Kiedy dostałam propozycję zrecenzowania tego tytułu, nie musiałam się zastanawiać nawet chwilę. Widziałam tą książkę już wcześniej w zapowiedziach, miałam na nią chrapkę i ochotę mieć ją na półce.
Reklama w okół "Podstępu" była potężna, a dwa dni temu była jego premiera. Nie udało mi się Wam wcześniej wrzucić paru słów na jej temat, ze względu na zamieszanie, jakie ostatnio mamy. Ale już jest! 😊
Jak zwykle, podrzucę Wam najpierw opis:
"Doggerland to fikcyjna grupa wysp na Morzu Północnym między Wielką Brytanią a Skandynawią, spośród których trzy największe to Heimö, Noorö i Frisel. Archipelag wydaje się oazą spokoju. Następnego dnia po Oistrze, lokalnym festiwalu ostrygowym, który przyciąga wielu turystów, spokój ten zostaje jednak zachwiany. Komisarz Karen Eiken Hornby już wie, że poprzednia noc była błędem. Kac gigant po festiwalu ostrygowym oraz pobudka w hotelowym pokoju u boku swojego szefa są tego najlepszym dowodem. Gdy w domowym zaciszu próbuje odespać szaleństwa poprzedniej nocy, ze snu wybudza ją telefon. Jako komisarz ma poprowadzić śledztwo w sprawie brutalnego morderstwa, do którego doszło na jednej z wysp. Sytuacja komplikuje się, gdy ofiarą okazuje się Susanne Smeed, była żona szefa wydziału, z którym Karen spędziła noc. Brak motywu i śladów mordercy na miejscu zbrodni sprawia, że śledztwo utyka w martwym punkcie. Okazuje się też, że Susanne wcale nie była duszą towarzystwa i najmilszą na świecie osobą.
Czy klucz do rozwiązania zagadki może tkwić w przeszłości i losach niewielkiej hipisowskiej komuny, do której należeli rodzice ofiary? Jedna pomyłka może kosztować kolejne życie."
I tutaj ja byłam ogromnie ciekawa, bo to w końcu kryminał. Smaczku dodaje to, że Autorka stworzyła Doggerland we własnej głowie, więc spodziewać się tam nie możemy zbyt wiele. Nie wyobrazimy sobie danego miejsca, bo je widzieliśmy na zdjęciach lub byliśmy na wakacjach. Nie, tutaj wyobraźnia musi się zmierzyć z opisami i sama sobie stworzyć obraz całości. A jak wiemy, takie rzeczy działają na naszą wyobraźnię najbardziej.
Przyjdźmy jednak do sedna. Jak już wiecie z opisu, zostaje znalezione ciało byłej żony szefa wydziału policji. No i jak wiadomo, śledztwa nie poprowadzi właśnie on, bo to przecież niemożliwe. W związku z tym, sprawę zaczyna prowadzić główna bohaterka książki, czyli Karen. Problemy się mnożą, ale brnie krok po kroku, do przodu. Czy okaże się, że robienie sobie wrogów przez wyciąganie na światło dzienne tajemnic tego małego społeczeństwa spowoduje, że Karen narobi sobie ogromnych problemów? To już doczytacie sami.
Jest to rasowy kryminał skandynawski, to fakt. I tak, jak to bywa w tych książkach, akcja rozkręca się dość powoli, ale warto przebrnąć, nie zniechęcać się bo później jest już tylko lepiej. Co dla mnie było dość ciężką sytuacją, bo czytam dużo w drodze do i z pracy, musimy zapamiętać całe mnóstwo bohaterów, łatwo się pogubić i dlatego lepiej usiąść i spokojnie czytać, najlepiej na raz, ale wiadomo, że przy takiej objętości to nie jest łatwe.
Oprócz tego, ogromny plus za nieprzewidywalność. Niczego nie da się tutaj domyślić, Autorka do samego zakończenia ciągnie za sznurki jak jej się tylko podoba, a czytelnik jest kukiełką, którą prowadzi według własnego uznania. Genialna opcja.
Podsumowując, jest to świetna książka, typowo skandynawski kryminał, który znajdzie wielu fanów, a do tego to pierwszy tom serii. Czekam na kolejne części. Smaczku dodaje to, że to debiut! Więc jeśli pierwsza wydana książka jest tak dobra, to co z naszymi mózgami zrobi kolejna część? Oby nas wrzuciła w wir, wymiętoliła i wypluła z potężnym kacem książkowym.
9/10 🌟 ode mnie!
Jestem nią absolutnie zachwycona!
Wydawnictwu W.A.B. ogromnie dziękuję za egzemplarz!
Jeśli dalej będziecie wydawać takie cuda, to ja będę mega szczęśliwa!