Anioły i demony na Bukowinie. Rowerem na pograniczu kultur recenzja

Pstryczek w nos

Autor: @Ewik ·2 minuty
2019-02-14
1 komentarz
3 Polubienia
Książka ta dała mi niezłego pstryczka w nos. Patrząc na okładkę i ogólny opis pomyślałam, że czeka na mnie zwykła historia wyprawy rowerowej na Bukowinę. Nic bardziej mylnego – już tłumaczę.

Autor zaserwował nam misz-masz literacki. Jest tu trochę z dziennika podróżniczego, trochę z rozważań filozoficzno-społeczno-politycznych oraz z pracy badawczej. Patrząc na język, jakim się posługuje, próbuje „unaukowić” swoją książkę. Co na to wskazuje? Przytaczanie wielu definicji i rozległych tłumaczeń badaczy antropologicznych czy społecznych, wybranie na recenzentów książki pracowników uniwersyteckich oraz tłumaczenie już na początku, że będzie to swego rodzaju badanie terenowe. Jak sam autor zauważył, na rynku jest deficyt pozycji, które w takim szerokim kontekście przedstawiałyby wyprawy w nieznane. 

Co mi w tym podejściu nie odpowiadało? Otóż to, że prace naukowe o podejściu społecznym czy antropologicznym – charakteryzują się brakiem oceny. Mówi się, że dobry socjolog to socjolog, który nie ocenia, a wyciąga wnioski. 

Dlatego w trakcie czytania bardzo denerwowało mnie to, że autor narzekał na Polskę w kontekście władzy oraz ludzi (stereotypy) – co nie miało w związku z podróżą siłą rzeczy, ponieważ miało być o podróży, o ciekawostkach, o trudach i nowych znajomościach (w końcu według opisu to miał być zapis podróży). To jedno. Druga rzecz to dość infantylne wnioskowanie. Przykładem może być obserwacja młodych ludzi (nastolatków?) w Rumunii, którzy jeździli samochodami z dobrym nagłośnieniem – to autora skłoniło do refleksji, że jak jeżdżą w sobotę i słuchają głośno muzyki, to na pewno mają głęboko w poważaniu zarobki nauczycieli, którzy jeżdżą starymi gruchotami. Drugim przykładem jest opis wizyty w jednym z muzeów, gdzie eksponaty były ułożone - i wnioskując z opisu - w gablotach. Autor stwierdził, że wynika to pewnie z kaprysu politycznego i widzimisię zarządu placówki. A to jest traktowanie muzeum jako fast food w myśl „szybciej, szybciej”.

Zaczęłam od tego co mi się nie spodobało. Ale są również mocne strony tej książki. Należy do nich na pewno opis historyczny miejscowości i zabytków Ukrainy oraz Rumunii; wpleciony zarys dziejowy dotyczący państw i ich relacji – w celu lepszego zrozumienia obecnego kontekstu społecznego.

Do bardzo ważnych informacji można zaliczyć wskazówki turystyczne: 
 -na temat Domu Polskiego w Rumunii (warunki, miejscowości oraz koszt),
 -dotyczące trasy rowerowej (Węgry) oraz zarysu warunków dla rowerzystów w krajach, przez które biegła wyprawa. 

Podsumowując. Gdyby wyciąć rozważania filozoficzne autora – byłabym zachwycona książką. 

Moja ocena:

Data przeczytania: 2019-01-18
× 3 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Anioły i demony na Bukowinie. Rowerem na pograniczu kultur
Anioły i demony na Bukowinie. Rowerem na pograniczu kultur
5.5/10

Fascynująca podróż w poszukiwaniu siebie pośród Innych. Ten dziennik z podróży to niezwykła i wielowątkowa opowieść o Bukowinie – historycznej krainie położonej na pograniczu Rumunii i Ukrainy. Przybl...

Komentarze
AN
@Andrzej · około 5 lat temu
Szanowna Recenzentko, 

Jako Autor tej książki w zasadzie nie powinienem ingerować w recenzje bowiem moja praca broni się sama. Jednak w tym przypadku postanowiłem wyjaśnić nieścisłości i błędy, jakie pojawiły się w Pani recenzji. Tym bardziej, że niewtajemniczeni czytelnicy mogą na ich podstawie wyrobić sobie negatywny stosunek do mojej publikacji.

Ad meritum:

1.      Pisze Pani, że rzekomo próbuje „unaukowić” swoją książkę, na co wskazuje:
 
„(…) tłumaczenie już na początku, że będzie to swego rodzaju badanie terenowe”.
 
Pani wniosek jest błędny i świadczy jedynie o tym, że nie potrafi Pani czytać ze zrozumieniem. Książka nie jest naukowa. Nawiązywałem w niej do badań naukowych, ale to nie oznacza, że prowadziłem badania terenowe. Wskazuję na ten fakt już we wstępie pisząc:
 
„Praca ta nie rości sobie prawa do bycia stricte naukową. Przeprowadzone w czasie podróży wywiady, uwiecznione na filmikach, nie stanowią usystematyzowanego materiału badawczego. Jest to zapis luźnych narracji na temat codziennego znoju życia, napotkanych (nie)przypadkowo ludzi”.
 
Proszę, więc nie wprowadzać potencjalnych czytelników w błąd.
 
2.      Pisze Pani, że:
 
„prace naukowe o podejściu społecznym czy antropologicznym – charakteryzują się brakiem oceny. Mówi się, że dobry socjolog to socjolog, który nie ocenia, a wyciąga wnioski”.
 
Tego rodzaju teza jest pozbawiona logiki i „trąci” potocznością. Generalnie wyróżniamy bowiem dwa rodzaje „uprawiania” socjologii: o charakterze porównawczym, gdy porównuje się pewne systemy i modele wiedzy (paradygmaty) lub badania – istotnie bez ich oceny i wyciągania wniosków; oraz prace o charakterze postulatywnym, w których generowane są wnioski i tym samym oceny. Dodam, że mamy jeszcze w naukach społecznych i humanistycznych teorie krytyczne i dekonstrukcyjne, które skupiają się na ocenie rzeczywistości i postulują jej zmiany, czyli mają charakter transformatywny. Wnioski ze swej „natury” stanowią pewien rodzaj oceny. Pytanie jedynie o to, czy są rzetelne i odpowiadają rzeczywistości, wszak celem nauki jest poszukiwanie PRAWDY a ta jest nieodłącznie związana z wartościowaniem i kategoryzowaniem badanych procesów.
 
3.      Pisze Pani:

„Dlatego w trakcie czytania bardzo denerwowało mnie to, że autor narzekał na Polskę w kontekście władzy oraz ludzi (stereotypy) – co nie miało w związku z podróżą siłą rzeczy, ponieważ miało być o podróży, o ciekawostkach, o trudach i nowych znajomościach (w końcu według opisu to miał być zapis podróży)”.

 
Ma Pani prawo do własnych ocen i odczuć. Osobiście dyskutuje na temat faktów a nie uczuć. Dlaczego uważa Pani, że pisanie o polityce, o władzy i ich wpływie na ludzi – nie ma związku z podróżą? Czyżby ludzie w Polsce żyli w oderwaniu od polityki i władzy? Pisałem o tożsamości Polaków, ponieważ sam jestem Polakiem. Wspominałem o przyczynach, jakie mały wpływ na to, że zdecydowałem się na poszukiwania „innego” świata. 
Skoro według Pani książka miała być tylko o podróży, to najwyraźniej nie przeczytała Pani ze zrozumieniem opisu książki:
 
„Publikacja podkreśla niepowtarzalną różnorodność kulturową i religijną regionu stanowiącego prawzór Unii Europejskiej. Jednocześnie buduje intrygujące podłoże historyczno-polityczne, będące nieodłącznym tłem dla tego barwnego tygla kulturowego (…) Opis tej ciekawej, bo odbytej na dwóch kółkach, podróży w poszukiwaniu samego siebie, autor wzbogacił o ironiczne anegdotki, własne wnikliwe spostrzeżenia, a także historie spotkanych w drodze ludzi. Nie pominął przy tym szerszego kontekstu globalnych przemian zdominowanych przez konsumpcjonizm i przyspieszony rozwój technologii, które marginalizują prawdziwe wartości ludzkie oraz często utrudniają komunikację i wzajemne zrozumienie”.
 
Dodatkowo na „skrzydełku” książki można przeczytać fragment recenzji cenionej antropolożki dr M. Pokrzyńskiej, która zapisała:
 
„Sam autor pisze, że książka jest owocem podróży w głąb siebie. I faktycznie, tak też się ją odbiera. Czytelnik może tu znaleźć wiele bardzo osobistych relacji i otwarcie wyrażanych opinii na tematy określane w badaniach społecznych jako „drażliwe”.
 
A zatem, o co Pani chodzi? Jeśli nie podobały się Pani moje luźne dociekania filozoficzne, które uznała Pani za infantylne (o tym poniżej) to w jakim celu brnęła Pani dalej w treść tej książki? 
Jeśli idzie o moje rzekome „narzekanie” na przemiany w Polsce, to jest ono mocno „zakotwiczone” w dociekaniach naukowych, badaczy zarówno z lewej, jak i prawej strony. Przykładów jest mnogość (np. prace A. Szahaja, W. Kieżuna). Przy czym do niemal każdej krytycznej opinii na temat Polaków dołączyłem przypis często zawierający naukowe ustalenia, lub źródła – proszę dokładnie czytać książkę.
 
4.      „Druga rzecz to dość infantylne wnioskowanie. Przykładem może być obserwacja młodych ludzi (nastolatków?) w Rumunii, którzy jeździli samochodami marki BMW z dobrym nagłośnieniem – to autora skłoniło do refleksji, że jak ci „małolaci” jeżdżą w sobotę i słuchają głośno muzyki, to na pewno mają głęboko w poważaniu zarobki nauczycieli, którzy jeżdżą starymi gruchotami”.

Powyżej sparafrazowała Pani w jednym zdaniu kilka obszernych akapitów (ciekawe, że nawiązuje Pani do treści ze s. 99-100 i jednocześnie s. 114; pomijając (celowo?) istotę tego, o czym mowa. Wskazuje w nich m.in. na fakt, że spotkana młodzież żyje na pokaz i słucha gangsta rapu itd. Dosłownie pisałem o tym, że zasobność fury odzwierciedla osobowość jej posiadacza. A stąd naturalnie konsumpcyjne gadżety i popkultura mają większy wpływ na nastolatków, aniżeli szkoła i nauczyciele. O tym pisali doskonali pedagodzy i socjolodzy m.in. Z. Bauman, Z. Kwieciński, L. Witkowski. Określają to mianem „przesunięcia socjalizacyjnego”. Oczywiście ja nawiązuję do tego w luźny sposób. Polecam też przede wszystkim rozważania Baumana na temat roli, jaką odegrało pojawienie się samochodów i innych gadżetów konsumpcyjnych w przemianie tożsamości człowieka i narodzinach nowej kultury…

Dlaczego uważa Pani, że takie tezy są infantylne? Czyżby Pani przemyślenia na temat przemian współczesnego świata były głębsze i bardziej trafne? Jeśli tak, to proszę się pochwalić swoimi badaniami i tytułami naukowymi… Chętnie się zapoznam.

I jeszcze jedno. Proszę nie stosować nadinterpretacji. Słowa „to na pewno mają głęboko w poważaniu zarobki nauczycieli” – są przeinaczeniem. Nie pisałem o tym, że nastolatki mają w głębokim poważaniu zarobki nauczycieli a o tym, że mają głęboko w swoim poważaniu nauczycieli z racji tego, że belfer nie jest współcześnie uosobieniem człowieka sukcesu, co widać często choćby po jego „rozsypującym się gracie”, ale także marnych zarobkach.

Dlaczego wyrywa Pani z kontekstu moje słowa i dopuszcza się płytkich i redukcjonistycznych interpretacji?

Dodam, że ukończyłem pedagogikę i regularnie czytam prace naukowe na temat edukacji i sytuacji nauczycieli w Polsce oraz finansowania nauki – a zatem mam prawo do takich tez, które wynikają także z moich osobistych obserwacji. I istotnie często uczniowie posiadają lepsze samochody od nauczycieli. Dlaczego? A no, z powodu utraty przez nauczycieli prestiżu społecznego i tego, że zarabiają oni generalnie mniej aniżeli pracownik Biedronki na kasie. Pisał o tym wielokrotnie choćby prof. B. Śliwerski jeden z najznakomitszych pedagogów w Polsce (odsyłam do jego blog-u) oraz np. Komitet kryzysowy Humanistyki Polskiej. Polecam pierwszy lepszy, ironiczny wpis Profesora na temat zarobków nauczycieli:

Wiem, że na edukacji i wychowaniu znają się dziś wszyscy, ale proszę wpierw zapoznać się z badaniami i opiniami specjalistów, a dopiero później się wymądrzać i hejtować.

5.      „Drugim przykładem jest opis wizyty w jednym z muzeów, gdzie eksponaty były ułożone - i wnioskując z opisu - w gablotach. Autor stwierdził, że wynika to pewnie z kaprysu politycznego i widzimisię zarządu placówki. A to jest traktowanie muzeum jako fast food w myśl „szybciej, szybciej”.

Przykład nietrafiony. Wszak w podobnym tonie i przez pryzmat konsumpcji w stylu instant pisali o muzeum znakomici profesorowie m.in. Z. Melosik, T. Szkudlarek – ale widocznie Pani wie lepiej. I znów przekręca Pani i redukuje obszerny akapit do płytkiej parafrazy. Odsyłam do literatury i proszę się douczyć.

Życzę zdrowia, pomyślności i refleksyjności – Andrzej Paradysz – autor recenzowanej książki.

Anioły i demony na Bukowinie. Rowerem na pograniczu kultur
Anioły i demony na Bukowinie. Rowerem na pograniczu kultur
5.5/10
Fascynująca podróż w poszukiwaniu siebie pośród Innych. Ten dziennik z podróży to niezwykła i wielowątkowa opowieść o Bukowinie – historycznej krainie położonej na pograniczu Rumunii i Ukrainy. Przybl...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

"Anioły i demony na Bukowinie. Rowerem na pograniczu kultur" autorstwa Andrzeja Paradysza to książka niesamowita. Uczy i bawi, porywa, ale daje przy tym do myślenia. Jednym słowem – to coś naprawdę w...

@melkart002 @melkart002

Pozostałe recenzje @Ewik

Lekcja francuskiego
Lekcja francuskiego

Jeśli ktoś lubi czytać lekkie i przyjemne romanse - powinien być zadowolony z wyboru lektury. Jest to historia młodej dziewczyny, nie do końca rozumianej przez najbliż...

Recenzja książki Lekcja francuskiego
Wygrałem z księdzem pedofilem
wywiad rzeka bohatera filmu Sekielskich

"Wygrałem z księdzem pedofilem" to wywiad rzeka z Bartkiem Pankowiakiem. Bartek swoją historię miał szansę opowiedzieć w filmie braci Sekielskich. Dodatkowo zdecydował s...

Recenzja książki Wygrałem z księdzem pedofilem

Nowe recenzje

Oczy Mony
Sztuka przeplatana życiem - wyjątkowa powieść!
@czytanie.na...:

"Malować oznacza przede wszystkim kochać" Do paryskich muzeów wybrałabym się z przyjemnością ponownie bogatsza o wiedz...

Recenzja książki Oczy Mony
Dziennik Sir Collina
Dziennik
@lalkabloguje:

E-book otrzymałam już jakiś czas temu ale ostatnio ciągle są zawirowania i wszystko mi się przesuwa. Na szczęście uda...

Recenzja książki Dziennik Sir Collina
Mine to Have
Polecam
@azarewiczu:

"A tak naprawdę to pragnę codziennie budzić się przy nim rano i jeść razem z nim śniadanie. Robić to, co robią wszystk...

Recenzja książki Mine to Have
© 2007 - 2024 nakanapie.pl