Pocałunek archanioła to drugi tom kontynuujący cykl Gildii Łowców. Jeżeli pierwsza część, Krew aniołów, komuś naprawdę się spodobała, to gwarantuję, że drugi tom zafascynuje tę osobę jeszcze bardziej. W tej części widać wyraźnie, że autorka włożyła więcej serca w kreowany przez nią świat, bohaterów, postarała się również, by akcja toczyła się wartko i dynamicznie, tak, aby na chwilę nie znudzić czytelnika. Ja osobiście bardzo doceniłam starania autorki, by ta część była jeszcze ciekawsza od swojej poprzedniczki, dzięki czemu wydaje mi się ona znacznie bardziej interesująca od pierwszego tomu, a i chęć na przeczytanie kolejnej części naprawdę we mnie wzrosła.
Złożyło się tak, że już końcówka Krwi aniołów zdradza nam to, co mniej więcej będzie działo się w drugiej części i jednocześnie rozbudza naszą nieposkromioną ciekawość. Elena, po ciężkiej walce z Uramem, stała się kimś, kim nigdy nawet nie spodziewałaby się stać. Pod skrzydłami swojego archanioła, Rafaela, stara się doprowadzić swoje życie do porządku, a jednocześnie nauczyć bycia zupełnie nową istotą, która wcześniej była przez nią jedynie podziwiana. Jednak to nie jest jej jedyna przeszkoda. Wkrótce czeka ją bal u Lijuan, o której krążą przerażające pogłoski. Elena musi znaleźć w sobie siłę, aby sprostać temu zadaniu.
Pierwsza rzecz, na którą zwróciłam uwagę w trakcie czytania tej książki, to charakterystyka bohaterów. Psychologia bohaterów jest zacznie ciekawsza, dzięki czemu sprawiają oni sympatyczniejsze wrażenie lub bardziej złowrogie, w zależności, jakie zamiary względem danego bohatera miała autorka. Dzięki temu zabiegowi możemy bardziej przywiązać się do bohaterów i niemalże odczuć ich emocje. W tym wypadku moim bezwarunkowym faworytem pozostaje Illium, odkąd tylko go poznałam, zdobył on moje uznanie. Pieszczotliwe nazywanie go przez Elenę Dzwoneczkiem, sprawia, że mam ochotę wziąć tego anioła w ramiona i tulić bez końca. To sympatyczna i niezwykle towarzyska postać, która potrafi zyskać przyjaźń nawet najbardziej burkliwego i naburmuszonego anioła, jaki tylko występuje w tej książce.
Tę książkę czytałam kiedyś, jako nieoficjalne tłumaczenie, jednak zaprzestałam po pewnym czasie i w efekcie przeczytałam zaledwie mały początek. Krew aniołów już miałam okazję kiedyś ją przeczytać, dlatego czytanie po raz drugi było tylko przypomnieniem tej książki. Z Pocałunkiem archanioła jest zupełnie inna sprawa, ponieważ w tym wypadku było to prawdziwe ujawnienie się emocji, a nie zaledwie ich cień. Plus dla autorki za to, że nie boi się opisywać wydarzenia, które niektórzy autorzy mogliby bardzo ocenzurować i przedstawić w naprawdę łagodnej formie. Tutaj Nalini Singh nie ukrywa przed nami niczego, mamy wszystko podane jak na tacy. Akcja jest wartka i wciąż czymś nas zaskakuje. Nie sposób przewidzieć kolejnego kroku danego bohatera oraz tego, jak teraz potoczą się wydarzenia. Bohaterowie są bardzo plastyczni i ciekawie okazują swoje emocje. Sama fabuła jest ciekawie zarysowana i jestem naprawdę zainteresowana tym, jak potoczą się dalsze losy Eleny oraz Rafaela, a również tym, jakie zakończenie będzie miał cykl Gildii Łowców. Żywię również ogromną nadzieję, że Dzwoneczka, mojego ukochanego bohatera, nie zabraknie w żadnej części, a wręcz przeciwnie, będzie go coraz więcej.