Zbiory opowiadań… Raczej niewiele osób za nimi przepada. Zazwyczaj autorzy nie wkładają w nie wiele wysiłku i są to marne historyjki napisane dla pieniędzy. Czasem jednak zdarzają się prawdziwe perełki. Niezbyt często, ale jednak jakieś są. Czy „Pocałunki z piekła” można do nich zaliczyć?
W tym zbiorze znajdziemy pięć opowiadań gatunku Paranormal Romance, każde napisane przez inną autorkę. Trzy z nich są autorkami bestsellerów, o których dość często się słyszy w tych czasach, opanowanych przez fantastykę. Dwie pozostałe są już mniej znane, o jednej z nich nigdy nie słyszałam, więc nie mam pojęcia, czy napisała jakąś książkę. To zacznijmy od początku…
Pierwszym opowiadaniem jest „Powyżej” Kristin Cast, autorki „Domu Nocy”. Opowiada o dziewczynie mieszkającej w podziemiach, w Poniżej. Nie jest tam zbyt dobrze traktowana, więc ojciec, chcąc się jej pozbyć, pozwolił jej wyruszyć wraz z mężczyznami do Powyżej, gdzie zamierza już zostać.
To opowiadanie było tak pogmatwane, że nie wiem, czy dobrze je zrozumiałam. Kristin Cast nie powinna w ogóle brać się za pisanie, co wyraźnie widać w tej książce, jak i w „Domu Nocy”. „Powyżej” to najgorsza opowieść ze zbioru, wzbudziła we mnie obrzydzenie. Żałuję, że to przeczytałam.
„Szept. Imię. Sfrunęło z księżyca i ucałowało jego serce.”
Jako kolejne widzimy „Przywróć mnie do życia” Alyson Noel. Poznajemy w nim Danikę Kavanaugh, która przyjeżdża do Akademii Sztuk Pięknych. Jednak, jak się okazuje, dotarła na miejsce jako jedyna z pięciu uczniów. Jest zmuszona przebywać w domu kryjącym mroczne tajemnice i nosić stare, ale przepiękne suknie.
Pierwsza połowa opowiadania była całkiem ciekawa. Historia mnie wciągnęła, nie robiłam żadnych przerw podczas czytania. Niestety, druga połowa była gorsza. Nagle to wszystko zaczęło mnie irytować, opowieść zrobiła się taka sztuczna, jakby autorka nie miała pomysłu, jak to wszystko zakończyć.
„Długo czekałem, długo cię szukałem”
Czytamy dalej i trafiamy na „Blask słońca” mojej ulubionej autorki, Richelle Mead. Przedstawia nam ona historię miłości Erica Dragomira, o którym mogliśmy trochę poczytać w „Akademii wampirów”. Eric szuka odpowiedniej dziewczyny, jego ojciec nalega, aby pospieszył się z wyborem. Jego zdaniem on i Emma już dawno powinni być małżeństwem. Jednak młody Dragomir podczas imprezy kończącej liceum poznaje intrygującą Rheę.
No, w końcu porządne opowiadanie. Może nie jest arcydziełem, ale w porównaniu do innych, można je tak nazwać. Przydałoby się trochę nad nim popracować, ale najwidoczniej opowiadania nie są mocną stroną pani Mead. Irytowało mnie tylko tłumaczenie – przywykłam do tego z „Akademii wampirów”, gdzie były strzygi, nie Strigoi, moroje, nie Moroi. Tłumacz nie miał wyobraźni i wszystko jest tak, jak w oryginale.
„Twoje włosy. Nawet w świetle księżyca… wyglądają jak słoneczny blask”
Nasze oczy spoglądają na kolejny tytuł: „Polowanie” autorstwa Kelley Armstrong. Już na pierwszej stronie dowiadujemy się, że główna bohaterka jest wampirem, a dalej, że została nim przez jakiś eksperyment. Ale o co chodzi? Czytamy dalej… Poznajemy jej opiekunkę, Marguerite. Wybierają się na jakieś spotkanie. I znów wampiry z eksperymentu. Ale o co chodzi?
Kolejne całkiem niezła historia, gdyby nie fakt, że nie jest do końca wytłumaczone, co to jest za eksperyment. Kiedy już myślałam, że rozumiem, nagle przychodzą kolejne informacje i już całkowicie można się pogubić. To nie jest jednak taka wielka wada, więc mogę uznać ten tekst za dobry.
„W tej chwili liczyło się tylko to, że patrzyłam na niego i widziałam przystojnego gościa, i czułam to samo, co czułabym sześć miesięcy temu”
I tak dochodzimy do ostatniej opowieści: „Lilith”, którą napisała Francesca Lia Block. Poznajemy Paula Michaela, który jednym słowem był dziwny. Spotyka tajemniczą Lilith, w której się zakochuje.
Najkrótsze, a za razem najdziwniejsze opowiadanie. Jakoś nie mogłam go zrozumieć, było bez sensu. Autorka chyba sama nie wiedziała o czym pisze. I tyle z mojej strony.
„Była dziwna, wiedziała o tym i była z tego dumna”
W końcu trafiamy na ostatnią stronę i możemy z ulgą odetchnąć. Zamykamy książkę i rzucamy w kąt, żeby więcej o niej nie pamiętać. I jaki z tego wyciągnąć wniosek? Trzeba było wybrać „Winter”.
Moja ocena: 2/10