Niewielu autorów jest w stanie przekazać w powieściach historycznych wydarzenia zarówno intrygujące, jak i zgodne z prawdą. Z tym nie miał problemu autor Ostatniego Królestwa, pierwszego tomu cyklu pt. Wojny Wikingów. Cornwell nie tylko przekazuje w łatwy sposób fakty najazdu Duńczyków na Anglię, ale dodatkowo opisuje je w dość ciekawych okolicznościach. W dowód uznania dla twórczości otrzymał Order Imperium Brytyjskiego. Ponadto w krajach anglosaskich uchodzi za jednego za najbardziej poczytnych autorów książek historycznych. Już sam ten fakt może wiele powiedzieć o jego książkach, bo skoro pod wrażeniem jest tak wielu ludzi, to z pewnością zasługują one na uwagę.
Głównym bohaterem Ostatniego Królestwa jest Uthred, syn Anglika, a jednocześnie jeniec Duńczyków, chociaż to, czym się szczyci w tej społeczności jest sprzeczne z tą funkcją. Gdyż pod opiekuńcze skrzydła przyjął go Ragnar, który nie dość, że jest zaprawionym w boju wojem, to w dodatku szczyci się niebywałym poczuciem humoru, na co gł. postać często zwraca uwagę. Jednak eldorman nie wzbudził we mnie całkowitej przychylności. Nie wiem, czy sprawił to sposób jego sposób bycia, czy nieco infantylne zachowanie w pewnej sytuacji. Chociaż temu pierwszemu nie mam nic do zarzucenia. B. Cornwell wykreował Uthreda na dziarskiego młodzieńca, który nade wszystko darzy sympatią swego opiekuna. Pomimo że ten zabił jego brata, zaczyna być dla niego swoistego rodzaju przyjacielem, a w dużej mierze ojcem, który go nie zbywał wiecznie, gdy zadawał pytania. Sam Ragnar jest kompletnym przeciwieństwem rodziciela, który był oschły i oszczędny w uczuciach. Może to z tego powodu chłopiec począł darzyć takimi względami mężczyznę? Moim zdaniem ta postać jest dobrze wykreowana, choć niekiedy czegoś mi w niej brakowało.
Niezmiernie spodobał mi się styl autora. Zazwyczaj w powieściach tego typu spotykamy się z fachowym słownictwem, które dla zwykłego czytelnika, niezaznajomionego głębiej z historią, stwarza niejaki problem. Natomiast tu spotykamy się z wyrazami przystępnymi dla wszystkich, a zarazem będącymi niewielką odskocznią od tego, co można spotkać w dzisiejszej literaturze. W Ostatnim Królestwie nie znajdziemy zbytniego patosu bądź też przesady w rozległych opisach. Wszystko jest ukazane z umiarem, aczykolwiek nie umniejsza to w żaden sposób przekazu, a rzekłabym, iż jest wprost przeciwnie - wzbogaca go. Chociaż muszę przyznać, że czasami wolałabym przeczytać nieco więcej o bitwach toczonych między wrogami, jak i również samym sposobie fortyfikowania się muru tarcz. Mimo to nie mam więcej jakichkolwiek zastrzeżeń; książkę czyta się szybko, a przy tym przekazuje ona wiele istotnych treści.
Na uwagę zasługuje okładka dzieła Cornwella. Widzimy na niej zaprawionego w boju woja, którego twarz zasłania hełm. Myślę, że jest to pewne nawiązanie do tego, wokół czego toczy się akcja książki. Przecież Ulthred pragnął być takim człowiekiem, jakim był jego opiekun. Zarówno może to symbolizować to, co jest znamienne w pierwszej części, a zarazem przewija się przez dalsze losy bohatera - czyli wojnę. Nie jest ona przedstawiona jako główny temat, bowiem w dużej mierze to dokoła zwykłych ludzi toczą się najbardziej ważkie wydarzenia, co tworzy kontrast. Pomimo niebezpieczeństw, życie dalej płynie spokojnym rytmem, zabarwiając się pewnymi chwilami szkarłatną barwą.
Podsumowując, polecam Ostatnie Królestwo osobom mającym ochotę na miły odpoczynek z intrygującą lekturą. Pomimo mojej niechęci do głównego bohatera, z chęcią śledziłam losy Duńczyków, jego przyjaciół oraz wrogów. Niektóre postacie szczególnie przypadły mi do gustu i chciałabym przeczytać o nich coś jeszcze. Dlatego pocieszył mnie fakt, że seria Wojny Wikingów ma mieć kilka części. Jedna z nich, Zwiastun burzy, jest już w sprzedaży w Polsce. Ja z całą pewnością jeszcze nie raz sięgnę po pozycje autorstwa tego autora, bo nie dość, że są interesujące, to jeszcze ułatwiają przyswojenie sobie wiedzy o dawnych czasach.
Recenzję opublikowałam uprzednio na: recenzje-powiesci.blogspot.com