Książki z cyklu Z pozdrowieniami darzę szczególnym uczuciem. Chociaż każda z tych książek kierowana jest raczej do młodszych czytelników, to z powodzeniem i ja sięgam po te pozycje. Coś jest w tych książkach takiego, że nie potrafię się od nich oderwać. Moja miłość zaczęła się od Z pozdrowieniami, Żyrafa. Przede mną leży teraz część czwarta – czy i Wodorostowy Las mnie zachwycił? O tym w tej recenzji.
Wydrzysław Chybotko raczej stroni od gości i najlepiej spędza mu się czas w samotności. Nie potrzebuje tłumu przyjaciół, w zupełności wystarczy mu własny kawałek ziemi. Pewnego dnia jednak do Wydrzysława przybywa tajemniczy gość. Żółwisław - żółw morski, bardzo szybko zaprzyjaźnia się z pozostałymi mieszkańcami Morza Wielorybiego. Wszyscy zadaną sobie pytanie – kim jest ów gość i jaki jest powód jego przybycia? Co jeśli, ma coś do ukrycia i chce skrzywdzić mieszkańców morza?
Już na samym początku tej opowieści poczułam, że będzie to równie dobra historia, co poprzednie. Nie wiem sama, co o tym zadecydowało ostatecznie, ale uważam tę pozycję za wręcz jedną z lepszych, jeśli chodzi o opowieści dla najmłodszych odbiorców. Przyznać trzeba, że autorka zdecydowanie się spisała i stworzyła coś świetnego.
Głównym bohaterem jest Wydrzysław Chybotko - postać, która z miejsca znalazła miejsce w moim sercu. Z jednej strony sprawiał wrażenie takiego oschłego i zdecydowanie unikającego wszelkiego kontaktu (na przykład poprzez dogryzanie innym postaciom), z drugiej jednak zauważyłam w jego zachowaniu to, że była to tylko otoczka – bo w rzeczywistości Wydrzysław bardzo chce znaleźć najlepszego przyjaciela, z którym mógłby tak po prostu wspólnie pomilczeć. Może zabrzmi to zabawnie, ale uważam tego bohatera za naprawdę ciekawie wykreowanego i to muszę docenić.
Głównym wątkiem opowieści jest sprawa tajemniczego Żółwisława, który przybył nie wiadomo skąd i też nie do końca wiadomo w jakim celu. Wystarczyła jedna plotka, by z jego przyjaznego nastawienia do życia uczynić kogoś, kto jest zły i czyha tylko na okazję do rabunku, czy innych rzeczy. Wątek ten został ukazany w sposób dość rozbudowany, a ja z miejsca domyśliłam się, co też autorka chce nam przekazać tym razem. Ocenianie obcych nam osób przez pryzmat stereotypów i poniekąd strachu jest nam wszystkim znane, bo przecież wszyscy to robimy, nawet nieświadomie. Historia, która wydarzyła się w tytułowym lesie, tylko pokazała absurdalność każdej z takich sytuacji i sprawiła, że zaczęłam zastanawiać się nad swoim własnym zachowaniem.
Megumi Iwasa ma taki talent do tworzenia z pozoru prostych i łatwych w odbiorze historii, ale jednocześnie zawierających niezwykle ważny przekaz i morał. Jestem ogromną fanką jej twórczości i cieszę się, że miałam szansę trafić na jej książki - wiem już, że na pewno będę je podsuwać swoim własnym dzieciom w przyszłości lub dzieciom w mojej rodzinie tak ogólnie. Uważam, że cały cykl Z pozdrowieniami zasługuje na uwagę i poznanie, bo to okrutnie wartościowe pozycje.
Jeśli sami lubicie literaturę dziecięcą lub po prostu potrzebujecie czegoś dobrego dla najmłodszych czytelników w swoim otoczeniu, to koniecznie zwróćcie uwagę na książki Megumi Iwasy z przepięknymi ilustracjami Jörga Mühlego!