Nad Zalewem Nowohutnickim zostają znalezione zwłoki dziewięcioletniego chłopca. Krakowscy policjanci muszą zmierzyć się z jednym z najrudniejszych śledztw, gdyż ciężko im uchwycić jakiekolwiek ślad mordercy... Jednocześnie na światło dzienne wychodzi sprawa, która swoje początki ma w przeszłości. Czy mimo tego niełatwego startu uda się schwytać zabójcę?
Już sama okładka robi piorunujące wrażenie, a autor na wstępie wyciaga działa najcięższego kalibru. Nie patyczkuje się z czytelnikiem, podsuwając mu pod nos poruszającą tematykę. Wszak krzywda spotykająca niewinne oraz bezbronne dzieci potrafi przeniknąć do samego dna ludzkiej duszy, szarpiąc jej struny niczym oszalały wirtuoz.
Akcja była bardzo dynamiczna, pełna zwrotów, a fabuła wciągała niczym bagno i aż kipiała jak gejzer, wyrzucając przy tym całą masę emocji. Styl pisarza należy do brutalnych, dosadnych, soczystych, natomiast język wzbogacają ironia, slang oraz specyficzne poczucie humoru. Odbiorca może momentami odnieść wrażenie, że twórca toczy z nim swoistą grę - poprzez podsuwanie mylnych tropów, kręcenie jego domysłami jak zabawkowym bączkiem puszczonym w ruch wirowy. Bohaterowie są niejednowymiarowi, wyraziści oraz zapadający w pamięć, a wymiar psychologiczny powieści mocno i perfekcyjnie zarysowany. Zakończenie, okazało się nie tylko zaskakujące (myślałam, że dłuższą chwilę zajmie mi zbieranie się z podłogi 😉) ale jeszcze genialne i pobudzające wyobraźnię.
Paweł Fleszar nie boi się kontrowersyjnych tematów. W tej pozycji poruszył między innymi problem pedofilii wśród księży. Odwołał się przy tym do głośnego filmu braci Sekielskich "Tylko nie mów nikomu", zwracając nam tym uwagę, jak często tego typu sprawy zamiatane są pod dywan. Jednocześnie uświadamia nas, iż nie wszystkich należy mierzyć jedną miarą...
Bez tzw. pierdzielenia się w tańcu obnaża zło, obłudę czy brud coraz częściej oblepiające świat, w którym dziś przyszło nam żyć... Przywołuje również kilka autentycznych postaci - w tym osobę Sylwestra Augustynka, który swego czasu terroryzował Kraków bombami.
Na pochwałę zasługuje też, moim zdaniem, przedstawienie w zupełnie inny (niż znany nam do tej pory z różnych kryminałów) sposób, pracy w policji. Tutaj obraz nie jest tak różowy... Nikt wzajemnie nie poklepuje się ciągle po plecach, panuje wzajemna niechęć, zazdrość, uprzedzenia bądź rywalizacja. Koniec śledztwa na papierze, tak naprawdę nie oznacza jego finału... Ono trwa dalej, siejąc spustoszenie w życiu prywatnym i psychice tych, którzy brali w nim udział.
Świetnym zabiegiem było wplecenie w całą treść motywu zabawy, znanej pewnie większości z Was z okresu wczesnoszkolnego. Choć tutaj miała ona dużo bardziej ponury lub przerażający wydźwięk, dla mnie okazała się bramą do sentymentalnej podróży we wspomnienia z dzieciństwa. To także znakomity symbol tej historii oraz bardzo trafny tytuł.
Książka zasadniczo nadaje się dla ludzi o mocnych, wręcz stalowych nerwach. Niemniej jak najbardziej warta jest przeczytania i poświęconego jej czasu. Polecam!!!