Kolejne wspomnienia księdza, który odszedł ze stanu kapłańskiego. Na początku przytacza Adamiec dosyć interesujące dane, oto spośród 37 kleryków, którzy razem z nim rozpoczęli studia w seminarium w Opolu, święcenia przyjęło 19 – około połowy. A z tej dziewiętnastki aż siedmiu księży odeszło z kapłaństwa. Wedle szacunków autora (brak oficjalnych danych kościelnych), w ostatnich latach z kapłaństwa rezygnuje średnio 100 księży na rok. Sprawa zatem jest poważna, ale Episkopat, jak to często bywa, chowa głowę w piasek.
W pierwszej części książki pisze Adamiec sporo o swojej nauce w seminarium duchownym i początkach pracy w parafii. Nieźle to napisane, ale deczko wtórne, już czytałem o tych sprawach w książkach 'Sakrament obłudy' Samborskiego, 'Czarni' Reszki czy 'Duchowni o duchownych' Nowaka.
Zdecydowanie najciekawsze w książce jest dość szczegółowe opisanie procesu odejścia autora z kapłaństwa, to bardzo skomplikowana i żmudna sprawa. Oto autor po paru latach pracy na plebanii zaczął dusić się w sztywnym i zmilitaryzowanym systemie kościelnym, wpadł w depresję i w czasie pobytu w psychiatryku stracił wiarę. Wtedy też nawiązał relację z kobietą. Ale sam proces wyjścia z kościoła był bardzo trudny: za dużo czasu, emocji, pracy zainwestował w kapłaństwo. Poza tym czuł się wtedy bardzo samotny, nie miał komu się zwierzyć z rozterek. Wsparcie znalazł w Niemczech, gdzie istnieje telefon pomocowy dla księży rozważających odejście z kapłaństwa. Długa rozmowa z Dieterem, byłym księdzem, bardzo pomogła panu Adamcowi i utwierdziła go w słuszności podjętej decyzji.
Przy okazji, pyszna jest historia kolegi pana Adamca, księdza, któremu urodziło się dziecko. Dowiedział się o tym biskup, wezwał księdza, upewnił się po pierwsze, że o sprawie nikt nie wie, po drugie, że ksiądz nie uznał dziecka (w przeciwnym przypadku automatycznie wylatywał z kapłaństwa), powiedział coś o upadku w materii szóstego przykazania, ale postanowił dać księdzu szansę. Oto nakazał natychmiastowe udanie się do centrum rekolekcyjnego pod Rzeszowem – chodziło o reedukację, a potem ksiądz miał być wysłany na drugi koniec Polski i ograniczyć do minimum kontakty z matką dziecka. Najważniejsze, żeby nie było skandalu. Ale ksiądz się zbuntował i porzucił kapłaństwo. Piękna to historyjka pokazująca nasz kościół w pigułce.
Po zrzuceniu sutanny bywa byłym księżom bardzo trudno. Po pierwsze wszyscy w kościele (i nie tylko) się od nich odwracają, są traktowani jak powietrze, jak trędowaci. Innym problemem jest syndrom Judasza – poczucie, że się zdradziło wiarę i kościół. Trochę czasu zabrało autorowi uporanie się z demonami z przeszłości, teraz ma rodzinę, urodziło mu się dziecko, życzę mu dużo szczęścia!