Początek lat '90, to czas dynamicznych przemian politycznych, gospodarczych, ale i społecznych. Życie wyglądało wtedy zupełnie inaczej, na ulicach królowały ortalionowe dresy, a niektórzy ich nosiciele, uzbrojeni w bejsbole często odwiedzali miejskie lokale gastronomiczne w celu wymuszenia haraczu, tj. "dobrowolnej" opłaty za "ochronę". Każde większe miasto borykało się z gangami osiłków, policja wydawała się bezradna, a zwykli ludzie przestraszeni. Dla kogoś dorastającego w latach '90 to wszystko nie miało jednak większego znaczenia. Rodzice skutecznie oddzielali nas od niebezpieczeństw opiekuńczą barierą. Było biednie, ale wesoło, a gdy się wpadło w tarapaty zawsze można było liczyć na starszych kolegów z dzielnicy. Tamten czas traktuję z pobłażliwym sentymentem, bo i sentymentalizm ma to do siebie, że podchodzi się do niego z przymrużeniem oka i wyparciem tego, co było naprawdę złe. W pewnej mierze nostalgiczny wydaje się być również najnowszy powieściowy cykl Policjanci z Poznania Ryszarda Ćwirleja, którego drugi tom właśnie się ukazał. Nostalgiczny, ale nie wyzuty ze swojego brutalnego realizmu.
Policjanci z Poznania to bezpośrednia kontynuacja cyklu Milicjanci z Poznania i część znacznie większego Ćwirlejowego uniwersum osadzonego w środowisku - a jakże - poznańskich kryminalnych. Cykl otworzyła "Granica możliwości" osadzona w 1990 roku, w "Pocałunku Judasza" przenosimy się do 1991. Jest jesień. W okolicach Pniew, na leśnej polanie, przypadkowy świadek znajduje dwa trupy i odcięty palec nienależący do żadnego z zabitych. Dla policjantów i młodej pani prokurator jest jasne, że to była egzekucja. Natomiast nie mają pojęcia, że zabici pracowali dla Grubego Rycha. Może nie bezpośrednio, bo były cinkciarz prowadzi teraz legalną działalność bankową, ale pośrednio i owszem, bowiem nadal jest cichym właścicielem warsztatu samochodowego, który pełni funkcję dziupli. Jest jasne, że Grubińskiego ktoś chce wysiudać z interesu, a na to zgody być nie może. Odpowiedź musi być bezwzględnie czytelna, ale najpierw trzeba znaleźć gnojków, którzy podnieśli na Rychowych ludzi łapę. Do ich odszukania angażuje się Mirek Brodziak. Tymczasem odcięty palec pod Pniewami nie jest jedyny. Poznańscy gliniarze prowadzą sprawę grupy ściągającej z miejscowych restauratorów haracze. Bandyci sami siebie nazywają Młode Lwy i jednemu z niepokornych przedsiębiorców obcięli paluchy. Czy to mogą być ci sami, co zamordowali dwóch kurierów na leśnym parkingu? W przyrodzie nie ma przypadków, a Młode Lwy, to dzikie bestie, które jak najszybciej trzeba odstrzelić, albo zamknąć w klatce. Safari czas zacząć.
Właściwie "Pocałunek Judasza" mógłbym podsumować jednym zdaniem, które zresztą pewnie trafi na tytuł niniejszej recenzji: "powrócił stary, dobry Ćwirlej". Po, według mnie, niezbyt udanej ostatniej powieści jaką była "Ostatnia droga", drugi tom Policjantów z Poznania to - no właśnie - powrót Autora do własnych korzeni. W najnowszej powieści Ryszarda Ćwirleja znalazłem właściwie wszystko to, za co wiele lat temu pokochałem Jego literaturę. Przede wszystkim wrócił klasyczny ćwirlejowy luz, swoboda i humor oraz starzy, sprawdzeni bohaterowie, jest też ciekawa kryminalna intryga oraz znakomicie uchwycona rzeczywistość lat '90. A jaka była to rzeczywistość? Szara i kolorowa jednocześnie, pełna sprzeczności, nierówności i kontrastów. To był czas wielkich fortun, ale i biedy; narodzin biznesmenów i gangsterów. Ci ostatni byli aż nazbyt widoczni. Odziani w przepisowe dresiwo sieli postrach wśród bogu ducha winnych ludzi. I o tym też jest "Pocałunek Judasza" - o brutalizacji polskich przestępców, którzy często ze zwykłych PRL-owskich rzezimieszków, nagle stawali się bezwzględnymi zabójcami. Właściwie ta powieść to esencja początku lat '90. Ryszard Ćwirlej doskonale oddał klimat tamtych czasów, dbając o detale, łącznie z niemalże zapomnianym przeze mnie nieszczęsnym mlekiem w woreczkach. Co to był za głupi wynalazek! Ale był, podobnie jak wszechobecny kolorowy ortalion, w który wbijali się zarówno młodzi, jak i starzy.
Czas akcji "Pocałunku Judasza" buduje jego klimat, atmosferę. Jednocześnie Ćwirlej idealnie wbija się w niezagospodarowaną literacką przestrzeń, bowiem twórcy sięgający do przeszłości, jeśli już decydują się pisać kryminały retro, najchętniej sięgają do dwudziestolecia międzywojennego, okres PRL, a tym bardziej lata '90 traktując bardzo po macoszemu. Poznański Autor wypełnia tę lukę, niczym dentysta zakładający kolejną złotą koronkę Tuniowi Ząbkowi. "Pocałunek Judasza" to bardzo dobra literatura rozrywkowa, kryminał mocno osadzony w polskich realiach tuż po upadku komunizmu, kiedy to wiele rzeczy się zmieniło, ale niemal tyle samo pozostało bez zmian. Wartka akcja, dobrze skrojeni starzy bohaterowie (jedni bardziej znani, inni mniej), a do tego charakterystyczny styl Ryszarda Ćwirleja, sprawiają, że od tej powieści ciężko się oderwać. I chyba właśnie o to chodzi w czytadłach, prawda? Też tak myślę, dlatego polecam Wam sięgnąć po "Pocałunek Judasza". 👍
© by MROCZNE STRONY | 2024