nie przekupi się błyskotkami. Luksusowe życie to nie wszystko czego jej trzeba. Zależy jej na czułości i prawdziwiej miłości. Kiedyś miała wszystko, jednak gdy pieniądze wzięły górę, Chuck stał się innym człowiekiem.
Bardzo podobał mi się wątek romansu pomiędzy Ernesto i Avoy. Związki zakazane to coś co kochamy. Było mi zarazem przykro, że kobieta jest praktycznie przywiązana do Masterona, a z drugiej strony kibicowałam jej, by poszła po rozum do głowy i w końcu zaczęła myśleć o sobie.
Pierwsze dwa tomy mi się podobały, jednak to właśnie Ernesto zrobił na mnie największe wrażenie. Co więcej, tak naprawdę można przeczytać książkę bez znajomości poprzednich tomów. Polecam Wam Ostateczną rozgrywkę. Myślę że przyjemnie spędzicie przy niej kilka chwil. Gwarantuję, że zanim się obejrzycie, będziecie zamykać ją na ostatniej stronie.