Christine Canady, zwana przez wszystkich CC, Sierżant Sił Powietrznych w Stanach Zjednoczonych, w dniu swoich dwudziestych piątych urodzin wypowiada życzenie do bogini Gai. Pragnie w swoim życiu więcej magii. Już następnego dnia CC dostrzega pierwsze oznaki świadczące o tym, że jej prośba została wysłuchana - tajemnicza kobieta cudem ratuje ją przed upadkiem do pustego szybu windy, a później nieznajoma wręcza jej naszyjnik, który ma ją ochronić przed czającym się złem. To jednak dopiero początek.
Christine wyrusza na trzy miesięczną służbę do Arabii Saudyjskiej. W trakcie lotu dochodzi jednak do usterki i samolot musi awaryjnie lądować na wodzie. Przerażona CC zostaje wciągnięta do oceanu, wbrew swoim obawom wcale nie zaczyna jednak tonąć. Uratowana przez syrenę Christine musi dokonać wyboru - może przeżyć, ale cena za jej życie będzie wysoka. Nie zważając jednak na wszystko CC podejmuje decyzję. Kiedy ponownie otwiera oczy, patrzy na swoje ciało wolno unoszące się ku górze. Od tej chwili wszystko ulega zmianie.
CC jest zdezorientowana. Uwięziona w ciele swojej wybawczyni, związana z wodą, staje się celem zdeterminowanego by ją posiąść trytona. CC wie, że nie może czuć się bezpieczna, mimo iż naszyjnik, który nosi na szyi daje jej pozorne poczucie ochrony. Dzięki pomocy bogini Gai, CC z powrotem otrzymuje ludzkie ciało. Zostaje jednak uwięziona pod postacią syreny Undine i przeniesiona do 1014 roku. Dopiero prawdziwa miłość może ponownie związać ją z lądem. Czy sir Andras, rycerz, który wydostał CC z wody, okaże się odpowiednim kandydatem? Czy stąpając po ziemi Christine może czuć się w pełni bezpieczna? I dlaczego akurat teraz, kiedy otrzymała kolejną szansę na normalną przyszłość, życie w wodzie u boku przystojnego trytona Dylana wydaje jej się tak kuszące?
Miałam spore obiekcje do tego by sięgnąć po "Boginię oceanu". Do tej pory miałam jedynie okazje zapoznać się z twórczością P.C. Cast podczas czytania cyklu Dom nocy, który spowodował jednak spore rozczarowanie. Po licznych pozytywnych opiniach, dałam się jednak skusić. I nie żałuję. W przeciwieństwie do cyklu "Dom nocy", tym razem pani Cast zastosowała narrację trzecioosobową. Jest to o tyle irytujące, że na początku książki główna bohaterka przejawia niezwykle denerwującą skłonność do rozmawiania sama ze sobą. Wraz z rozwojem fabuły jednak, podobne rozmowy nie mają już miejsca.
W "Bogini oceanu" mamy do czynienia ze sporą ilością bohaterów, kumulacją chyba wszelkich możliwych charakterów. I choć nie wszyscy przypadli mi do gustu, muszę przyznać, że P.C. Cast wykonała kawał dobrej roboty przy kreacji postaci. Każdy z nich jest inny i na swój oryginalny sposób wyjątkowy. Główna bohaterka nie jest kolejną naiwną nastolatką. Christine potrafi sama zawalczyć o swoje szczęście, w razie konieczności wykorzystując do tego celu wszelkie możliwe sposoby.
"Bogini oceanu" jest książką przepełnioną magią i miłością. Jest to pierwsza powieść, w której spotkałam się z postacią syreny i choć początkowo miałam pewne obiekcje co do tego tematu, znikały one wraz z każdą przeczytaną stroną. P.C. Cast stworzyła powieść, w której nie sposób się nie zakochać. Postacie są oryginalne, ciekawe i barwne, a akcja pędzi z zawrotną szybkością, tak, że przy lekturze nie da się nudzić.
Warto również wspomnieć o cudownej, wręcz magicznej okładce, która zdecydowanie rzuca się w oczy pośród innych książek. Okładki cyklu "Dom nocy" przypadły mi do gustu, ale to "Bogini oceanu" ostatecznie podbiła moje serce. Ciemne, wspaniale ze sobą współgrające kolory, ujęta z profilu twarz kobiety spoglądająca tęsknię ku wodzie no i pojawiające się wypukłe punkty, przypominające kształtem krople... Polskiemu grafikowi, który wykonał okładkę należą się ogromne brawa.
Podsumowując, jestem ogromnie mile zaskoczona. Spodziewałam się lekkiej, niezobowiązującej lektury, a tymczasem zostałam pochłonięta w odmęty wody do mitycznego świata syren. Nie mogę się doczekać kolejnych tomów cyklu "Wezwanie bogini" (do tej pory w Stanach ukazało się już 8 części) tym bardziej, że według zapowiedzi czwarta poświęcona będzie interpretacji mojej ukochanej baśni - "Piękna i bestia". Jeżeli ktoś wciąż się waha, zdecydowanie polecam.