Na początku, jestem zobowiązana wspomnieć, że, kiedy ostatnio pokazałam ten nabytek mojej przyjaciółce, przez dobre 5 minut zachwycała się okładką. Mnie też się ona bardzo podoba. Prosta, tajemnicza i nawiązująca do treści utworu, czego chcieć więcej?
Już czytając pierwsze strony tej powieści, dało się wyczuć przyzwyczajenie Kinga do wprawiania czytelnika w osłupienie, gry na emocjach, wywoływania silnych uczuć.
Wiedziałam, że zginie 8 osób. No przecież wiedziałam. Ale nadal miałam tę głupią nadzieję, że jednak nie będzie to bohater, z perpektywy którego Stephen opisuje całe zdarzenie z Mercedesem. Przeważnie, gdy znamy zakończenie, czy to całej książki, czy wybranej sceny, ta zaczyna nas zwyczajnie nudzić i nie czujemy już potrzeby czytania kolejnych kilkudziesięciu stron, skoro i tak wiemy, czego mamy się spodziewać ( a przynajmniej ja z reguły tak mam, o czym pisałam już tutaj). W tym przypadku było inaczej. Z całą pewnością mogę więc przyznać autorowi, iż wie co pisać i jak pisać, żeby zaangażować czytelnika emocjonalnie, wzbudzić jego ciekawość i "przywiązać sznurem" do książki. W końcu... To Stephen King :D
Det. Em. Kermit Hodges to były policjant, źle znoszący przejście na emeryturę. Aktualnie niedoszły samobójca z nadwagą, spędzający dni przed ekranem telewizora. Jego kontakt ze światem ogranicza się do rozmów z ogrodnikiem, który jest także jedynym przyjacielem detektywa. No, a przynajmniej kimś na kształt przyjaciela. Podręcznikowej definicji więzi, to ta relacja nie odzwierciedla, ale kto z nas w czasach samochodów zamykanych jednym guziczkiem przejmuje się takimi szczegółami jak definicje? Dajcie spokój. Dni płynące Kermitowi (tak, ja też widziałam Kermita-żabę za każdym razem, gdy czytałam to imię - nie jesteś jedyna/y) na oglądaniu programów rodem z Vivy niespodziewanie się kończą i nie jest to zasługa pistoletu, z którym się nie rozstawał. O nie, nie. Skrawek papieru. Rzeczą, która nadała sens jego życiu był s-k-r-a-w-e-k p-a-p-i-e-r-u. Oczywiście, nie byle jaki. Nie, nie Drodzy Państwo. Było to nic innego, jak list. Zwykły list, powiecie. Nic nadzwyczajnego. Pewnie pismo z banku. Albo jeszcze lepiej - reklama pomidorów na przecenie w Tesco. Otóż nie! Los tak chciał (czy raczej autor), że nadawcą tej korespondencji był nikt inny, jak tylko Brady Hartsfield, szerzej znany jako Zabójca z Mercedesa.
"Podejrzewam, że pomysły na morderstwo przelatują przez głowę tego faceta szybko jak karty w rękach zręcznego rozdającego. Pewnie chciał podkładać bomby w samolotachm wywoływać pożary, strzelać do szkolnych autobusów, zatruwać ujęcia wody, może dokonać zamachu na gubernatora albo prezydenta."
Tak, powyższy cytat doskonale opisuje Brady'ego Hartsfielda. Co jeszcze można o nim powiedzieć? Pracuje na dwie zmiany. Mieszka z matką alkoholiczką, a ich relacje są, z leksza mówiąc, nienormalne. Wisienką na torcie jest fakt, że , jak sam o sobie mówi, jest szalony.
I w ten oto sposób rozpoczyna się "walka" : detektyw i przyjaciele vs. Pan Mercedes. Nie ma w niej miejsca na nieprzemyślane ruchy, bo każdy błąd mogłby być tym ostatnim.
Stephen King przedstawia nam standardowy schemat (emerytowany glina ->seryjny morderca ->śledztwo na własną rękę) w niestandardowy sposób. Postaci poznajemy stopniowo, co stronę odkrywamy o nich coś nowego. Autor dodał także kilka dobrych wątków pobocznych, w pewnym momencie tworząc w tle niejaką obyczajówkę. Dzięki temu zabiegowi czytelnik nie bywa znużony ciągłym "obracaniem się" wokół tematu mordercy.
Co jest niewątpliwą zaletą?
1.Czytając fragmenty widziane z perspektywy zabójcy można odczuć jego szaleństwo. Normalność znika za horyzontem, a czytelnik wnika w myśli wariata, stapia się z nimi, zatraca się w nich.
2. Postaci są kreowane w sposób bardzo przemyślany.
3. Występują zaskakujące zwroty akcji. Nie jest to książka z typu "wszystko musi iść, jak po maśle". Detektyw napotyka wiele przeszkód, dzięki czemu czytając chcemy wiedzieć coraz więcej i więcej. Z radością przerzucamy kolejne kartki, bo do końca nie wiemy, co będzie kryła każda kolejna. Muszę przyznać, że 30 stron przed zakończeniem nawet ja miałam chwilę zwątpienia i nie wierzyłam, iż wszystko się ułoży. A jak było? Czy moje wątpliwości były słuszne? Zachęcam do sprawdzenia samodzielnie. :D
Co jest wadą?
Ciężko mi wymienić cokolwiek, bo mnie ten utwór bardzo przypadł do gustu. Czemu nie 10/10? Nie ma tego czegoś. Nie wywołuje tych silnych emocji, których tak bardzo poszukuję w moich lekturach. Ale tak czy tak - jest to bardzo dobra książka.
Polecam! :)